Krytyka ust nie zamyka

Nie żyjemy w czasach, gdy skrytykowanie osoby publicznej lub jej poglądów przez sterowaną partyjnie i cenzurowaną prasę oznaczało dla tej osoby niemal śmierć cywilną – pisze konstytucjonalista

Publikacja: 26.05.2010 01:47

Krytyka ust nie zamyka

Foto: Rzeczpospolita

Przy okazji sporów, jakie wywołała przed niejakim czasem audycja, w której osoby spotkane na ulicy przez reportera telewizyjnego w dniach żałoby narodowej wypowiadały sąd na temat biegu spraw w naszym kraju, powstało pytanie, czy publiczna krytyka cudzych poglądów lub sposobu prezentowania przez kogoś jakichś ważnych wydarzeń godzi w zasadę wolności słowa. Niektórzy publicyści krytykę taką gotowi są utożsamić z cenzurą, niedopuszczaniem do publicznego dialogu, zamykaniem ust inaczej myślącym. Nie podzielam takiego stanowiska.

[wyimek]Gdybym w „Rzeczpospolitej” ogłosił np., że jestem zwolennikiem zapłodnienia in vitro, to nie dziwiłbym się potępieniu ze strony katolickich duchownych[/wyimek]

W szczególności nie wydaje mi się trafny pogląd, że krytyka podejmowana jednocześnie przez wielu popularnych komentatorów lub osoby o znanych nazwiskach, znajdująca wyraz w mediach cieszących się znacznym zainteresowaniem, np. w poczytnych gazetach, niszczy wolność słowa. Ci, którzy stawiają sprawę w ten właśnie sposób, są niekiedy gotowi podejrzewać, że krytyka taka jest inspirowana zza kulis przez jakichś medialnych manipulantów lub stanowi rezultat zmowy.

[srodtytul]Instrument swobody[/srodtytul]

Nie jest oczywiście wykluczone, że krytyczne (podobnie zresztą jak pochlebne) opinie są pochodną podzielanych przez pewną liczbę komentatorów przekonań politycznych, a także idei etycznych, estetycznych i religijnych. W świetle tych przekonań dokonują oni podobnej ceny poglądów, zjawisk lub osób. Nie musi to wcale znaczyć, że mamy do czynienia ze spiskiem lub nagonką, której zamierzonym celem miałoby być wykluczenie krytykowanych z grona uczestników społecznej wymiany myśli.

Gdybym np. ogłosił w „Rzeczpospolitej”, że jestem zwolennikiem zapłodnienia in vitro, i gdyby taka deklaracja została w ogóle dostrzeżona i uznana za mogącą wywrzeć wpływ na czyjeś myślenie i działanie, to nie dziwiłbym się potępieniu, które spotkałoby mnie ze strony katolickich duchownych, mediów i opinii publicznej. Ktoś, kto w imię katolickich zasad moralnych przeciwstawi się publicznie dopuszczalności rozwodów, może oczekiwać ostrego, a nawet prześmiewczego, potraktowania przez media laickie i opinię.

Nie byłoby też niczym niezwykłym, gdyby artykuł popierający ideę eutanazji został odrzucony przez redakcję np. „Naszego Dziennika”, podobnie jak protest przeciw aborcji np. przez jakieś pismo feministyczne. Czy takie działania można uznać za posiadające znamiona cenzury, za coś, co sprzeciwia się wolności słowa?

Tak by mogło być, gdyby rynek mediów nie miał charakteru pluralistycznego, gdyby rzeczywiście całość wymiany myśli zawłaszczona została przez jeden tylko kierunek ideowy. Jeśli nawet przyjąć za prawdę, że na rynku tym dominują np. wydawcy o liberalnym nastawieniu, to nie są to wydawcy jedyni. Zresztą poza tradycyjnymi środkami masowej komunikacji od kilku lat dynamicznie rozwija się Internet, do którego bardzo szybko przenosi się publiczna wymiana myśli. Gdy nie zostanie on poddany urzędowej kontroli i reglamentacji, będzie instrumentem pozwalającym swobodnie wypowiedzieć się ludziom o wszelkich możliwych, niekiedy skrajnie przeciwstawnych i najdziwaczniejszych, poglądach.

Tak jest zresztą już dzisiaj. Można co prawda za pośrednictwem Internetu organizować nagonki i podejmować próby sterowania opinią, ale dotychczas nie udaje się go jednostronnie zmonopolizować dla wyrażania poglądów krytycznych lub pochwalnych w jakiejkolwiek kwestii ani też dla celowego ukrywania lub zniekształcania jakichś wiadomości. Bardzo wielu publicystów i komentatorów, których artykuły można znaleźć na papierowych stronach gazet i czasopism, korzysta także z Internetu, głównego już, a przy tym interaktywnego, środka przekazu.

[srodtytul]Cenzura nie istnieje[/srodtytul]

Jestem przekonany, że krytyki jakichś poglądów nie powinno się z góry dyskwalifikować moralnie jako wyrażanej przez ludzi podejrzanej konduity lub o niewłaściwej przynależności (np. do salonu). Krytyka taka sama zresztą podlega ocenie. Wypowiadanie poglądów, ich krytykowanie, odpieranie krytyki i upowszechnianie odpowiedzi na dawany krytyce odpór to najnormalniejszy tok rzeczy. Nie ma on nic wspólnego z cenzurą. Jest tak nawet wówczas, gdy dana osoba uznaje swój pogląd za jedynie słuszny, a każdy przeciwny za nie do przyjęcia.

Wracając do przykładu, od którego rozpocząłem ten artykuł, krytycy audycji telewizyjnej sami zostali skrytykowani, a negatywna jej ocena została przez innych odrzucona. Autorzy audycji zaś mieli w wielu miejscach możliwość obrony swojego stanowiska. Podobne sytuacje są dziś powszechne, że wspomnę przypadek głośnych niedawno publikacji na temat Lecha Wałęsy.

Na szczęście nie żyjemy już w czasach, gdy krytyka osoby publicznej lub jej poglądów przez sterowaną partyjnie i cenzurowaną prasę oznaczała dla tej osoby niemal śmierć cywilną. Osoba taka traciła możliwość wypowiedzi nie tylko we własnej obronie, ale na każdy inny temat. Także ci, którzy mieli zamiar ująć się za nią, nie byli dopuszczani do głosu, a nawet podlegali prześladowaniom przez władze publiczne. To właśnie była cenzura, i to w jej najgorszej postaci.

Między cenzurą a krytyką prowadzoną z udziałem nawet wielu osób, najostrzejszą i niesprawiedliwą, jest więc zasadnicza różnica. Krytyka ust nie zamyka, cenzura je cementuje.

[i]Autor jest profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, znawcą tematyki konstytucyjnej, stałym współpracownikiem „Rzeczpospolitej”[/i]

Przy okazji sporów, jakie wywołała przed niejakim czasem audycja, w której osoby spotkane na ulicy przez reportera telewizyjnego w dniach żałoby narodowej wypowiadały sąd na temat biegu spraw w naszym kraju, powstało pytanie, czy publiczna krytyka cudzych poglądów lub sposobu prezentowania przez kogoś jakichś ważnych wydarzeń godzi w zasadę wolności słowa. Niektórzy publicyści krytykę taką gotowi są utożsamić z cenzurą, niedopuszczaniem do publicznego dialogu, zamykaniem ust inaczej myślącym. Nie podzielam takiego stanowiska.

Pozostało 90% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości