Kampania była tylko dopełnieniem szeregu błędów. Tu trzeba wrócić do wydarzenia sprzed paru lat, kiedy zbyt pochopnie zrezygnowano z formuły LiD. To była szansa na stworzenie ugrupowanie centrolewicowego, otwartego na inne środowiska.
Drugim znaczącym błędem była walka Napieralskiego z Olejniczakiem, która skończyła się wyrzuceniem tego drugiego z kierownictwa partii. To spowodowało podział w partii, który nigdy nie został de facto zasypany.
Po trzecie SLD straciło wybitnych przywódców w Smoleńsku - Szmajdzińskiego, Szymanek-Deresz, Jarugę-Nowacką. To były znaczące postaci Sojuszu, odgrywały istotne role w SLD.
Po czwarte, Napieralski przyjął złą koncepcję kierowania partią, bardzo indywidualną – przez ostatnie półtora roku nie uzupełnił nawet wakatów po Szmajdzińskim i Szymanek-Deresz. To była niedobra koncepcja. SLD przestało być w ostatnich latach wspólnotą ludzi, stało się tylko organizacją wyborczą.
Kto w takim razie zastąpi Grzegorza Napieralskiego? Były prezydent nie chce wskazywać następcy, ale z sympatią wypowiada się, a jakże, o Ryszardzie Kaliszu.