Paweł Lisicki: Dzieci stały się narzędziem homoseksualnej propagandy

Naczelny «Uważam Rze» zastanawia się, jak długo w kwestii adopcji dzieci przez homoseksualistów wolno będzie w Polsce mieć inne zdanie niż to lansowane przez "nowoczesną" lewicę

Publikacja: 16.07.2012 12:33

Paweł Lisicki: Dzieci stały się narzędziem homoseksualnej propagandy

Foto: W Sieci Opinii

Paweł Lisicki we wstępniaku do najnowszego wydania tygodnika zauważa: 

Stare rewolucje toczone za pomocą oręża, żołnierzy i armii zastąpiły dzisiaj rewolucje symboliczne. Nie są na szczęście krwawe, ale bywają równie niszczące i fatalne dla ducha.

Tak samo jak w przeszłości chodzi w nich o zmianę obyczajów, narzucenie innych niż tradycyjne norm i wzorców postępowania. Podobnie jak przed dziesiątkami lat celem mają być emancypacja i wyzwolenie.

Po czym tłumaczy, że myśl tę zawdzięcza przyjrzeniu się okładkom tzw. tygodników opinii, których:

Redaktorzy postanowili oświecić Polaków i nauczyć ich, że pary lesbijek, a w domyśle też homoseksualistów, powinny mieć prawo do wychowywania dzieci. Te ostatnie stały się tym samym po prostu kolejnym narzędziem propagandy homoseksualnej. Pokazuje się ich twarze, używa się ich, żeby najpierw zaszokować, a potem zwyczajnie oswoić społeczeństwo z ich widokiem. To, na co patrzy się wiele razy, już nie razi.

Skoro dwie panie chcą mieć dziecko albo pragnie tego dwóch panów, mówi się „ich sprawa". Staje się ono zabawką, zakładnikiem w ręku ideologów. Homoseksualistom nie wystarcza już tolerancja. Oni chcą akceptacji, chcą uznania, chcą nieustannego potwierdzenia, że są tacy jak inni. Ale nie będąc takimi jak inni, muszą bez przerwy dowodzić, że są lepsi, że jest im wspaniale, że się cieszą, że są doskonałymi rodzicami, że są wspaniałymi partnerami.

Bez przerwy muszą się pokazywać, narzucać, epatować sobą. Nie wystarczają im już ciągnące ulicami wielkich miast demonstracje publiczne. Muszą się też pokazywać na okładkach pism, w telewizjach, na zdjęciach w prasie. 

Jak dowodzi, to nie tylko ich własna potrzeba - chodzi o efekt społeczny:

Pokazać się to walczyć. Wystawić się na widok publiczny to zmuszać innych, żeby patrzyli.

Prowokacja jest sposobem prowadzenia walki. Dlatego w tej rewolucji najważniejsze są media, a walka toczy się o to, by je sobie podporządkować. I tak padają kolejne przyczółki. Redaktorzy pism to rozumieją, jedni szybciej, inni wolniej. Umieszczając  radosnych homoseksualistów i uśmiechnięte lesbijki na okładkach, nie tylko chcą wywołać sensację, ale także złożyć hołd lenny.

Paweł Lisicki wywód kończy gorzkim pytaniem:

Ile jeszcze czasu pozostało Polsce do chwili, kiedy zgodnie z nowymi programami szkolnymi dzieci będą się musiały uczyć, że rodzina dwóch tatów lub dwóch mam jest równorzędną formą rodziny złożonej z taty i mamy?

Paweł Lisicki we wstępniaku do najnowszego wydania tygodnika zauważa: 

Stare rewolucje toczone za pomocą oręża, żołnierzy i armii zastąpiły dzisiaj rewolucje symboliczne. Nie są na szczęście krwawe, ale bywają równie niszczące i fatalne dla ducha.

Pozostało 90% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości