Najpierw piloci mieli mówić na nagraniu w czarnej skrzynce: "Tak lądują debeściaki" czy też "Jak nie wylądujemy, to mnie zabije". Potem, gdy okazało się, że takich słów w nagraniach nie ma, presję na pilotów miał wywierać generał Błasik. (…) Później jednak okazało się, że w tak zwanej strefie kokpitu oprócz ciała generała Błasika znajdowało się jeszcze kilkanaście innych ciał, nie było tam natomiast ciał niektórych członków załogi samolotu. Jest to kompromitujące, nie mam innych słów na określenie zachowania dziennikarza, który prowadzi taką narrację.
W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Agnieszka Romaszewska mówi, że ekspertyza Instytutu Sehna "uniewinniająca" generała Błasika to ważny moment, w którym:
Znaczna część dziennikarzy i obserwatorów przeszła ze świata kompletnej fikcji w świat faktów. Oglądanie tego, co zostało wykreowane w sprawie generała Błasika przez część mediów, i jak potem broniono za wszelką cenę "złej sprawy", było dla mnie jako dziennikarki ciężkim doświadczeniem profesjonalnym, ale i przeżyciem osobistym. Nie sądziłam, że coś podobnego w ogóle można robić.
Okazuje się, że przy braku jakichkolwiek potwierdzonych informacji można podawać do wiadomości publicznej pogłoski, na które nie tylko nie ma dowodów, ale które w dodatku zniesławiają zmarłego tragicznie człowieka
Romaszewska podkreśla: