Środa na łamach "GW" podzieliła się swoimi rozważaniami na temat dnia Wszystkich Świętych, z uporem nazywając go "świętem zmarłych". Odpowiada jej Wiktor Świetlik:
Magdalenie Środzie "święto zmarłych" kojarzy się przede wszystkim z tandetnymi nagrobkami i plastikowymi kwiatami oraz konkurencjami, kto zapali większe znicze. Dziwne, musimy chodzić na inne cmentarze, bo na tych, na które ja chodzę, znicze z reguły są dość podobne, większość nagrobków zresztą też - tablica, nazwisko, krzyż, kilka zniczy, kwiaty. A te plastikowe "bukiety" w większych ilościach widywałem jako dziecko głównie w schyłkowym okresie PRL-u, kiedy nad sprawami metafizycznymi i eliminacją ludycznie katolickiego kiczu czuwał jeszcze uduchowiony Urząd ds. Wyznań - instytucja, którą pani profesor zapewne dość dobrze pamięta.
Świetlik pisze:
Oberwało się od pani profesor etyki także alei smoleńskiej na Powązkach. Sam pomnik jest jej zdaniem OK, ale obok - pstrokacizna. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, że etyka wymaga takiej dbałości o szczegóły. Ja, kiedy tam jestem, najwięcej czasu spędzam przy grobie Władysława Stasiaka, ale nawet słabo pamiętam, jak nagrobek wygląda. Z reguły myślę wówczas o samym Stasiaku, a nie rozmiarach czcionki na płycie nagrobnej. No ale cóż, żaden ze mnie filozof ani tym bardziej etyk.