Bez rehabilitacji ofiar Katynia i bez ujawnienia akt śledztwa w sprawie tej zbrodni trudno będzie mówić o prawdziwym porozumieniu Polski z Rosją
Klimat między Moskwą a Warszawą stopniowo ulega poprawie. Dowodzą tego kolejne wizyty, spotkania, deklaracje polityków, a nawet komentarze mediów. Wciąż jednak nie widać konkretów w sprawach dla Polski kluczowych. Do „pragmatycznej współpracy bez ideologizacji” zachęca w przeddzień swojej wizyty w Polsce szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow na łamach „Gazety Wyborczej”. Rosyjski minister mówi o „nowej, konstruktywnej jakości” we wzajemnych relacjach. I rzeczywiście wszyscy tę „nową jakość” widzimy. To intensywny – w porównaniu z tym, co było wcześniej – dialog na najwyższym szczeblu, na poziomie współpracy parlamentarnej i regionalnej.
To inny ton rosyjskich polityków i mediów – bez zaczepek i złośliwości – gdy wspominają o Polsce. To rosnąca wymiana handlowa i nowe projekty biznesowe, o których nie dyskutowano by bez poprawy klimatu politycznego. Ławrow, a przed nim wielu polityków i komentatorów z Moskwy, podkreśla rolę, jaką – paradoksalnie – w rosyjsko-polskim zbliżeniu odegrała tragedia pod Smoleńskiem. Rzeczywiście, stała się ona, jak pisze szef rosyjskiej dyplomacji, pewnym „katalizatorem”. Ale normalizacja na linii Warszawa – Moskwa nie zaczęła się przecież 10 kwietnia 2010 roku.
Szef rosyjskiej dyplomacji przyjeżdża do Warszawy przed objęciem przez Polskę przewodnictwa UE w drugiej połowie przyszłego roku. Powstaje zatem pytanie, czy Moskwa chce naprawdę poprawiać stosunki z Polską. Czy też chce tylko, aby Polska nie zakłócała rosyjskiej współpracy z Europą. Odpowiedzią na to pytanie nie będą kolejne przyjazne słowa czy gładkie deklaracje, ale konkrety w rozwiązywaniu najtrudniejszych kwestii spornych na linii Warszawa – Moskwa.
Zostawmy historię historykom – powtórzył przed przyjazdem do Polski Siergiej Ławrow. Wiele razy to zdanie padało także w Polsce i na roz- maitych wspólnych spotkaniach. Prawda jest jednak taka, że bez decyzji politycznych w Moskwie i Warszawie, ale przede wszystkim w Moskwie, najbardziej bolesnych problemów historycznych rozwiązać się nie da.