Jak to się ma do wspomnianych na wstępie polemik? Bardzo luźno, jako przestroga. Całym sercem chciałbym być realistą, dusza moja woła o polityczny realizm i tęskni za nim nie mniej niż Łukasz, ale nie bardzo rozumiem, na czym może polegać realizm, i czym się różnić od gotowości do bójki, kiedy ci bandzior rabuje portfel grożąc połamaniem kości. Łukasz może wiedzieć, bo więcej ode mnie rozmawiał z ministrem Sikorskim. Tylko że właśnie ? i tu nagle dźwięczy w jego polemikach fałsz ? jest dziś Sikorskiego najgorętszym i najbardziej nieprzejednanym na prawicy krytykiem, zupełnie odrzucając jego argumenty, zaczerpnięte właśnie z arsenału politycznego realizmu i w jego obrębie logicznie umotywowane.
Realizm nie polega, jak sądzę, na tym, żeby wiedzieć, jak być powinno, tylko żeby rozeznać sytuację jaką ona jest i do niej dostosować swe działanie. I tu się kompletnie, jako „czerwony" nie rozumiem z „białym" (w sensie, jaki te określenia miały przed wybuchem Powstania Styczniowego) kolegą. Oczywiście, pełna zgoda, że powinna być „jedna" Polska, a nie dwie, że Polacy powinni ze sobą rozmawiać, a nie próbować się nawzajem eksterminować. Tylko że tak nie jest. Realnie istnieje podział, który tworzono przez dwie dekady, a oparto na głęboko zakorzenionym podziale postkolonialnym, co nadaje mu niezwykła siłę, a po Smoleńsku, który jedna ze stron usiłuje po prostu zamieść pod dywan, umocnionym niezwykle silnymi i oczywistymi emocjami. (Co słusznie zauważa, w tej sekwencji polemik, Piotr Legutko) I ten podział nie zniknie. Łukasz wie dobrze, każdy zresztą kto przeczytał „czas wrzeszczących staruszków" wie też, jaka jest moja ocena PiS i jego lidera ? i wie też, że dla władzy i jej lemingów ja i tak jestem i pozostanę „pisowcem" ? do odstrzału. I Łukasz też nim pozostanie, żeby nie wiem co robił, bo jest zbyt uczciwym człowiekiem, by zrobić to, co Niesiołowski, Wołek albo Michalski. Nawoływanie „Polski drugiego obiegu", która zbuntowała się przeciwko ciągłemu i skutecznemu odcinaniu jej od kanałów debaty publicznej, żeby się nie godziła z podziałem tworząc własne kanały, tylko włączała do tych oficjalnych, przypomina logikę zachodnich pacyfistów, gdy potępiali Bośniaków za to, że stawiając opór Serbom eskalują wojnę domową.
Realnie ? realnie właśnie ? mamy taką sytuację, że jest podział, w którym jedna strona chce, żeby Polska była Polską, a druga, żeby jej nie było, żeby się rozpłynęła w europejskiej rodzinie narodów, bo inaczej nigdy się nie unowocześni. Podział, w którym jedni chcą krzewić polskiego ducha i wiarę w wartości wyższe oraz wspólne dobro, a drudzy zrobić mentalny reset, po którym ludność miejscowa będzie myśleć tylko o konsumpcji i beztroskim bzykaniu się każdy z każdym, najlepiej w obrębie swojej płci. I, co najważniejsze, jest to podział, w którym ci drudzy są ideologami warstwy rządzącej, mają więc w ręku wszystkie narzędzia władzy, media elektroniczne i większość drukowanych, wsparcie unijnych potęg sypiących grantami i dofinansowaniami. A przede wszystkim mają głębokie, ideologicznie uzasadnione przekonanie, że Polacy-katolicy nie mają w ogóle prawa istnieć, że dla dobra Europy, świata, oczywiście nowego i wspaniałego, muszą „wyginąć jak dinozaury". Jak najszybciej. I dziś, po doświadczeniach rządu Olszewskiego czy rządów PiS w latach 2005-2007, oczekiwanie, że wychowani na Michniku totalniacy kiedykolwiek się pogodzą, by patrioci, prawicowcy mogli uczestniczyć na równych prawach w demokratycznej grze, głosić swoje szkodliwe, reakcyjne poglądy, by mieli realną możliwość wygrywać wybory ? takie zakładanie, że z obecną władzuni i jej salonami da się jakoś ustalić sposób życia, bo przecież mieszkamy w jednym kraju, jest równie naiwne, jakby kto, uczciwszy proporcje, chciał tłumaczyć niemieckim Żydom, że dla wspólnego dobra muszą się w końcu jakoś z Hitlerem dogadać.
W tej sytuacji ? zgłaszać pretensje do „wolnych Polaków", którzy budują drugi obieg, że powinni dążyć do odbudowy jednej Polski i jednego obiegu dla wszystkich? Czyli że co, Lichocka źle robi kręcąc filmy własnym przemysłem, bo powinna to robić w telewizji publicznej albo zgoła w TVN, a działacze klubów źle robią, że te filmy pokazują na zamkniętych pokazach, bo powinno się je pokazywać w normalnych kinach? Może jeszcze Warzecha ochrzani w imię realizmu Wildsteina, że to nie „Dolinę Nicości" nagrodzono Nike, tylko żałosny agit-prop Słobodzianka? A ja wtedy zgłoszę pretensje do samego Warzechy, że zamiast prowadzić dla mas program publicystyczny w TVP, najlepiej po „M jak miłość", oddał to Lisowi, a sam ogranicza się do przekonywania przekonanych na niszowych portalach internetowych.
Zgodziłbym się uwagami Łukasza, gdyby dotyczyły one polityków. Ale klubów „Gazety Polskiej", „Solidarnych 2010", Instytutu Sobieskiego, portali takich jak rebelya.pl czy pomniksmolenski.pl, Fundacji Republikańskiej, rozmaitych stowarzyszeń lokalnych etc. etc. nie tworzą politycy, ani ludzie o ambicjach politycznych. Zresztą realizowanie takich ambicji zablokowana została ustawami, które dopuszczają do polityki wyłącznie dwory albo mafie. Nie wszyscy chcą być dworakami lub mafiosami. Jeśli komuś się mimo to chce, zamiast siedzieć na upie w chałupie, poświęcać swój czas Sprawie i budować infrastrukturę niezależnego, „obywatelskiego", jak to postulowano przed rokiem 1989, społeczeństwa, to moim zdaniem należy mu się za to uznanie, a nie dąsy, że z punktu widzenia politycznego realizmu to on powinien robić zupełnie co innego.
Tyle w temacie, przynajmniej na razie, chociaż oczywiście, spór „białego" z „czerwonym" jest odwieczny, i, jak symbolizuje nasza flaga, oba pierwiastki w narodowym myśleniu są równie konieczne. W sumie chodzi o jedno: jak tu być realistą, gdy się należy do narodu samym swoim upartym trzymaniem się istnienia przeczącym zasadom realizmu?