Po insynuacjach Janusza Palikota, że to pijany Lech Kaczyński był odpowiedzialny za katastrofę smoleńską, i po publicznym nawoływaniu do rozgrzebywania grobów, w obrębie PO pojawiły się głosy wyzywające do usunięcia posła z Biłgoraja z partii. Ten zagroził, że jeśli do tego dojdzie, to założy własne ugrupowanie polityczne. Prognozował, iż zyska ono poparcie milionów Polaków.
W zorganizowanej w nocy z 9 na 10 sierpnia przed Pałacem Prezydenckim przez pana Dominika Tarasa demonstracji pod nazwą "Akcja krzyż" po raz pierwszy mogliśmy się przyjrzeć potencjalnym aktywistom tej partii. Uczciwie trzeba przyznać, że ludzie ci, idąc za przykładem swego mistrza, wprowadzili do debaty publicznej zupełnie nową jakość.
[srodtytul]Kariera Palikota [/srodtytul]
W etyce, podobnie jak w fizyce, obowiązuje zasada grawitacji. Gdy ktoś traci podparcie w postaci pewnych elementarnych zasad, zaczyna spadać i robi to coraz szybciej. Mechanizm ten wręcz modelowo zadziałał w przypadku posła Palikota.
Początki jego polityczno-medialnej kariery były w złym guście, ale w gruncie rzeczy dość niewinne. Oto pochodzący z Biłgoraja producent tanich win musujących, by zwrócić na siebie uwagę, zaczął pokazywać się w mediach z raczej rzadko używanymi w publicznych dyskusjach gadżetami: a to przyniósł na konferencję prasową świński ryj, a to wymachiwał przed kamerami gumowym penisem. W dużej części społeczeństwa budziło to niesmak, ale była pewna grupa, która między meczem piłkarskim a koncertem disco polo wyraźnie się tym ekscytowała.