Czy prawem człowieka jest nauczanie etyki w szkole podstawowej, a jej brak dyskryminacją? A nauczanie estetyki? Albo drugiego języka? I czy z powodu ich braku można pozwać państwo polskie przed Trybunał Praw Człowieka? Absurd tego rozumowania bije w oczy. Naprawdę chodzi o operację rugowania religii z procesu edukacji. Domaganie się, aby istniała alternatywa dla religii, jest tego pierwszym krokiem. A dlaczego nie ma być alternatywy dla lekcji historii?
Lekcje religii nie służą przymusowemu nawracaniu. Można zresztą na nie nie uczęszczać. Pomysł, aby alternatywą dla nich była etyka, budzić musi wątpliwości. Wynika z tego, że religia to oparta na wierze etyka. Współcześnie coraz częściej słyszymy tego typu redukcyjne interpretacje. Elementarna refleksja nad religią demaskuje ich prymitywizm. O ile etyka wyrasta z religii i wszystkie jej próby niereligijnego zakorzenienia okazały się ułomne, o tyle religia etykę zdecydowanie przerasta.
Lekcje religii nie są obowiązkowe. Interwencje Trybunału w Strasburgu, aby zapewnić im alternatywę, są pierwszym krokiem do ich eliminacji. To kolejne tego typu posunięcie europejskich sędziów po ukaraniu Włoch za krzyże w klasach szkolnych. Trybunał Praw Człowieka usiłuje rugować religię ze sfery publicznej. Działanie to odbija antyreligijne nastawienie współczesnych elit europejskich. Jest również elementem współczesnego utopijnego podejścia do prawa, które coraz głębiej ingeruje w życie społeczne i ogranicza naszą wolność choćby pod hasłem arbitralnie interpretowanych praw człowieka. A sędziowie stają się nową kastą, która suwerennie decydować zaczyna o kształcie naszego świata.
[ramka][link=http://blog.rp.pl/wildstein/2010/06/16/strasburska-ofensywa/]Skomentuj[/link][/ramka]