Jan Pospieszalski o Warto rozmawiać

Jan Pospieszalski: Premier oficjalnie odebrał mi prawo wykonywania zawodu! To rzecz bezprecedensowa w zachodniej demokracji – mówi dziennikarz telewizyjny Piotrowi Skwiecińskiemu

Publikacja: 04.01.2011 18:48

Telewizja publiczna nie może uciekać od wyrazistości. Musi walczyć o nowego widza, który oczekuje si

Telewizja publiczna nie może uciekać od wyrazistości. Musi walczyć o nowego widza, który oczekuje silnych emocji i wyrazistych tez - uważa Jan Pospieszalski

Foto: Forum, Artur Chmielewski archm Artur Chmielewski

Może telewizja publiczna bez Jana Pospieszalskiego będzie lepsza?

Nie mnie oceniać, ale nie sądzę. My odróżniamy się, czy raczej odróżnialiśmy się od reszty oferty publicystycznej TVP, między innymi proponując pogłębione ujęcie tematu. Staramy się zwrócić uwagę na poważniejsze problemy, nad którymi nie pochylają się inni, realizujący prawie bez wyjątku schemat pt. rąbanina antagonistów partyjnych.

 

 

Twierdzisz, że inne publicystyczne propozycje TVP odbiegają od was in minus pod względem poziomu intelektualnego?

Znów – nie chcę oceniać redaktorów innych programów, ale na przykład tylko my w publicystyce telewizyjnej zwróciliśmy uwagę na przedrukowany przez "Wyborczą" artykuł Siergieja Karaganowa proponujący stworzenie związku między UE a Rosją. Teraz po kilku miesiącach z gorzką satysfakcją można by powiedzieć: "a nie mówiłem". Mieliśmy odwagę dostrzegać problem tam, gdzie inni się już dogadali – choćby w kwestii Karty praw podstawowych czy uznania Kosowa… Jak to mówią – mamy trochę inną wrażliwość…

Była też inna istotna różnica. Taka, że my byliśmy tym programem, który miał format pozwalający gościom – a zawsze było ich kilku, zazwyczaj z różnych stron barykady – na wypowiedzi mniej ograniczone czasowo niż gdzie indziej. Na trzy – cztery akapity swobodnej wypowiedzi, na realną polemikę.

A może rację mają ci, którzy twierdzą, że wasz program jest robiony w widoczny sposób pod realizowaną przez prowadzącego tezę ideologiczną, polityczną? I że to jest widoczne, mimo że są zapraszani również goście o innych poglądach?

Nie będę polemizował z subiektywnymi opiniami. Sami goście uważają inaczej. W naszej obronie wypowiada się Zbyszek Hołdys czy na Salonie24 prof. Wojciech Sadurski – jako żywo nie konserwatysta, walczący liberał, nasz wielokrotny gość. Mówi, że nigdy nie czuł się u nas zmanipulowany.

Ale wasi przeciwnicy mówią: teza ideologiczno-polityczna jest u was artykułowana tak silnie, przez zachowanie prowadzącego, podejście do tematyki i dobór gości, że mimo iż tych uczestników programu, którzy mają inne zdanie, nikt nie cenzuruje, to i tak pełnią oni rolę wyłącznie "uwiarygadniacza" dla tej tezy.

Moim zdaniem żyjemy w świecie, w którym debata jest tak jednostronna, że każdy głos odmienny od mainstreamowego jest traktowany jako próba przeforsowania czegoś na siłę. Czy teza, która się nie podoba, ma prawo być głoszona? Jest kilka takich gorących tematów, w których każde inne zdanie niż mainstreamowe jest traktowane jako coś niebywałego. W związku z tym, jeśli prowadzący program jest rozpoznawany jako ten, który ma swój pogląd i go wyraża, to tylko lepiej, bo w takim razie nie może on nikogo zmanipulować. To właśnie stwarza widzom możliwość prawdziwej oceny, to właśnie jest fair play.

Ale na temat waszego programu przeważała w mediach opinia inna, negatywna.

Bo celowo tworzy się wokół nas taką atmosferę. To działa jak maszynka. Komisja etyki TVP tworzy o "Warto rozmawiać" raport, raport nagłaśnia "GW", potem pisze o tym Magdalena Środa, przez dwa dni wałkuje to TOK FM i tworzy się atmosferę, że z programem jest jakiś problem. Tymczasem do tego programu przychodzili m.in. śp. Aram Rybicki, śp. Sebastian Karpiniuk. Przychodzą prof. Wojciech Sadurski, prof. Jan Hartman, Dariusz Szwed, Bartosz Arłukowicz, prof. Tadeusz Iwiński, prof. Marek Rocki, Jarosław Gowin, Andrzej Halicki, Katarzyna Piekarska – może by ich spytać, czy czują się u nas kneblowani, zaszczuci, poniżani, zakrzyczani czy manipulowani?

Władze TVP realizują linię waszych ideowych przeciwników?

Nasz program był inny od wszechobecnego standardu. A mówi się, że inność to zaleta... W sensie komercyjnym na pewno to prawda. I nagle okazuje się, że trzeba go ostrzyc, przyfastrygować, wykastrować. Dlaczego? W imię politycznej poprawności? W imię koniunkturalnych interesów? Czy może – bo Grzegorzowi Schetynie się nie podoba? Bo gdyby chodziło o jakieś niedostatki programu, to władze TVP podjęłyby trud współpracy z nami, żeby program polepszyć, żeby podnieść jego marketingową wartość – a nie było żadnego ruchu w tę stronę. Wygląda na to, że poszedł komunikat, aby nas zlikwidować. Mówiło się, że telewizja publiczna jest upolityczniona, a takie akcje jak decyzja w naszej sprawie to kliniczny przykład upolitycznienia.

Niemniej nie ukrywasz swoich poglądów, jesteś postacią wyrazistą. Czy na taką wyrazistość jest miejsce właśnie w telewizji publicznej?

Ależ media idą w stronę wyrazistości! I to nieuniknione, bo tak kształtuje nowego widza popkultura. Nowy widz, ukształtowany przez gry komputerowe, krótkie hasła reklamowe i Internet, oczekuje silnych emocji i wyrazistych tez. Telewizja publiczna musi walczyć o tego widza i dlatego nie może od wyrazistości uciekać. Więcej – to dla niej szansa, powinna na nią stawiać. Oczywiście musi to być wyrazistość w różnych kierunkach – bo publiczna telewizja nie może być nachylona w jedną stronę. Natomiast powinna mieć wiele programów. O skrajnie różnych wrażliwościach, ale połączonych cechą wspólną – bardzo wyrazistych. W ten sposób mogłaby zdobywać nowego widza.

Okienko pisowskie, okienko platformerskie, okienko palikotystów…?

Nie, bo ta wyrazistość nie może być redukowana tylko do kontekstu politycznego. Rzeczywistość stawia pytania, a odpowiedzi na nie wymykają się zerojedynkowemu układowi partyjnemu. W Polsce wszystko zostało sprowadzone do tego wymiaru i to nie pozwala na sensowną rozmowę. Okazało się, że żyjemy w kraju, w którym odpowiedzią na jakikolwiek argument strony przeciwnej może być powiedzenie, że Jarosław Kaczyński chodzi z pochodnią po Krakowskim Przedmieściu albo że Donald Tusk jest ruskim czy niemieckim agentem. Przecież to paraliżuje wszelki dialog, np. na temat planu konwergencyjno-dyfuzyjnego rozwoju Polski ministra Boniego, a nawet na temat stanu PKP.

I uważasz, że "Warto rozmawiać" umożliwia taką rozmowę, wymyka się tym schematom?

Ja chciałbym o tym rozmawiać i staramy się to robić. Tylko że nam odmawia się prawa do takiej rozmowy. Bo po 10 kwietnia program "Warto rozmawiać" został skutecznie zakwalifikowany jako miejsce, w którym wybuchają smoleńskie granaty i w którym się niszczy obóz władzy. Zostałem nazwany przez premiera propagandzistą PiS. Premier rządu oficjalnie odebrał mi prawo wykonywania zawodu! To rzecz bezprecedensowa w zachodniej demokracji. A kolejną rzeczą bezprecedensową jest to, że premier uczynił tak na podstawie filmu "Solidarni 2010", o którym jednocześnie otwarcie powiedział, że go nie oglądał!

Nagonka na "Solidarnych" była motywowana polityczną nienawiścią, to oczywiste. Ale czy tylko tym? Czy broniłbyś wszystkich stron tego filmu?

Według mnie Ewa Stankiewicz zrobiła świetny poruszający film. Ale nie odmawiam nikomu prawa do krytyki – przyjmuję to z pokorą. Ten film może i miał niedoróbki. Ale pokażcie te lepsze filmy o tym, co się działo przed pałacem. Nikt ich nie pokaże, bo ich po prostu nie ma. Nikt poza nami nie poważył się na zrobienie filmu dotyczącego tego, co po 10 kwietnia działo się na Krakowskim Przedmieściu. A na całym świecie dokumentaliści, rasowi publicyści, filmowcy i nadawcy szukają przecież takich sytuacji, stają na uszach, by pokazać ludzi w sytuacjach ekstremalnych, w stanie silnych emocji. Swoisty bojkot tego tematu przez twórców i nadawców też pokazuje coś istotnego, dotyczącego polskiej debaty publicznej.

Co pokazuje?

To samo, co los "Warto rozmawiać". Można to postrzegać jako próbę eliminacji resztek patriotycznej, narodowej czy konserwatywnej wrażliwości na ekranie TVP, resztek symetrii w debacie publicznej na antenie publicznej.

Rzeczywiście wrażliwość konserwatywna w telewizji publicznej to resztki?

Tak, i co więcej, nigdy nie było tam dla nas dobrych czasów. Przez sześć lat obecności w TVP, z krótkim wyjątkiem prezesury Wildsteina, nasza wrażliwość nie była traktowana jako równoprawny głos w debacie. Na tych korytarzach nigdy nie czuliśmy się u siebie. Zawsze musieliśmy walczyć, wyszarpywać rzeczy, które inne programy dostawały w sposób automatyczny.

A może po prostu musicie odejść, bo wyczerpała się formuła, bo spadła oglądalność?

Trudno mówić o oglądalności, kiedy nie ma promocji programu, nie ma informowania o nim, kiedy nie ma normalnego traktowania audycji. Kiedy nawet przenosząc program na inny dzień tygodnia, nie informuje się o tym widzów na antenie. Kiedy konsekwentnie audycję skraca się i przenosi na coraz bardziej kuriozalnie późną porę. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy chyba osiem razy zmienialiśmy miejsce w ramówce. To działa przeciw nawykom widza.

My jesteśmy skłonni do zmieniania programu – na poziomie estetyki, scenografii, wystroju, w pewnym sensie nawet formuły. Ale kierownictwo TVP nie chce takiej rozmowy. Nikt z nami ostatnio nie współpracował na poziomie badań widowni, badań marketingowych, wizerunkowych, eliminowania ewentualnych słabszych stron audycji. Nikt nie chciał poprawiać programu razem z nami – co w stacjach komercyjnych jest oczywiste.

Co teraz?

Mamy jeszcze osiem odcinków do końca. Trochę się czuję jak Elvin Jones, taki perkusista, który grał z Coltrane'em i mawiał: graj każdy koncert tak, jakby to był twój ostatni koncert…

Jan Pospieszalski jest publicystą, autorem programów telewizyjnych (m.in. "Swojskie klimaty" oraz od 2004 r. "Warto rozmawiać"). Jest także kompozytorem i muzykiem: grał na kontrabasie w zespołach jazzowych oraz na gitarze basowej (od 1976 r.) w zespole Czerwone Gitary. Od 1980 r. współpracował z duetem fortepianowym Marek i Wacek. Od 1986 do 1998 r. był basistą i menedżerem zespołu Voo Voo

Może telewizja publiczna bez Jana Pospieszalskiego będzie lepsza?

Nie mnie oceniać, ale nie sądzę. My odróżniamy się, czy raczej odróżnialiśmy się od reszty oferty publicystycznej TVP, między innymi proponując pogłębione ujęcie tematu. Staramy się zwrócić uwagę na poważniejsze problemy, nad którymi nie pochylają się inni, realizujący prawie bez wyjątku schemat pt. rąbanina antagonistów partyjnych.

Pozostało 96% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości