Euro zorganizujemy po polsku

Nie ma co oszczędzać na Euro 2012, bo można stracić znacznie więcej – mówi wiceszef Sejmowej Komisji Infrastruktury, poseł PSL w rozmowie ze Stefanem Szczepłkiem

Publikacja: 18.04.2008 01:33

Euro zorganizujemy po polsku

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Rok temu Polska i Ukraina otrzymały prawo zorganizowania piłkarskich mistrzostw Europy w roku 2012. Nie ma pan wrażenia, że gdyby UEFA przyznała nam organizację dziś, to sytuacja byłaby dokładnie taka sama? Niewiele zrobiliśmy przez ten rok.

To prawda, że straciliśmy dużo czasu i teraz nerwowo patrzymy na kalendarz. Pamiętam powszechną radość po wyborze Polski i całe rzesze polityków, którzy przez pierwsze trzy miesiące ustawiały się przed kamerami. Ale kiedy zaczęto coraz częściej pytać, co się robi w sprawie Euro, politycy zaczęli się chować.

I to mówi pan, polityk.

Z czystym sumieniem. Cieszyłem się jako kibic piłkarski działający na rzecz uczniowskich klubów sportowych. Ale także już w maju 2007 r. opracowałem wraz z zespołem audyt warszawskiego węzła transportowego, wskazując, jak ogromne są przed nami zadania. Jako ekonomista miałem natomiast obawy, czy Polska znajduje się w odpowiednim momencie na sprostanie takiemu zadaniu. Czy stać nas na zorganizowanie mistrzostw, po których pozostanie infrastruktura na europejskim poziomie, czy będziemy budować na skróty, a po turnieju wszystko poprawiać.

Pierwsze pół roku zostało zmarnowane. Poprzedni rząd, dając gwarancje zrealizowania oferty PZPN w sprawie organizacji Euro, nie sprawdził profesjonalnie stanu prac przygotowawczych i możliwości samorządów oraz państwa. Czy my jesteśmy w stanie zorganizować taką imprezę jak mistrzostwa Europy, czy tylko bardzo byśmy chcieli, więc jakoś to będzie.Najpierw była nadzieja, potem, po decyzji UEFA, euforia, wszyscy się cieszyli, a nie miał, kto robić. Dopiero kiedy ministrem sportu została pani Elżbieta Jakubiak, coś zaczęło się dziać. Ona zorientowała się, że sprawy idą w złym kierunku, czy raczej należałoby powiedzieć – nie idą w żadnym. A po wyborach wreszcie wszystko nabrało przyśpieszenia, ale straconego czasu już się nie odzyska.

Czy Euro 2012 w Polsce jest zagrożone?

Jeśli zagrożone, to tylko przez korupcję w polskiej piłce. UEFA nam tych mistrzostw nie odbierze, ale obawiam się, że będziemy nadal robić wszystko ze świadomością, że gonimy czas.

To są przeczucia kibica czy wiedza osoby współodpowiedzialnej za przygotowania?

Osoby zaangażowanej w ważną sprawę. Jest to zadanie narodowe i politycy, i parlamentarzyści mają ważną rolę wspierania, usuwania barier w procesach inwestycyjnych, w końcu kontroli i bicia na alarm. Gdzie dziś jest największy zator? Problem polega na niewydolności administracji publicznej. Jeśli z decyzją spóźnia się urząd wojewódzki, nie można ogłosić przetargu. Kiedy nie ma przetargu, nie mogą się rozpocząć prace. Przed sądami toczy się wiele spraw o odszkodowania za grunty. To wszystko opóźnia przygotowania. Na dziś minimalny czas na przygotowanie inwestycji to cztery lata, a sama budowa dwa.

Jest na to jakaś rada?

Tylko wspólne działanie rządu, samorządów i miast. Opóźnienia biorą się między innymi z braku reakcji na sygnały o konieczności przeznaczenia szczególnych środków tam, gdzie to jest konieczne. Urzędy wojewódzkie nie dają sobie rady, ponieważ mają za mało ludzi do pracy. Przecież z powodu Euro nie można zaprzestać bieżącej działalności. Ta sama liczba zatrudnionych ma dużo więcej obowiązków.

Powiem, jak to wygląda na przykładzie Warszawy. Żeby wszystko funkcjonowało jak należy i żeby można było nadrobić zaległości, należałoby dokonać poważnych zmian organizacyjnych i kadrowych w Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, Mazowieckim Zarządzie Dróg Wojewódzkich, Zarządzie Dróg Miejskich i Zarządzie Transportu Miejskiego. Utworzyć dodatkowy pion realizacji priorytetowych zadań związanych z Euro – wydziałów nieruchomości, dokumentacji i realizacji. W istniejących wydziałach planowania, zamówień, środowiska, zespole technologii oraz inżynierii ruchu powinni zostać powołani menedżerowie poszczególnych inwestycji czy zadań. To jest około 150 etatów z wysokimi pensjami, odpowiednie zaplecze, pomieszczenia, komputery, samochody.Podobna sytuacja jest w innych miastach. Nie ma co oszczędzać, bo można stracić znacznie więcej. Jeśli trzeba wzmocnić sądy administracyjne, żeby szybciej rozpatrywały sprawy, też trzeba to niezwłocznie zrobić. Nie da się zorganizować Euro tanio. Brak decyzji w zakresie zwiększenia administracji publicznej zaangażowanej w przygotowanie, ocenianie i rozpatrywanie projektów inwestycyjnych z miesiąca na miesiąc będzie miało coraz większą cenę.

Wszystko to, o czym pan mówi, dotychczas nie istnieje? Przecież pracują sztaby w Poznaniu, Gdańsku, Wrocławiu i Warszawie.

Oczywiście, ale przecież mamy powody do podnoszenia alarmu. Zgadzam się z opiniami, że widok dziewiczych miejsc pod stadiony nie oznacza zaniechania działań w sprawie ich budowy.

Ale stadion powstaje w rok albo półtora, duży w lat kilka. Na razie jesteśmy na etapie przygotowań do budów, ale czas ucieka. Jeśli nie zakończymy prac przygotowawczych związanych z inwestycjami infrastrukturalnymi do grudnia roku 2009, to możemy zapomnieć, że zdążymy do mistrzostw. Mam wrażenie, że z coraz większej liczby spraw będziemy musieli rezygnować.

Ale jest przecież sporo inwestycji, które planowano jeszcze przed przyznaniem Polsce organizacji mistrzostw. Dlaczego również one są spóźnione?

Bo wcześniej nie było na nie pieniędzy. Dopiero wejście Polski do Unii Europejskiej poprawiło sytuację. Trzeba było wyjmować pieniądze krajowe, żeby nie przepadły te, które spływały do nas z Brukseli. Bo zmieniły się reguły gry w zakresie choćby norm środowiskowych i przychodzi nam powtórnie przygotowywać postępowanie administracyjne. Zresztą wszystko drożeje i kalkulacje sprzed kilku lat już są nieaktualne. Samorządom brakuje pieniędzy, bo muszą je przecież wydawać także na bieżącą działalność. Na przykład Poznań poinformował, że nie stać go na wyasygnowanie środków na modernizację dworca kolejowego. Przecież nie można dopuścić do sytuacji, w której miasta wydadzą swój budżet na Euro, a potem rezygnować będą musiały z kolejnych inwestycji. Trzeba im pomóc, umożliwić dostęp do tanich środków, dobrych kredytów itp. Istotną zmianą jest informacja premiera Donalda Tuska, że państwo będzie pokrywało trzecią część kosztów każdego krzesełka na stadionie.

Premier stoi na czele komitetu organizacyjnego mistrzostw. Jest spółka PL 2012, która powinna koordynować wszelkie działania logistyczne związane z Euro, ale jej prezes Marcin Herra nie jest partnerem do rozmów z wojewodami i prezydentami miast, bo pod względem prawnym nie ma żadnego umocowania. Wicepremier Grzegorz Schetyna i minister sportu Mirosław Drzewiecki są zapalonymi kibicami i wciąż podkreślają, jak bardzo im zależy na doprowadzeniu wszelkich działań do szczęśliwego końca. Tylko czy ktoś nad tym wszystkim panuje?

Dobre pytanie. Mam wrażenie, że nie bardzo. Komitety honorowe imprezy nie organizują, choć – i to mocno zawsze podkreślam – od czasu powstania spółki PL 2012 możemy powiedzieć, że proces przygotowań i prac nabiera tempa i coraz bardziej jest uporządkowany. Widać determinację premiera i ministra sportu. Coraz mocniej angażują się w te procesy miasta. Za małe jest jednak moim zdaniem rozpisanie tysięcy postępowań i działań na konkretnych ludzi czy agendy. Jednak po roku trzeba z całą uczciwością powiedzieć – już powinniśmy być kilka kroków dalej.

Uda się nam zorganizować Euro?

Myślę, że tak. Ale po polsku – prowizorycznie i na ostatnią chwilę.

Rz: Rok temu Polska i Ukraina otrzymały prawo zorganizowania piłkarskich mistrzostw Europy w roku 2012. Nie ma pan wrażenia, że gdyby UEFA przyznała nam organizację dziś, to sytuacja byłaby dokładnie taka sama? Niewiele zrobiliśmy przez ten rok.

To prawda, że straciliśmy dużo czasu i teraz nerwowo patrzymy na kalendarz. Pamiętam powszechną radość po wyborze Polski i całe rzesze polityków, którzy przez pierwsze trzy miesiące ustawiały się przed kamerami. Ale kiedy zaczęto coraz częściej pytać, co się robi w sprawie Euro, politycy zaczęli się chować.

Pozostało 92% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości