Kryzysowe pracusie

Teoretycznie większość z nas ma prawo do urlopu – i to jednego w roku przynajmniej dwutygodniowego. Teoretycznie, bo w praktyce pracujemy jak szaleni, i to często z własnej woli.

Publikacja: 26.06.2009 20:39

Jeszcze całkiem niedawno wydawało się, że Polacy trochę się wyluzowali, a wyścig szczurów czy firmowe wyjazdy integracyjne przestały ich bawić. Nikt już nie umierał za bilans – pracownicy poznali uroki oddalania się od firmy żwawym krokiem, np. w stylu nordic walking. Liczył się raczej kurs nurkowania w Egipcie przeplatany paleniem sziszy niż tytuł Pracownika Roku.

Zasmakowaliśmy w kursach w nieznane, najlepiej tam, skąd naszej firmy nie widać. Wolny czas był w cenie, a Polacy zaczęli dostrzegać uroki spędzania go w gronie najbliższych, a nie w towarzystwie, choćby najlepszego, szefa czy najweselszych współpracowników.

Niestety, bumelowanie "na wczasach w tych góralskich lasach" jest najwyraźniej w odwrocie. Okazuje się, że prawie 80 procent pracodawców nie udzieliło pracownikom należnych urlopów, a co trzeci zatrudniony dostał wolne, ale krótkie, a nie co najmniej dwutygodniowe. To dość zaskakujący wynik wskazujący na to, że znów zbyt wiele życia upływa nam w pracy.

Okazuje się, że w urlopowe tarapaty wpadli zarówno pracodawcy, jak i pracownicy. Ci pierwsi w ostatnich miesiącach, tnąc koszty, często byli zmuszeni zmniejszać załogę. Jednak zadań w firmach nie ubyło i ktoś musi je wykonać. Dlatego część szefów jest głucha na urlopowe błagania pracowników – nad ich wypoczynek przedkładają możliwie normalne funkcjonowanie firmy. Odpoczniecie, jak się skończy kryzys – mówią pracownikom, a kary nakładane przez inspektorów za urlopowe zaległości wliczają w koszty.

Jest jednak i druga strona medalu – pracownik mógłby pójść na urlop, ale się boi. Bo może szef spojrzy krzywym okiem, że w firmie jest ciężka sytuacja, a on myśli o odpoczynku? Może szef przypomni sobie, kto pracował, a kto urlopował, kiedy znów trzeba będzie kogoś zwolnić? Lepiej być na miejscu i trzymać rękę na pulsie – myślą pracownicy, przekonując przełożonego, że urlopu nie potrzebują. Pytanie tylko – jak długo.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/usowicz/2009/06/26/kryzysowe-pracusie/]Skomentuj[/link][/ramka]

Jeszcze całkiem niedawno wydawało się, że Polacy trochę się wyluzowali, a wyścig szczurów czy firmowe wyjazdy integracyjne przestały ich bawić. Nikt już nie umierał za bilans – pracownicy poznali uroki oddalania się od firmy żwawym krokiem, np. w stylu nordic walking. Liczył się raczej kurs nurkowania w Egipcie przeplatany paleniem sziszy niż tytuł Pracownika Roku.

Zasmakowaliśmy w kursach w nieznane, najlepiej tam, skąd naszej firmy nie widać. Wolny czas był w cenie, a Polacy zaczęli dostrzegać uroki spędzania go w gronie najbliższych, a nie w towarzystwie, choćby najlepszego, szefa czy najweselszych współpracowników.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości