Reklama
Rozwiń

Andrzej Zybertowicz: Bez opisu "bolkowatości" nie zrozumiemy dziś Polski

W ubiegłym tygodniu na Twitterze rozważano, czy bez TW „Bolków”, czyli przywódców buntującego się ludu, którzy powiązani są ze starym reżimem, możliwe są zmiany systemu władzy. Dziś na to pytanie odpowiada socjolog, Andrzej Zybertowicz

Publikacja: 02.03.2012 13:36

Andrzej Zybertowicz: Bez opisu "bolkowatości" nie zrozumiemy dziś Polski

Foto: W Sieci Opinii

Zdaniem socjologa w Polsce to elity wciąż lansują mit wielkiego Wałęsy:

Nierzadko rewolucje mają swoich „Bolków” (niekoniecznie cienkich), pomagających grupie, która ma być obalana, utrzymać mit, że zmiana jest zasługą jednej osoby - przywódcy. Grupom rzeczywiście wpływającym na bieg wydarzeń społecznych i gospodarczych często jest na rękę głoszenie poglądu, że energię mas może zogniskować i ukierunkować jedynie wielka jednostka, że nie może tej roli pełnić idea, plan osiągnięcia jakiegoś celu. Że lud bez wybitnego przywódcy to tylko ciemna masa. Bo i po cóż ludzie mieliby wierzyć w samych siebie?

Zybertowicz podkreśla, że „Bolki” są też potrzebne, by chronić elity starego systemu przed tym, co Wałęsa obiecywał, ale czego nigdy nie zrobił - przed rozliczeniami za zbrodnie oraz za nielegalne uwłaszczanie się:

W piątym roku transformacji  tak pisano o wizycie Leszka Balcerowicza w Krakowie: „Mówił też o cenie, jaką zapłaciliśmy od 1989 roku za bezkrwawy przebieg naszej rewolucji. Było nią zostawienie w spokoju komunistycznej nomenklatury, która przejmowała majątek państwowy przed 1989 rokiem. Rząd Mazowieckiego zahamował tę »prywatyzację« rozpoczętą przez rząd Rakowskiego. Mimo to – dodał Balcerowicz – uwłaszczenia nie dało się do końca uniknąć”. I nie, nie twierdzę, że wszystkie rewolucje są w pełni odgórnie projektowane. Złożone procesy społeczne są zawsze mieszaniną tego, co planowane, i tego, co spontaniczne. A manipulowanie za pomocą tajnych służb ma zawsze ograniczoną skuteczność.

Socjolog sugeruje, że – aby lepiej zrozumieć to, co działo się wokół „Bolka” – warto sięgnąć do wspólnej publikacji Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza „SB a Lech Wałęsa: Przyczynek do biografii”.

Reklama
Reklama

Z punktu widzenia historiografii powiemy, że autorzy przekonująco udokumentowali agenturalność i zarazem wieloletnie zakłamanie nietuzinkowego człowieka, przywódcy społecznego, noblisty, który nie potrafił i nadal nie potrafi spojrzeć w oczy pewnym ważnym okresom swojej przeszłości. Ale ta książka nie jest aktem oskarżenia młodego robotnika, który ongiś zdradził swoich kolegów i do dziś nie potrafi „stanąć w prawdzie”.

Ta książka to akt oskarżenia zakłamanych elit III RP, które zmontowały i ufortyfikowały cały system odmowy wiedzy. Dla socjologa jest to książka o postkomunizmie, o systemie społecznym III RP, zbyt często utkanym ze złudzeń, lęków, manipulacji, pragnień, oszustw, półprawd, zdrad, braku odwagi cywilnej, wreszcie interesów o takiej sile, że nie pozwoliły one Wałęsie przez tyle lat wyplątać się ze spirali krętactw.

Zdaniem Zybertowicza, wciąż brakuje studiów, które pochylą się nie tylko nad kwestią tego, jakie szkody i komu wyrządziła współpraca Wałęsy z SB w latach siedemdziesiątych, ale i wieloma innymi:

Jaki wpływ na decyzje i sposób myślenia Wałęsy, od momentu rozpoczęcia jego kontaktów z WZZ aż do publikacji recenzowanej książki, miało stałe powielanie matactw wokół jego przeszłości? Czy i jakimi sposobami była wywierana na Wałęsę presja, by już jako prezydent RP nie działał w określony sposób? Jaką rolę grały tu tajne służby PRL, III RP, służby innych państw?

Jak interpretować zachowania jego wieloletnich wspólników w kłamstwie lub/i zakłamaniu – polityków, historyków, badaczy, tzw. autorytetów? Jak naukowo badać postępowanie sądów lustracyjnych oraz Trybunału Konstytucyjnego III RP, które – książka to dowodnie ukazuje – nie sprostały ani wyzwaniom związanym z prowadzeniem kwestii o tak ważnym znaczeniu dla bezpieczeństwie państwa jak lustracja?

Słowem, bez rzetelnego opisu „bolkowatości” nie zrozumiemy kraju, w którym żyjemy, nie zrozumiemy powiązań, które blokują (chciałoby się rzecz: bolkują) rozwój Polski.

Reklama
Reklama

Pytanie, czy Polacy mają szansę doczekać się takich sądów i takich badań, które by takiemu wyzwaniu sprostały.

Zdaniem socjologa w Polsce to elity wciąż lansują mit wielkiego Wałęsy:

Nierzadko rewolucje mają swoich „Bolków” (niekoniecznie cienkich), pomagających grupie, która ma być obalana, utrzymać mit, że zmiana jest zasługą jednej osoby - przywódcy. Grupom rzeczywiście wpływającym na bieg wydarzeń społecznych i gospodarczych często jest na rękę głoszenie poglądu, że energię mas może zogniskować i ukierunkować jedynie wielka jednostka, że nie może tej roli pełnić idea, plan osiągnięcia jakiegoś celu. Że lud bez wybitnego przywódcy to tylko ciemna masa. Bo i po cóż ludzie mieliby wierzyć w samych siebie?

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Reklama
Publicystyka
Adam Bielan i Michał Kamiński podłożyli ogień pod koalicję. Donald Tusk ma problem
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Publicystyka
Marek Migalski: Dekonstrukcja rządu
Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk uwierzył, że może już tylko przegrać
Publicystyka
Dariusz Lasocki: 10 powodów, dla których wstyd mi za te wybory
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy polskimi śmigłowcami AH-64E będzie miał kto latać?
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama