Rz: Co ma pan za złe profesorowi Grossowi?
Marek Chodakiewicz, historyk: Zgadzam się z nim, że antyżydowskość była powszechna. Ale powszechna była nie tylko w Polsce, lecz na całym świecie. Dopiero w latach 60., kiedy paradygmat kulturowy został zredefiniowany, zaczęto przychylniejszym okiem patrzeć na mniejszości.
Czy fakt, że w tamtych czasach w Europie panowały nastroje antysemickie, usprawiedliwia nas, że, jak pisze profesor Gross, mordowaliśmy po wojnie naszych żydowskich sąsiadów?
Mordowaliśmy? Ja w tym nie brałem udziału. Trzeba poprosić profesora Grossa, żeby unikał stwierdzeń kolektywistycznych. Ja wychodzę z założenia, że jednostka ma wolną wolę. A jeżeli jednostka ma wolną wolę, to znaczy, że mogę sobie być zbrodniarzem albo aniołem, albo kimś pośrodku. I tylko ja ponoszę za to odpowiedzialność.
Podam przykład szokujący. Czy profesor Gross stwierdziłby, że Żydzi wymordowali się własnymi rękoma na podstawie niezaprzeczalnego faktu, że ćwierć miliona mieszkańców warszawskiego getta zostało złapanych i dostarczonych na Umschlag-platz przez policję żydowską? Czy to znaczy, że Żydzi dokonali Holokaustu na Żydach? Przecież to byłoby jakieś szaleństwo. Ludzi należy rozliczać indywidualnie. Na podstawie materiałów źródłowych, którymi w tej chwili dysponujemy, nie da się postawić i obronić naukowej hipotezy, jaką stawia Gross: że chrześcijańscy Polacy kontynuowali Holokaust, co było wynikiem ich zwierzęcego antysemityzmu. Byli bowiem tacy, którzy zamordowali Żyda z powodów zwierzęcego antysemityzmu, a byli też tacy, którzy to zrobili, bo Żyd miał ładną parę butów. Jak pan to zakwalifikuje?