Wszystkie komentarze są modelowym przykładem nowego dziennikarstwa - tak zwanego „dziennikarstwa tożsamościowego”. Polega ono na tym, że dziennikarz ma dawać świadectwo. Nie powinien przekazywać informacji, ale ukazywać światu, jak bardzo jest poruszony i jak bardzo utożsamia się z reprezentowaną przez siebie ideą. Bez względu na fakty i rzeczywistość.
Moglibyśmy to skomentować merytorycznie (uprzedził nas m.in. Piotr Gociek na uwazamrze.pl), moglibyśmy słowo po słowie, ale chyba najlepiej zrobił to sam Wroński pisząc dalej o dziennikarstwie tożsamościowym jakby nie dostrzegał iż popełnia auto-da-fé i pisze o sobie podobnych.
Kluczowym słowem dla prowadzonej w ten sposób debaty publicznej jest zamiłowanie do używania słowa „kłamstwo”, przy równoczesnym niezwykle oszczędnym operowaniu prawdą.
Jeszcze jedno. Zastanawia nas, dlaczego taką furię wywołał ten komentarz, który dla gros tych, którzy słuchali Donalda Tuska na żywo, jawi się jako normalna reakcja publicysty. Odpowiedź zawarł w lutowym „Plus Minus” Piotr Skwieciński:
Na pierwszej linii zagrożenia znajduje się przede wszystkim ten segment mediów antymainstreamowych, który ma opiniotwórczy i inteligencki charakter. Bo to on najbardziej kłuje w oczy. Przede wszystkim dlatego, że w myśl wizji liberalnych strategów kluczowe jest utrzymanie podziału, według którego kryterium nowoczesności, wykształcenia i wielkomiejskości decyduje o przyjęciu radykalnie liberalnego światopoglądu. A więc media zakłócające ten podział są bardziej niebezpieczne od nawet znacznie potężniejszych, ale koncentrujących się na „starszych, mniej wykształconych z małych ośrodków".