Reklama
Rozwiń

Polacy wydają więcej przed świętami. Syndrom "Titanica" czy nadmierny optymizm?

W „Polsce The Times” Piotr Kuczyński i Janusz Czapiński zastanawiają się, jak kryzys wpłynął na decyzje Polaków przy planowaniu świątecznych wydatków

Publikacja: 17.12.2011 11:11

Polacy wydają więcej przed świętami. Syndrom "Titanica" czy nadmierny optymizm?

Foto: W Sieci Opinii

Czapiński komentuje:

Zauważmy, że wzrost dochodów jest w Polsce znacznie słabszy niż cztery lata temu. Jednak realnie cały czas się bogacimy, bo nie odczuliśmy jeszcze kryzysu. Choć trzeba przyznać, że oszczędności mamy stosunkowo niewiele. Mimo wszystko wciąż staramy się dzielić każde dodatkowe pieniądze między wydatki a konto bankowe.

Oszczędności, jak również konsumpcja, rosną w Polsce nie tak szybko jak kilka lat temu. Niedawno GUS podał, że w trzecim kwartale spożycie indywidualne jednak wzrosło o 3 proc. Świadczy to o tym, że Polacy niespecjalnie przejmują się wieściami o kryzysie. Tym bardziej, że ten tak naprawdę nie uderzył w polskie portfele.

Jest teoria mówiąca, że weszliśmy w stan umysłu, jaki charakteryzował pasażerów "Titanica". A ponieważ politycy nie dają nam zapomnieć o nieuchronności kryzysu, aktualnie obserwujemy w Polsce pełną dekadencję. Bo skoro i tak ma być źle, to przynajmniej te ostatnie minuty przeżyjmy zgodnie z zasadą carpe diem. Osobiście uważam, że to zupełnie fałszywa diagnoza zachowania Polaków. Moim zdaniem, nie straciliśmy zdrowego rozsądku i nadal twardo stąpamy po ziemi.

Piotr Kuczyński mówi o wzroście wydatków na święta:

Powód tego jest bardzo prosty. Mieszkańcy krajów Europy Zachodniej dużo mocniej niż Polacy odczuli pierwszą falę kryzysu. Przede wszystkim głęboko sięgnięto im do kieszeni. Potem nadciągnęła druga fala, która jeszcze mocniej dała się we znaki Europejczykom. Ale nas to wszystko w dużej części ominęło.

Pierwsza fala przeszła przez Polskę stosunkowo spokojnie, dotknęło nas wprawdzie spowolnienie gospodarcze, ale żadnego dramatu nie doświadczyliśmy. Druga fala przyniosła na razie tylko obostrzenia, zapowiedziano cięcia, ale też nie uderzyła mocno w nasze kieszenie. Tak więc tak naprawdę Polacy do tej pory tego wielkiego kryzysu nie odczuli. Oni tylko słyszą o nim w mediach, od ekspertów czy polityków, ale nie ma on realnego przełożenia na ich życie. Dlatego nie boją się wydawać - stąd te wzrosty wydatków na święta.

O planowanych przez rząd reformach:

Można dyskutować, czy należy wydłużać wiek emerytalny kobietom aż do 67. roku życia, ale generalnie gabinet Tuska nie zaproponował bardzo bolesnych reform. A proszę pamiętać, że premier cały czas ma w kieszeni bazookę. (...) Za taką bazookę uważam te 5 proc. składki rentowej, którą obniżono pracownikom za rządów PiS. Minister zawsze może do niej wrócić - tak jak wrócił w przypadku składki płaconej przez pracobiorców.

Czapiński komentuje:

Zauważmy, że wzrost dochodów jest w Polsce znacznie słabszy niż cztery lata temu. Jednak realnie cały czas się bogacimy, bo nie odczuliśmy jeszcze kryzysu. Choć trzeba przyznać, że oszczędności mamy stosunkowo niewiele. Mimo wszystko wciąż staramy się dzielić każde dodatkowe pieniądze między wydatki a konto bankowe.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Publicystyka
Adam Bielan i Michał Kamiński podłożyli ogień pod koalicję. Donald Tusk ma problem
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Publicystyka
Marek Migalski: Dekonstrukcja rządu
Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk uwierzył, że może już tylko przegrać
Publicystyka
Dariusz Lasocki: 10 powodów, dla których wstyd mi za te wybory
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy polskimi śmigłowcami AH-64E będzie miał kto latać?