Paweł Lisicki odnosząc się do ujawnionej rozmowy Ryszarda Milewskiego, prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku z człowiekiem, który podał się za pracownika kancelarii premiera nie ma wątpliwości:
Ta rozmowa, jeśli jest prawdziwa, przejdzie do historii Polski, a słowa „proszę się nie martwić" godne są dialogu Zbigniewa Chlebowskiego z Ryszardem Sobiesiakiem.
Dzięki niej, tak jak dzięki poprzednim, można było zobaczyć system władzy III Rzeczypospolitej w całym rozkwicie.
Na łamach najnowszego „Uważam Rze” zauważa:
Sędzia Milewski pokazał dokładnie, czym jest dla niego niezawisłość sędziowska. Po rzekomym telefonie z kancelarii premiera zachował się jak podrzędny urzędniczyna w zapadłej dziurze, który staje grzecznie na łapkach, czekając, co powie władza, w tym przypadku premier. Każdy, kto dokładniej wczytał się w tę rozmowę, musiał być zszokowany uległością, ba, służalczym wręcz stosunkiem do premiera, zaprezentowanym przez Milewskiego. Człowiek, który ma stać na straży niezawisłości od władzy politycznej – w końcu to podstawa systemu demokratycznego – aż przebierał nogami, żeby pokazać, jak bardzo oddany jest rządowi.