Miało być hucznie, międzynarodowo i przełomowo: światowe gwiazdy muzyki, ważni politycy i show, jakiego kraj nie widział.
Jest co świętować. Za progiem 30. rocznica wydarzeń w Stoczni Gdańskiej: powstania „Solidarności”, początku legendy Lecha Wałęsy i rozpoczęcia procesu rozsadzania od środka systemu komunistycznej opresji. Nie tylko w Polsce: w całej Europie Środkowo-Wschodniej. W exposé jesienią 2007 r. premier Donald Tusk przypominał, że wolność i solidarność, to „dwa wielkie marzenia Polaków, które narodziły się w sierpniu roku 1980”.
W lutym 2009 roku Tusk zapowiadał oszczędności na organizacji 20. rocznicy wyborów z 4 czerwca 1989 r., ale dodawał: „bardzo nam zależy na tym, aby upadek komunizmu w Europie kojarzył się jednoznacznie z »Solidarnością«, nie tylko z czerwcem, ale i z sierpniem (...). Gdańsk jest tu oczywiście symbolem najbardziej nośnym”.
I rzeczywiście, do pewnego momentu wyglądało na to, że dla Platformy uroczyste obchody 30. rocznicy Sierpnia to zadanie wagi najwyższej.
W nieoficjalnych rozmowach politycy PO nie kryli, że gdańska feta ma ostatecznie unieważnić podział na „Polskę solidarną” i „Polskę liberalną” wykreowany przez PiS w kampanii wyborczej 2005 r.