Zbigniew Ziobro - wróg publiczny nr 2

Teoria, iż Ziobro od wielu miesięcy gra na wysiudanie Kaczyńskiego z fotela lidera PIS, wydaje się być niepodparta faktami

Publikacja: 08.07.2011 11:34

Zbigniew Ziobro - wróg publiczny nr 2

Foto: W Sieci Opinii

Wczorajszego poranka w radiowej Trójce pani B. Płomecka, korespondentka tej rozgłośni w Brukseli, z trwogą informowała, iż "oszczerczego ataku" Z. Ziobro na premiera Tuska w Parlamencie Europejskim nie odnotował żaden belgijski dziennik. Cisza jak makiem zasiał. Potem raczyła stwierdzić, że tego rodzaju dyskusje to brukselski chleb powszedni, że prawdziwą "jazdę" w PE wywołało wystąpienie eurosceptyka W. Orbana sprzed sześciu miesięcy; sam D. Cohn-Bendit miał wówczas ostentacyjnie odmówić udziału w uroczystej kolacji wydanej przez węgierskiego premiera. W tym miejscu pozwolę sobie na małą dygresję: cóż to za argument, że ten chamski lewak o obrzydliwych skłonnościach miał nie chcieć zasiąść do wspólnego stołu z W. Orbanem? Miało to ugodzić w dobre imię węgierskiego przywódcy? Moim zdaniem było dlań najlepszą rekomendacją. Ta coraz częstsza, opacznie rozumiana poprawność polityczna młodych reporterek/reporterów (vide: nijaki Nogaś) pani Janion nie tylko zniechęca słuchacza do Trójki, ale każe pytać o elementarne priorytety tej rozgłośni. 


Powróćmy do meritum. Otóż niespełna minutowe wystąpienie Ziobry, prócz rytualnych konwulsji u polityków PO i SLD (oraz prezenterów/prezenterek TVN) nie wzruszyło, nie mówiąc o oburzeniu, nikogo. Nie dziwota, eurodeputowany PIS w spokojnych słowach wspomniał jedynie, iż w Polsce nie istnieje taki raj, jaki nakreślił w swym wystąpieniu premier Tusk i które przypieczętował europejski salon lewacko-libertyński z szefem socjalistów M. Schultzem na czele. Wspomniał przy tym o skandalicznej akcji ABW w domu studenta - administratora satyrycznej strony na temat osoby publicznej - B. Komorowskiego.

 

"Gazeta Wyborcza" nie przejęła się brakiem zainteresowania europejskich mediów "skandalem" wywołanym przez Z. Ziobro. Bazując na wypowiedziach "byłego polityka PIS" (Miśka K.?) ocenia, że były minister sprawiedliwości gra na wyborczą porażkę... PIS:

 

"Celem Zbyszka jest klęska PiS w najbliższych wyborach. Tylko ona może podważyć pozycję Kaczyńskiego i wywindować Ziobrę. Dlatego Zbyszek robi wszystko, żeby uniemożliwić PiS-owi walkę o centrowych wyborców - ocenia były polityk PiS. Równolegle Ziobro umacnia własną pozycję w elektoracie radiomaryjnym - pokazuje pryncypialność w ataku na rząd PO".

 

W mediach pojawiła się też informacja (której notabene zaprzeczyli we wczorajszych wywiadach A. Hofman, B. Kempa, wreszcie M. Błaszczak), iż wystąpienie Z. Ziobro rozsierdziło J. Kaczyńskiego. Jak donosi "Wyborcza", opierając się na anonimowym działaczu PIS, "władze partii będą musiały się tym (Ziobrą – przyp. chinaski) zająć".

 

Teoria, iż Ziobro od wielu miesięcy gra ze swoim politycznym sprzymierzeńcem J. Kurskim na wysiudanie J. Kaczyńskiego z fotela lidera PIS, wydaje się być naciągana, niepodparta faktami. Po pierwsze, to nie przypadek, że promują ją media Michnika, który od wielu lat robi wszystko, by PIS nie wrócił do władzy. Wywoływanie sztucznych konfliktów, próba skłócenia najwybitniejszych polityków partii, sianie fermentu jest na rękę Nadredaktorowi. Wszystkie ręce na pokład, wszak za chwilę najważniejsze wybory, decydujące w dużej mierze o "być albo nie być" salonu, zwłaszcza jego wybitnych przedstawicieli. Po drugie, w lecie 2010 r., kiedy były minister sprawiedliwości jako jeden z pierwszych polityków PIS zaczął krytykować J. Kluzik-Rostkowską, zarzucać jej działanie na szkodę partii, dążenie do przejęcia w niej władzy - nie było publicysty, który nie traktowałby tamtych słów Ziobry wyłącznie jako jęku zazdrości, próby zakwestionowania niewątpliwego sukcesu późniejszej szefowej PJN. Szybko jednak okazało się, że alarmistyczne wypowiedzi wiceprezesa PIS okazały się uzasadnione: J. Kluzik-Rostkowska faktycznie spiskowała za plecami swego pryncypała z samym Palikotem, próbowała rozbić PIS (w jakiejś mierze skutecznie), potem porzuciła namówionych przez siebie rokoszan, wstępując, mimo publicznie składanych deklaracji, do PO. Dziś postawę Kluzicy zgodnie oceniają publicyści konserwatywni i liberalni, nikt nie omieszka wspomnieć, że wtedy Z. Ziobro miał rację. Po trzecie wreszcie, po co J. Kaczyński zdecydowałby się stawiać na swojego wroga, człowieka, który przeciwko niemu knuje, działa w celu podważenia pozycji lidera? Wszak z jego rekomendacji Ziobro dzierży funkcję wiceprezesa partii, znalazł się również w kierownictwie sztabu wyborczego przygotowującego kampanię PIS na tegoroczne wybory parlamentarne.

 

W. Szacki dla "Wyborczej" pisze:

 

"Nie minął miesiąc (od słynnego brukselskiego wystąpienia o. Rydzyka - przyp. chinaski) i Ziobro wskoczył na Tuska prezentującego w europarlamencie cele prezydencji, co skończyło się dziką awanturą i chóralnym potępieniem wybryku PiS. Te dwie akcje przypomniały najgorszą twarz PiS i stoją w sprzeczności z jego celami, czyli odbiciem młodych i inteligencji".

 

„Dzika awantura i chóralne potępienie PIS”, dobre mi sobie. Któż prócz zawodowych opluwaczy z PRLowskim aparatczykiem Siwcem (nazwał w PE polskie służby "bandami" na usługach kaczystów) i synem takiegoż aparatczyka P. Olszewskim na czele - chóralnie potępił PIS? Wspomniana B. Płomecka sama przyznała z niesmakiem, że NIKT. Co więcej, nie dostrzegam sprzeczności w nagłośnieniu prześladowań skądinąd młodego człowieka - twórcy portalu AntyKomor.pl z propozycjami programowymi dla dwudziesto-, trzydziestolatków. Eurodeputowani PIS wspominali również o katastrofalnym położeniu młodych Polaków (którzy nie mogą znaleźć żadnego zatrudnienia - pisała o tym sama "Wyborcza"), o czym D. Tusk się nie zająknął, kreśląc swą wizję polskiego optymizmu, którym mamy zarażać całą Europę. Prezenterki z TVN taka gadka może podniecać; absolwenta po dwóch fakultetach, dla którego jedyną ofertą na rynku pracy jest bycie "paleciakowym" w jednym z dyskontów spożywczych, niekoniecznie.  

 

Wczorajszego poranka w radiowej Trójce pani B. Płomecka, korespondentka tej rozgłośni w Brukseli, z trwogą informowała, iż "oszczerczego ataku" Z. Ziobro na premiera Tuska w Parlamencie Europejskim nie odnotował żaden belgijski dziennik. Cisza jak makiem zasiał. Potem raczyła stwierdzić, że tego rodzaju dyskusje to brukselski chleb powszedni, że prawdziwą "jazdę" w PE wywołało wystąpienie eurosceptyka W. Orbana sprzed sześciu miesięcy; sam D. Cohn-Bendit miał wówczas ostentacyjnie odmówić udziału w uroczystej kolacji wydanej przez węgierskiego premiera. W tym miejscu pozwolę sobie na małą dygresję: cóż to za argument, że ten chamski lewak o obrzydliwych skłonnościach miał nie chcieć zasiąść do wspólnego stołu z W. Orbanem? Miało to ugodzić w dobre imię węgierskiego przywódcy? Moim zdaniem było dlań najlepszą rekomendacją. Ta coraz częstsza, opacznie rozumiana poprawność polityczna młodych reporterek/reporterów (vide: nijaki Nogaś) pani Janion nie tylko zniechęca słuchacza do Trójki, ale każe pytać o elementarne priorytety tej rozgłośni. 

Pozostało 82% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości