Reklama

Berlin, Paryż i ta trzecia

Niemcy i Francja próbują ożywić dawny sojusz. Coraz głośniej mówią o włączeniu do niego Polski

Aktualizacja: 13.11.2009 10:45 Publikacja: 12.11.2009 20:08

Berlin, Paryż i ta trzecia

Foto: AFP

Między przywódcami Francji i Niemiec, którzy jeszcze niedawno walcząc o interesy gospodarcze swoich krajów nie szczędzili sobie słów krytyki, doszło do nagłego ocieplenia.

Angela Merkel i Nicolas Sarkozy postanowili wykorzystać rocznicę zakończenia I wojny światowej do odnowienia francusko-niemieckiego sojuszu, który przez kilkadziesiąt lat był motorem UE. Zapowiadają, że będą razem forsować kandydatów na najważniejsze stanowiska w Unii. W posiedzeniach rządów obu państw będzie niebawem uczestniczyć minister z kraju sąsiedniego. Jednak zdaniem ekspertów to wszystko tylko mizerne okruchy po czasach świetności, kiedy oba mocarstwa były w stanie przeforsować w Unii wszystko.

– Francusko-niemiecki motor mógł działać, kiedy w Unii było 15 krajów i brakowało instytucji umożliwiających podejmowanie decyzji. Teraz jest zupełnie inna sytuacja i wskrzeszenie tego tandemu jest niemożliwe – uważa Alexander Rahr z Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej.

Ekspert zwraca uwagę, że w umowie koalicyjnej nowego rządu CDU i FDP nie ma słowa o specjalnych relacjach z Francją, mówi się za to o zacieśnaniu współpracy z Polską w ramach Trójkąta Weimarskiego.

[wyimek]Istniejący od 1991 r. Trójkąt Weimarski ma szansę zastąpić słabnącą grupę G5[/wyimek]

Reklama
Reklama

– Nie tylko Niemcy, ale także Francja zaczyna traktować Polskę jako głównego gracza w Europie Środkowo-Wschodniej i chce z nią zacieśniać współpracę. Dla Paryża urosła ona do rangi drugiego sojusznika po Niemczech – mówi francuski politolog Dominique Moisi.

Przykładem zacieśniania współpracy polsko-francuskiej był zeszłotygodniowy szczyt, w czasie którego oba kraje zapowiedziały tworzenie wspólnej polityki w dziedzinie bezpieczeństwa. Priorytetowe traktowanie stosunków z Polską ogłosił też szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle, który w pierwszą podróż udał się do Warszawy.

Dla obu krajów Polska stała się atrakcyjnym partnerem odkąd pokazała, że w wielu sprawach jest w stanie stworzyć koalicję z Czechami, Słowacją, Węgrami, Litwą, Łotwą i Estonią. Do swoich argumentów potrafi też przekonać Bułgarię i Rumunię czy niektóre kraje skandynawskie, co pokazała, zgłaszając propozycję bardziej demokratycznego wyboru prezydenta UE i szefa unijnej dyplomacji.

Szanse na przejęcie roli motoru UE przez Trójkąt Weimarski rosną wraz z malejącym znaczeniem grupy G5 (Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Włochy i Hiszpania). Wielka Brytania jest przed wyborami parlamentarnymi, które prawdopodobnie wygrają dystansujący się od UE konserwatyści. Wpływy Włoch osłabły po skandalach wokół premiera Silvio Berlusconiego, a rządy Jose Luisa Zapatero zepchnęły Hiszpanię na obrzeża UE. Pierwszy test na wskrzeszenie Trójkąta Weimarskiego już 19 listopada podczas szczytu w sprawie obsady nowych stanowisk w UE.

– Chcemy, by na szefa dyplomacji został wybrany ktoś, kto ma wrażliwość wschodnioeuropejską. Unia odfajkowała nowe kraje członkowskie, dając im stanowisko szefa Parlamentu Europejskiego. To niezwykle ważna funkcja, ale nie decyzyjna – mówi eurodeputowany PO Jacek Saryusz-Wolski. Jego zdaniem odpowiednim kandydatem byłby prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves, który dzisiaj został oficjalnie zgłoszony przez swój rząd.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/11/13/wojciech-lorenz-berlin-paryz-i-ta-trzecia/]Skomentuj[/link][/ramka]

Między przywódcami Francji i Niemiec, którzy jeszcze niedawno walcząc o interesy gospodarcze swoich krajów nie szczędzili sobie słów krytyki, doszło do nagłego ocieplenia.

Angela Merkel i Nicolas Sarkozy postanowili wykorzystać rocznicę zakończenia I wojny światowej do odnowienia francusko-niemieckiego sojuszu, który przez kilkadziesiąt lat był motorem UE. Zapowiadają, że będą razem forsować kandydatów na najważniejsze stanowiska w Unii. W posiedzeniach rządów obu państw będzie niebawem uczestniczyć minister z kraju sąsiedniego. Jednak zdaniem ekspertów to wszystko tylko mizerne okruchy po czasach świetności, kiedy oba mocarstwa były w stanie przeforsować w Unii wszystko.

Reklama
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Nowy plan Tuska: gospodarka, energetyka i specjalna misja Sikorskiego
Publicystyka
Konrad Szymański: Jaka Unia po szkodzie?
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy Polska naprawdę powinna bać się bardziej sojuszniczych Niemiec niż wrogiej jej Rosji?
Publicystyka
Adam Bielan i Michał Kamiński podłożyli ogień pod koalicję. Donald Tusk ma problem
Publicystyka
Marek Migalski: Dekonstrukcja rządu
Reklama
Reklama