Platforma Obywatelska ma przedstawić projekt ustawy o zakazie finansowania partii politycznych z budżetu państwa oraz o możliwości przeznaczania na ich działalność jednego procentu naszych dochodów. To bardzo dobry pomysł. Ale dla Platformy.
Pierwsza konstatacja powinna być taka, że oba pomysły są przeciwstawne. Jeśli bowiem każdy obywatel mógłby należną fiskusowi część swego podatku przeznaczyć na działalność partii politycznych, to o ten jeden procent zostałby uszczuplony budżet państwa. Czyli byłoby to bardziej skomplikowane niż obecnie… finansowanie partii przez budżet państwa! Ale zarzuty wobec tego pomysłu są poważniejsze niż tylko ich niekoherencja.
Pozbawienie ugrupowań parlamentarnych dotacji i subwencji z budżetu zwiększałoby prawdopodobieństwo klientelizmu, korupcji i patologii w życiu publicznym. Jeśli partie byłyby pozbawione stałego dopływu państwowych środków na działalność, musiałyby zdobywać je w inny sposób. Nie mogłyby to być jedynie składki członkowskie – one stanowią dziś nie więcej niż 10 proc. finansów partii.
W naturalny sposób największym donatorem formacji politycznych byłby więc wielki biznes. Zwykle tego rodzaju przepływy finansowe traktuje on nie jako działalność humanitarną, lecz dobrze ulokowaną inwestycję. To uzależniałoby naszą klasę polityczną od świata wielkiego kapitału i wpływałoby na zwiększenie patologii w życiu publicznym.
Największym donatorem formacji politycznych byłby pewnie wielki biznes. To zwiększyłoby patologię w życiu publicznym