Nałogowym oglądaczem nie jestem, ale rzeczywiście, oglądając telewizję i czytając niektóre gazety, można odnieść wrażenie, że w Polsce coś się po wyborach zmieniło...
Jakoś tej zmiany nie zauważyłem. Nie wierzę dziennikarzom, którzy wieszczą, że skoro odsunęliśmy już złych ludzi od władzy (zwracam uwagę na samo określenie „odsunięcie od władzy”, to brzmi jakby dokonano jakiegoś krwawego przewrotu), teraz wszystko będzie już dobrze. Ba! Już jest dobrze, a nawet lepiej, wspanialej. Otóż samymi pięknymi słowami nie da się tworzyć rzeczywistości, bo słowo ot, tak sobie, automatycznie ciałem się nie staje. Co się niby zmieniło od czasu, gdy Radosław Sikorski porozmawiał z jakimś tam innym zagranicznym ministrem i podobno rozmowa była ciepła? Premier rozmawiał z Angelą Merkel i rozmowa też była sympatyczna, tylko co z tego? Jak ktoś da sobie wmówić, przyklejając się od samego rana do szklanego odbiornika, że od kilku tygodni rządzi miłość, zaufanie i radość, nasłucha się informacji zdających się potwierdzać tę diagnozę, to uwierzy w tę rzeczywistość. I uwierzy w absurd, że zmieniła się atmosfera w kraju. Zmieniła się jedynie o tyle, że mamy grudzień, a jeszcze śniegu nie widać.
No jak to? Za czasów Kaczyńskiego mieliśmy przecież atmosferę podejrzliwości, nieufności, strachu... Niektórzy mówili nawet o dyktaturze.
Przypomniał mi się pewien zasłyszany ostatnio dowcip o mediach, wyborach i opozycji...
Pewnie ten, że po wyborach dziennikarze podjęli decyzję, iż – ponieważ dotychczas atakowali rząd – teraz dla odmiany będą atakować opozycję?
Dokładnie. Ten żart świetnie opisuje naszą rzeczywistość. Pamiętam, jak włosy zjeżyły mi się na głowie, kiedy w pewnej gazecie zobaczyłem (a było to w sobotę, kiedy trwała cisza wyborcza) wielki tytuł: „Głosuj, dziadu!”. Bez większego żalu (bo już wcześniej irytował mnie fakt, że każda informacja miała formę komentarza, aby czytelnik wiedział, jak należy myśleć) powiedziałem: spieprzaj, gazeto! Włosy zjeżyły mi się po raz kolejny, gdy następnego dnia po kongresie PiS dowiedziałem się od pewnego redaktora, że partia Kaczyńskiego przypomina mu dobrze zorganizowaną sektę. Niektórzy w tym kraju chyba już do końca powariowali .