Platformy gra pozorów

Większość Polaków jest niechętna finansowaniu partii z budżetu. Uważają, że to marnotrawstwo i zbytek. PO, podnosząc tę kwestię, wie zatem doskonale, że na pewno przyniesie jej to wzrost popularności – pisze politolog z Uniwersytetu Śląskiego

Publikacja: 24.02.2008 17:28

Platforma Obywatelska ma przedstawić projekt ustawy o zakazie finansowania partii politycznych z budżetu państwa oraz o możliwości przeznaczania na ich działalność jednego procentu naszych dochodów. To bardzo dobry pomysł. Ale dla Platformy.

Pierwsza konstatacja powinna być taka, że oba pomysły są przeciwstawne. Jeśli bowiem każdy obywatel mógłby należną fiskusowi część swego podatku przeznaczyć na działalność partii politycznych, to o ten jeden procent zostałby uszczuplony budżet państwa. Czyli byłoby to bardziej skomplikowane niż obecnie… finansowanie partii przez budżet państwa! Ale zarzuty wobec tego pomysłu są poważniejsze niż tylko ich niekoherencja.

Pozbawienie ugrupowań parlamentarnych dotacji i subwencji z budżetu zwiększałoby prawdopodobieństwo klientelizmu, korupcji i patologii w życiu publicznym. Jeśli partie byłyby pozbawione stałego dopływu państwowych środków na działalność, musiałyby zdobywać je w inny sposób. Nie mogłyby to być jedynie składki członkowskie – one stanowią dziś nie więcej niż 10 proc. finansów partii.

W naturalny sposób największym donatorem formacji politycznych byłby więc wielki biznes. Zwykle tego rodzaju przepływy finansowe traktuje on nie jako działalność humanitarną, lecz dobrze ulokowaną inwestycję. To uzależniałoby naszą klasę polityczną od świata wielkiego kapitału i wpływałoby na zwiększenie patologii w życiu publicznym.

Największym donatorem formacji politycznych byłby pewnie wielki biznes. To zwiększyłoby patologię w życiu publicznym

Finansowanie partii z budżetu nie likwiduje całkowicie owej patologii, ale na pewno ją zmniejsza. Jeśli komuś niemiłe są obrazki ministrów wiszących u klamek rekinów biznesu, kto nie przepada za widokiem polityków błąkających się po apartamentach oligarchów, ten powinien być bardzo krytyczny wobec pomysłu PO.

Jakie partie zyskałyby najwięcej na tej zmianie? Prawdopodobnie PO i SLD. Ta pierwsza formacja między innymi dlatego, że jest najbardziej liberalna w kwestiach ekonomicznych i trudno się dziwić, że biznes inwestowałby właśnie w nią. Poza tym akurat jest u władzy, a ugrupowania rządzące – mające dostęp do koncesji, informacji, pozwoleń itp. – mają dziwnie więcej seksapilu i są bardziej pożądane przez sponsorów i donatorów.

SLD mogłoby także zyskać na tej zmianie. Jak pokazują badania, wielu polskich przedsiębiorców starszego pokolenia było kiedyś członkami PZPR i do dziś darzy dużą sympatią środowisko postkomunistyczne. Największymi przegranymi zakazu finansowania partii z budżetu byłyby PiS i PSL.

Ważną częścią nowej ustawy regulującej finansowanie partii politycznych byłyby kary przewidziane za łamanie jej postanowień. Na piątkowej konferencji Zbigniew Chlebowski, przewodniczący Klubu Parlamentarnego PO, zapowiadał, że ową karą byłaby… delegalizacja ugrupowania łamiącego nowe przepisy. Obecnie przewidziane jest wstrzymanie dotacji i subwencji (w ostatniej kadencji taka groźba stanęła przez PiS i SLD). Platforma idzie zatem w swym projekcie znacznie dalej – chce delegalizować.

Nie wiemy jeszcze, kto miałby to robić (Państwowa Komisja Wyborcza, Sąd Najwyższy, Trybunał Konstytucyjny?) i od jakiej sumy działałby mechanizm delegalizacji (5 złotych, 500, 5 milionów?), ale już sama groźba, że za tego rodzaju nieprawidłowości mogłaby partię spotkać kara w postaci zakazu działalności, każe być wobec tej propozycji wielce wstrzemięźliwym. Skrajną formą znęcania się nad ludźmi byłoby pozostawienie w rękach np. członków obecnej PKW losu PiS czy LPR. Pokusa, na którą mogliby owi prawnicy być wystawieni, mogłaby ich zabić.

Pozostałe uwagi dotyczą pomysłu oddawania na działalność partii 1 proc. z naszego podatku. To idea szkodliwa, choć wielce obiecująca dla PO. Gdyby taka ustawa została uchwalona, oznaczałoby to, że każdy urzędnik skarbowy wiedziałby, na jaką partię oddaliśmy swoje pieniądze. Byłoby to sprzeczne ze wszystkimi standardami państwa prawnego. Ponadto sprzyjałoby formacji… rządzącej – każdy dwa razy by się zastanowił (zwłaszcza gdyby prowadził biznes uzależniony od państwa) przed oddaniem owego 1 proc. na ugrupowanie opozycyjne, wiedząc, że o jego decyzji będzie wiedział kierownik odpowiedniego urzędu skarbowego.

Poza tym, jeśli weźmiemy pod uwagę, kto dotychczas decydował się na przeznaczenie części swego dochodu na organizacje pożytku publicznego, to nietrudno się zorientować, że był to potencjalny elektorat PO. Z prawa do przeznaczeniu owego 1 proc. podatku korzystało w ostatnich latach zaledwie kilka procent podatników. Sądzę – choć nie mam pewności – że byli to ludzie przede wszystkim dobrze wykształceni, lepiej sytuowani, młodsi i mieszkający w większych miastach – a to wszak klasyczny elektorat Platformy. Jeśli więc któraś z partii miałaby skorzystać na nowej propozycji PO, byłaby to ona sama!

Osobną, i zasługującą na krytykę, konsekwencją możliwości przeznaczania części swego podatku na ugrupowania polityczne byłoby zmniejszenie dochodów organizacji pożytku publicznego, które i tak borykają się z brakiem środków na swą działalność. Caritas, Polska Akcja Humanitarna, Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy i inne organizacje pozarządowe dostałyby mniejsze pieniądze, niż otrzymują dotychczas, co utrudniałoby ich działalność i uderzyło w podstawy kruchego społeczeństwa obywatelskiego. Byłaby to paradoksalna i perwersyjna konsekwencja pomysłowości partii, która w swej nazwie ma przymiotnik „obywatelska”.

Na koniec muszę jednak przyznać się czytelnikom do pewnego przewinienia – zmarnowałem ich czas, rozważając konsekwencje wprowadzenia nowych przepisów. One nigdy nie wejdą w życie – przeciwko nim są zarówno PiS, jak i SLD, oraz – co równie ważne – PSL i prezydent. Szanse zatem na ich przeprowadzenie przez Sejm i Senat, a potem odrzucenie prezydenckiego weta są zerowe.

Dlaczego zatem PO podnosi tę kwestię? Z prostego powodu – na pewno przyniesie jej to wzrost popularności. Większość Polaków jest niechętna finansowaniu partii z budżetu, sądząc, że to marnotrawstwo i zbytek. Nie wiedzą, że kwota przeznaczona na działalność wszystkich partii politycznych przez całą czteroletnią kadencję wyniesie mniej więcej tyle, ile Waldemar Pawlak darował firmie J&S.

Jednak bezsensowna walka o zniesienie finansowania partii z budżetu poprawi obraz PO w oczach wyborców – pokaże ją jako formację wierną swemu programowi, opowiadającą się za tanim państwem, niechętną przywilejom władzy, walczącą z „partyjniactwem”. Poza tym przez kilka tygodni odwróci uwagę mediów od problemów w rządzeniu i realnej polityki. Przysłoni prawdziwe spory społeczne i niekompetencję polityków PO w innych obszarach życia politycznego i gospodarczego.

Złośliwi i nieobiektywni komentatorzy oraz publicyści piszą, że Platforma nie jest przygotowana do rządzenia. To nieprawda – ona jest przygotowana do rządzenia na wiele dziesięcioleci.

Platforma Obywatelska ma przedstawić projekt ustawy o zakazie finansowania partii politycznych z budżetu państwa oraz o możliwości przeznaczania na ich działalność jednego procentu naszych dochodów. To bardzo dobry pomysł. Ale dla Platformy.

Pierwsza konstatacja powinna być taka, że oba pomysły są przeciwstawne. Jeśli bowiem każdy obywatel mógłby należną fiskusowi część swego podatku przeznaczyć na działalność partii politycznych, to o ten jeden procent zostałby uszczuplony budżet państwa. Czyli byłoby to bardziej skomplikowane niż obecnie… finansowanie partii przez budżet państwa! Ale zarzuty wobec tego pomysłu są poważniejsze niż tylko ich niekoherencja.

Pozostało 90% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości