Joanna Ćwiek: Maturzyści, którzy mieli pecha

Tegorocznym absolwentom szkół średnich nie dano na maturze większych forów. Poniosą konsekwencje słabo działającej w okresie pandemii zdalnej szkoły.

Aktualizacja: 13.05.2021 16:02 Publikacja: 12.05.2021 18:43

Joanna Ćwiek: Maturzyści, którzy mieli pecha

Foto: Fotorzepa/ Marian Zubrzycki

By iść na rękę maturzystom, Ministerstwo Edukacji i Nauki zapowiedziało w kwietniu, że tegoroczne egzaminy dojrzałości z uwagi na pandemiczną sytuację będą łatwiejsze. Nie były.

Od kilku dni internet huczy o wyjątkowo trudnej biologii, WOS, matematyce i języku polskim zdawanym na poziomie rozszerzonym. Wielu zdających jest przekonanych, że w tym roku zadania były trudniejsze niż w poprzednich latach.

Mają rację czy przesadzają? – Na pewno nie powiem o tegorocznej maturze z matematyki na poziomie rozszerzonym, że była łatwiejsza. Była tak samo trudna jak w poprzednich latach. Porównywalna – mówi Marcin Konrad Jaroszewski, dyrektor XXX LO im. Jana Śniadeckiego w Warszawie. Sam jest zwolennikiem trudnej matury na poziomie rozszerzonym, bo uważa, że skoro jest to równocześnie przepustka na wyższe uczelnie, musi dojść do różnicowania kandydatów.

Wbrew oczekiwaniom maturzystów, „łatwiejsza" matura to nie niższy poziom, ale jedynie ograniczenie zakresu materiału, który trzeba było na nią opanować. – Przekonanie o trudnej maturze wzięło się z tego, że uczniowie w zasadzie od 1,5 roku uczyli się zdalnie i było im wyjątkowo ciężko się na ten egzamin przygotować. A szli z nastawieniem, że będzie lżej – mówi Jaroszewski.

Ostatnie półtora roku to praktycznie sama nauka zdalna, która w zależności od szkoły wyglądała różnie. Te lepsze niemal od początku organizowały zajęcia online. Gorsze wysyłały materiały do „samodzielnej" pracy. Ci, którzy mieli zamożnych rodziców, mogli pozwolić sobie na ich opanowanie na korepetycjach. Biedniejsi liczyli, że ciągnący się przez całe liceum pech, na maturze raczy ich opuścić.

By zdać maturę, trzeba zaliczyć egzaminy na poziomie podstawowym. Na rozszerzonym uzyskuje się bardziej lub mniej satysfakcjonujący wynik. I w zależności od tego, jak ten egzamin pójdzie innym maturzystom, takie są szanse absolwenta na to, by dostać się na wymarzone studia. Ale nawet jeśli wszystkie wyniki będą na umiarkowanym czy wręcz niższym poziomie, trudno będzie im konkurować z poprzednimi rocznikami, które do egzaminu dojrzałości przygotowywały się w lepszych warunkach.

Jak na razie nikt nie potrafi wskazać dobrego sposobu poprawy sytuacji tegorocznych maturzystów. Pojawiają się pomysły, by wprowadzić dodatkowe egzaminy na studia, ale to wiązałoby się z kolejnym stresem, którego i tak uczniowie mają w tym roku sporo. Uczelnie, którym zależy na jak najlepszych studentach, też raczej nie będą dawać im forów. Wygląda więc na to, że tym, którym nie pójdzie, nie zostanie nic innego jak poprawa matury za rok. Bo są z pechowego rocznika.

By iść na rękę maturzystom, Ministerstwo Edukacji i Nauki zapowiedziało w kwietniu, że tegoroczne egzaminy dojrzałości z uwagi na pandemiczną sytuację będą łatwiejsze. Nie były.

Od kilku dni internet huczy o wyjątkowo trudnej biologii, WOS, matematyce i języku polskim zdawanym na poziomie rozszerzonym. Wielu zdających jest przekonanych, że w tym roku zadania były trudniejsze niż w poprzednich latach.

Pozostało 85% artykułu
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami
Publicystyka
Wybory samorządowe to najważniejszy sprawdzian dla Trzeciej Drogi
Publicystyka
Marek Migalski: Suwerenna Polska samodzielnie do europarlamentu?
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Zamach pod Moskwą otwiera nowy, decydujący etap wojny