Wicepremier wyśmiał choćby nabożne wpatrywanie się doradców Donalda Tuska w sondaże i podejmowanie pod ich wpływem ważnych decyzji – także gospodarczych. Ironicznie skomentował pomysł zamieniania złotego na euro w 2012 roku. Stwierdził – powtarzając wcześniejsze ostrzeżenia prezydenta Lecha Kaczyńskiego – że wspólna waluta może przynieść bezrobocie i recesję.
Kpinę z sondażowej polityki PO Tusk może potraktować pobłażliwie. Bardziej serio powinien jednak podejść do sprzeciwu PSL wobec swojej polityki podatkowej i szybkiego wprowadzenia euro. Najbardziej zaś premier powinien się zaniepokoić sugestiami, że w 2011 roku wyborom prezydenckim mogłyby towarzyszyć przyspieszone parlamentarne. W takiej sytuacji bowiem Donald Tusk, prowadząc kampanię prezydencką, nie mógłby raczej liczyć na stabilizację na zapleczu.
Pawlak doskonale wie, że wybory prezydenckie to czuły punkt Tuska, dlatego za spokój w koalicji żąda coraz wyższej ceny.
Politycy Platformy pocieszają się, że wywiad Waldemara Pawlaka dla "Newsweeka" to tylko powracające co pewien czas normalne żale słabszego koalicyjnego partnera. Kiedy jednak żale przybierają na sile, a Pawlak staje się odważniejszy, można odczytywać to jako sygnał słabnącej pozycji Tuska.
Wicepremier pozwala sobie na więcej, bo widzi, że premier nie stoi już na tak twardym gruncie, jak parę miesięcy temu. Ludowców prezydenckie ambicje Donalda Tuska nie obchodzą. Ale bardzo interesują ich wpływy PSL w koalicji. A im bliżej będzie wyborów, tym łatwiej będzie im te wpływy zdobywać.