Ale na temat waszego programu przeważała w mediach opinia inna, negatywna.
Bo celowo tworzy się wokół nas taką atmosferę. To działa jak maszynka. Komisja etyki TVP tworzy o "Warto rozmawiać" raport, raport nagłaśnia "GW", potem pisze o tym Magdalena Środa, przez dwa dni wałkuje to TOK FM i tworzy się atmosferę, że z programem jest jakiś problem. Tymczasem do tego programu przychodzili m.in. śp. Aram Rybicki, śp. Sebastian Karpiniuk. Przychodzą prof. Wojciech Sadurski, prof. Jan Hartman, Dariusz Szwed, Bartosz Arłukowicz, prof. Tadeusz Iwiński, prof. Marek Rocki, Jarosław Gowin, Andrzej Halicki, Katarzyna Piekarska – może by ich spytać, czy czują się u nas kneblowani, zaszczuci, poniżani, zakrzyczani czy manipulowani?
Władze TVP realizują linię waszych ideowych przeciwników?
Nasz program był inny od wszechobecnego standardu. A mówi się, że inność to zaleta... W sensie komercyjnym na pewno to prawda. I nagle okazuje się, że trzeba go ostrzyc, przyfastrygować, wykastrować. Dlaczego? W imię politycznej poprawności? W imię koniunkturalnych interesów? Czy może – bo Grzegorzowi Schetynie się nie podoba? Bo gdyby chodziło o jakieś niedostatki programu, to władze TVP podjęłyby trud współpracy z nami, żeby program polepszyć, żeby podnieść jego marketingową wartość – a nie było żadnego ruchu w tę stronę. Wygląda na to, że poszedł komunikat, aby nas zlikwidować. Mówiło się, że telewizja publiczna jest upolityczniona, a takie akcje jak decyzja w naszej sprawie to kliniczny przykład upolitycznienia.
Niemniej nie ukrywasz swoich poglądów, jesteś postacią wyrazistą. Czy na taką wyrazistość jest miejsce właśnie w telewizji publicznej?
Ależ media idą w stronę wyrazistości! I to nieuniknione, bo tak kształtuje nowego widza popkultura. Nowy widz, ukształtowany przez gry komputerowe, krótkie hasła reklamowe i Internet, oczekuje silnych emocji i wyrazistych tez. Telewizja publiczna musi walczyć o tego widza i dlatego nie może od wyrazistości uciekać. Więcej – to dla niej szansa, powinna na nią stawiać. Oczywiście musi to być wyrazistość w różnych kierunkach – bo publiczna telewizja nie może być nachylona w jedną stronę. Natomiast powinna mieć wiele programów. O skrajnie różnych wrażliwościach, ale połączonych cechą wspólną – bardzo wyrazistych. W ten sposób mogłaby zdobywać nowego widza.