Opozycja w nowym parlamencie jest słaba albo w budowie. Dlatego staje się łatwym do wykorzystania narzędziem do przeprowadzania tego, na czym Donaldowi Tuskowi będzie najbardziej zależeć albo co będzie musiał zrobić ze względu na kryzysową sytuację.
Nawet jeśli premier uzyska w konkretnych sprawach pełną akceptację ze strony PSL, dodatkowe poparcie, np. przez Ruch Palikota, daje mu coś na kształt społecznego rozgrzeszenia. Osłabiającego możliwe protesty, gdyby rząd Donalda Tuska chciał np. odebrać część przywilejów, choćby mundurowym.
Słabość opozycji najlepiej widać w przypadku SLD. Leszek Miller jako nowy szef Klubu Sojuszu walczy o przetrwanie. Będzie chciał dla siebie i swoich wygłodniałych wilków załatwić jakieś rządowe apanaże i pokazać, że jego lewica ma coś do powiedzenia. Dlatego może głosować razem z PO za głęboką reformą KRUS (nawet z połączeniem z ZUS), w zamian za ustawę o związkach partnerskich, na której tak zależy lewicy.
Ale podobny deal Platforma może zawrzeć również z Ruchem Palikota. Tusk będzie oba te ugrupowania rozgrywał. Walcząc również z PSL, sztandarowo przeciwnym temu rozwiązaniu mimo wyroku Trybunału Konstytucyjnego nakazującego zmiany zasad funkcjonowania KRUS.
Większy problem będzie miał premier z odebraniem przywilejów emerytalnych różnym grupom. Ruch Palikota godzi się na podwyższenie wieku emerytalnego służbom mundurowym, ale tylko pod warunkiem znacznej podwyżki pensji dla mundurówki. Negocjacje odbędą się więc w zaciszu gabinetów. Kartą przetargową może być zgoda PO na przeniesienie lekcji religii do sal katechetycznych albo zgoda na jakąś formę finansowania metody in vitro – na czym zależy Ruchowi Palikota.