Reklama

Nie ma wyborów, nie ma fetowania Sierpnia 1980

Zamiast wielkiej imprezy w 30. rocznicę powstania „Solidarności” będzie rewia prowincjonalna. Czy przypadkiem nie dlatego, że PO już ma prezydenta?

Publikacja: 03.08.2010 03:49

Miało być hucznie, międzynarodowo i przełomowo: światowe gwiazdy muzyki, ważni politycy i show, jakiego kraj nie widział.

Jest co świętować. Za progiem 30. rocznica wydarzeń w Stoczni Gdańskiej: powstania „Solidarności”, początku legendy Lecha Wałęsy i rozpoczęcia procesu rozsadzania od środka systemu komunistycznej opresji. Nie tylko w Polsce: w całej Europie Środkowo-Wschodniej. W exposé jesienią 2007 r. premier Donald Tusk przypominał, że wolność i solidarność, to „dwa wielkie marzenia Polaków, które narodziły się w sierpniu roku 1980”.

W lutym 2009 roku Tusk zapowiadał oszczędności na organizacji 20. rocznicy wyborów z 4 czerwca 1989 r., ale dodawał: „bardzo nam zależy na tym, aby upadek komunizmu w Europie kojarzył się jednoznacznie z »Solidarnością«, nie tylko z czerwcem, ale i z sierpniem (...). Gdańsk jest tu oczywiście symbolem najbardziej nośnym”.

I rzeczywiście, do pewnego momentu wyglądało na to, że dla Platformy uroczyste obchody 30. rocznicy Sierpnia to zadanie wagi najwyższej.

W nieoficjalnych rozmowach politycy PO nie kryli, że gdańska feta ma ostatecznie unieważnić podział na „Polskę solidarną” i „Polskę liberalną” wykreowany przez PiS w kampanii wyborczej 2005 r.

Reklama
Reklama

I pokaże, że przeciwnicy PiS stoją nie tam, „gdzie ZOMO”, tylko tam, gdzie Lech Wałęsa.

Jak ujawniła w marcu „Rz”, szykowały się w związku z tym dwie konkurencyjne imprezy rocznicowe. Pierwszą organizował NSZZ „Solidarność”. Głównym punktem miał być uroczysty zjazd związku, na którym obecność zapowiadał ówczesny prezydent Lech Kaczyński.

Drugą imprezę organizowało Europejskie Centrum Solidarności, któremu rząd obiecał na obchody 20 mln zł.

I to miały być te „właściwe obchody” – z udziałem premiera Tuska i wielu gości zagranicznych.

Z marcowych ustaleń „Rz” wynikało jednak, że choć przygotowania są prowadzone chaotycznie, to najbardziej uroczystości może zaszkodzić jej dwutorowość – bo wagi samej rocznicy nikt nie kwestionował.

Dziś „Gazeta Wyborcza” donosi, że budżet obchodów rocznicowych został okrojony niemal o połowę, sławy muzyki się do Gdańska nie wybierają, a zapraszaniem polityków zagranicznych MSZ po prostu się nie zajął.

Reklama
Reklama

Łatwo za tę kronikę zapowiedzianej klęski winić kryzys (w końcu rząd powtarza, jak bardzo musi oszczędzać) albo wyszydzane w niemieckich kabaretach „polskie nieudacznictwo”. Ale czy odpowiedź na pytanie, „dlaczego PO już nie potrzebuje rocznicy sierpnia”, nie jest inna?

Plan hucznych obchodów powstawał, gdy kandydatem PO na prezydenta miał być Donald Tusk, a wybory prezydenckie planowano na październik. Sierpniowa feta miała być jednocześnie wielkim mityngiem wyborczym Tuska, początkiem zwycięskiego marszu do pałacu. Po to Platforma potrzebowała gwiazd, fajerwerków i całego blasku legendy „S”.

Wskutek katastrofy smoleńskiej wybory prezydenckie odbyły się w czerwcu i lipcu. Decyzją Tuska kandydował w nich Bronisław Komorowski, i wygrał. I oto nagle się okazało, że rocznica powstania „S” jest sierotą.

PO ma dziś prezydenta.

A legenda?

Legendę można odesłać do muzeum.

Publicystyka
Jan Zielonka: Lottokracja na ratunek demokracji
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Pożar w PiS. Czy partia bezpowrotnie straciła część wyborców na rzecz obu Konfederacji?
Publicystyka
Grzegorz Rzeczkowski: Odpowiedź na wywiad z Jackiem Gawryszewskim
Publicystyka
Jakub Sewerynik: Komu przeszkadzała Chanuka w Pałacu Prezydenckim?
Publicystyka
Marek A. Cichocki: Czy dla europejskiej prawicy MEGA to dar niebios?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama