Kiedy czytałem niektóre komentarze po szczycie Unii Europejskiej w sprawie Gruzji, przyszły mi do głowy skojarzenia z krytyką służby zdrowia albo systemu edukacji – wszystko jedno, w jakim kraju na świecie. Nigdzie służba zdrowia, edukacja ani policja nie działają tak, by ludzie byli z nich zadowoleni. Nigdzie w Europie Unia Europejska nie ma dobrej prasy – w większości krajów ma coraz gorszą i im bardziej błyskotliwy komentator, tym trafniej wykazuje, jak beznadziejna i bez przyszłości jest to instytucja, zwłaszcza dla państw takich jak Polska, która w Unii jest spychana na margines przez Francję i Niemcy. Przede wszystkim przez Niemcy.
Profesor Zdzisław Krasnodębski w tekście „Stanowczość bezsilnej Europy“ („Rz“, 2.09.2008) zauważa, że „jeszcze nigdy kraje Unii Europejskiej nie były tak krytyczne wobec Rosji – ani w czasie wojny w Czeczenii, ani w czasie pomarańczowej rewolucji na Ukrainie“. Autor przytacza przykłady tej stanowczości: wystąpienia polityków francuskich, brytyjskiego ministra spraw zagranicznych, nawet Angela Merkel, w przeciwieństwie do szefa niemieckiej dyplomacji, potrafiła zdecydowanie skrytykować Rosjan za agresję na Gruzję. To wszystko jednak, według profesora, za mało.I nie jest on wyjątkiem. Przez polską prasę przetoczyło się ostatnio wiele komentarzy, z których wynika, że jedynie słuszną reakcją Unii byłoby nałożenie natychmiastowych sankcji na Rosję, odcięcie się od dostaw surowców z tego kraju, a jeszcze lepiej – zmobilizowanie nieistniejącej armii europejskiej i rozmieszczenie jej na granicach Unii z Rosją.
Problem w tym, że ci sami komentatorzy uważają, iż zacieśnianie współpracy unijnej w sferze polityki, zwłaszcza zagranicznej, nie ma sensu i nie służy interesom Polski. W myśl tego rozumowania Unia powinna podjąć energiczne, stanowcze i wspólne decyzje, unikając jednocześnie tworzenia instytucji, które takie decyzje mogłyby podjąć.
Ten postulat brzmi nieco groteskowo, ale w Polsce okazał się dość popularny wśród polityków i komentatorów krytycznych wobec ustaleń na szczycie Unii i generalnie wobec tej instytucji. Nasze dobre samopoczucie budzi zwłaszcza kapitulanctwo Zachodu w przeciwieństwie do naszej pryncypialności i dalekowzroczności w stosunkach z Rosją.
Profesor Krasnodębski pisze: „Bezsilność Europy jest (…) skutkiem nie tylko niedostatecznej siły militarnej, lecz też przyczyn kulturowych i politycznych. W postheroicznych społeczeństwach, nastawionych koncyliacyjnie i nielubiących ryzyka, sytych i wygodnickich, nikt nie zdobędzie się na energiczne działania. Europa nie zdobyłaby się na nie także wtedy, gdyby chodziło o Polskę, a nie o Gruzję“.