Awantury powyborcze w krakowskiej i szczecińskiej PO

Donald Tusk upokarza Grzegorza Schetynę, "łagodnie" przywołując go do porządku. Za to po wyborach w Krakowie i Szczecinie szykuje się prawdziwe jesienne wietrzenie

Publikacja: 21.10.2011 11:31

Awantury powyborcze w krakowskiej i szczecińskiej PO

Foto: W Sieci Opinii

Front Jedności Narodu premiera Tuska jednoczy wszystkich. To tu panują miłość, szacunek i zgoda. Zwłaszcza we własnych szeregach. Partyjne czystki i antagonizmy przenoszą się z Warszawy na struktury lokalne. Jak informuje dziennik "Polska. The Times" - w Krakowie i Szczecinie antagonizmy w PO odżyły po wyborach.

Od dawna wiadomo, że konflikt przebiega właśnie na linii Nitras - Gawłowski. Szef szczecińskiej PO miał chcieć wrócić z europarlamentu i startować znów do Sejmu, ale nie zgodził się na to właśnie Gawłowski. To on - według Nitrasa - faktycznie stoi za próbą wypchnięcia go z fotela szefa w Szczecinie. - Czy to ja go namówiłem, żeby poparł Komołowskiego?! - broni się Gawłowski. - Nie jest tajemnicą, że szefowie kół wręcz skarżyli się, że zanosili podpisy z poparciem dla naszego kandydata do Senatu, a potem one tajemniczo ginęły. Sławomir Nitras w całej kampanii nawet nie kiwnął palcem, a potem się tłumaczył, że nikt go o to nie prosił. Ludzie się w końcu wkurzyli i powiedzieli: dość - mówi szef zachodniopomorskiej PO.

Nitras odpiera zarzuty, twierdząc, że wcale Komołowskiego nie poparł, a jedynie pojawił się na jednym spotkaniu z nim na prośbę szefowej Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys. Komołowski jest szefem stowarzyszenia Wspólnota Polska, w której Nitras działał. Co będzie dalej ze szczecińską PO? - Jeżeli jest tak, że ludzie mają go rzeczywiście powyżej dziurek w nosie, to powinien sam honorowo odejść. Jeśli nie, nie wiem jeszcze, co zrobię. Może zebrać się nadzwyczajny zjazd szczecińskiej Platformy, a być może będzie trzeba się zastanowić nad wprowadzeniem zarządu komisarycznego - odpowiada Gawłowski. Smaczku całej historii dodaje fakt, że Nitras i Gawłowski to dawni polityczni przyjaciele.

A w Krakowie na Brackiej wcale nie pada deszcz, ale grad pocisków na linii Ireneusz Raś - Łukasz Gibała.


Istnieje możliwość, że zostanie wprowadzony zarząd komisaryczny w partii. Taki pomysł rozważa szef małopolskiej Platformy Ireneusz Raś dążący już od dłuższego czasu do odwołania przewodniczącego partii w Krakowie Łukasza Gibały. Decyzją Rasia Gibała miał w ogóle się nie znaleźć na krakowskiej liście wyborczej do Sejmu. Interweniował zarząd partii i w efekcie Gibała startował z 19. miejsca. Już w kampanii jednak dostarczył kolejnych argumentów Rasiowi. Na swoją kampanię, jak każdy kandydat z tego miejsca, dostał 1,5 tys. Tymczasem zrobił sobie tak bogatą, że ocenianą na koszt od 400 tys. do nawet miliona złotych. A do tego rozpoczął rozwieszanie plakatów, zanim jeszcze kampania formalnie się zaczęła.

Teraz Państwowa Komisja Wyborcza orzekła, że było to ominięcie przepisów prawa, a koszty tej indywidualnej agitacji powinien ponieść komitet wyborczy Platformy. (...) Nie jest jednak też tajemnicą, że konflikt z Gibałą to tylko element walki na linii Ireneusz Raś - Jarosław Gowin. Ten pierwszy uważany jest za członka tzw. spółdzielni Cezarego Grabarczyka w partii. Drugi uchodzi za zwolennika frakcji Schetyny. Gowin, który w wyborach startując z trzeciego miejsca, dostał prawie dwa razy więcej głosów niż lider Raś, Gibały jednak teraz nie broni.

Ech, jak trzeszczy ukochana przez naród Platforma. W swych szeregach mieści już taką konstelację "gwiazd", że gotowe są zasłonić samo "Słońce Peru". Obawiamy się, że gdy tą ściężką podążać będzie partia Donalda Tuska, to z dużej Plat-formy, zrobią się małe plat-foremki.

 

Front Jedności Narodu premiera Tuska jednoczy wszystkich. To tu panują miłość, szacunek i zgoda. Zwłaszcza we własnych szeregach. Partyjne czystki i antagonizmy przenoszą się z Warszawy na struktury lokalne. Jak informuje dziennik "Polska. The Times" - w Krakowie i Szczecinie antagonizmy w PO odżyły po wyborach.

Od dawna wiadomo, że konflikt przebiega właśnie na linii Nitras - Gawłowski. Szef szczecińskiej PO miał chcieć wrócić z europarlamentu i startować znów do Sejmu, ale nie zgodził się na to właśnie Gawłowski. To on - według Nitrasa - faktycznie stoi za próbą wypchnięcia go z fotela szefa w Szczecinie. - Czy to ja go namówiłem, żeby poparł Komołowskiego?! - broni się Gawłowski. - Nie jest tajemnicą, że szefowie kół wręcz skarżyli się, że zanosili podpisy z poparciem dla naszego kandydata do Senatu, a potem one tajemniczo ginęły. Sławomir Nitras w całej kampanii nawet nie kiwnął palcem, a potem się tłumaczył, że nikt go o to nie prosił. Ludzie się w końcu wkurzyli i powiedzieli: dość - mówi szef zachodniopomorskiej PO.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości