Wszystkie partie zyskały na awanturze o aborcję. Oprócz PO

Przy okazji aborcji eugenicznej wyszło na jaw, że osławiony pluralizm światopoglądowy PO oznacza akceptację dla wszystkich poglądów, pod warunkiem że podziela je Donald Tusk

Aktualizacja: 25.10.2012 00:18 Publikacja: 25.10.2012 00:17

Eliza Olczyk

Eliza Olczyk

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Solidarna Polska w najśmielszych snach nie marzyła, że jej projekt zaostrzający ustawę aborcyjną dojdzie aż do trzeciego czytania.

A jednak dzięki nadspodziewanie dużej grupie konserwatystów w PO projekt przeszedł do dalszych prac, a Donald Tusk musiał w trybie ekstraordynaryjnym ratować sytuację. Marszałek Sejmu Ewa Kopacz zdecydowała, że drugie czytanie ustawy i ostateczne głosowanie w tej sprawie odbędzie się dzień po posiedzeniu komisji. Na samym posiedzeniu próbę dyskusji o istocie ustawy zduszono w zarodku. A jeszcze przed drugim czytaniem odbyło się w klubie spotkanie instruujące, czego od posłów oczekuje Donald Tusk.

W rezultacie zaledwie 14 konserwatystów PO zdecydowało się poprzeć zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej, a 8 wstrzymało się od głosu. To aż o 46 osób mniej niż w głosowaniu przed dwoma tygodniami, które przesądziło o przesłaniu projektu Solidarnej Polski do dalszych prac.

Trudno się dziwić, że posłowie zmienili zdanie, skoro Tusk już podczas poprzedniego posiedzenia Sejmu zaznaczył, że jeżeli komuś się nie podobają zasady obowiązujące w Platformie, ten może głosować przeciwko wotum zaufania dla rządu. Chętnych w PO nie było.

Jednak tak bezpośrednia ingerencja Donalda Tuska w sumienia posłów oraz wybieg zastosowany w sprawie in vitro oznaczają, że szef rządu naprawdę się przestraszył: że partia wymyka mu się z rąk, że może dojść do rozłamu na tle światopoglądowym, i że przedłużająca się debata aborcyjna przyniesie szkody wizerunkowe. Zresztą one już są. Wielu wyborców PO nie posiadało się ze zdumienia, że oddali głos na tak bardzo konserwatywną partię, a część środowisk liberalnych otwarcie stwierdziła, że nie ma już po co głosować na PO.

Ale partii nigdy nie wychodzi na dobre, gdy zmusza własnych działaczy do głosowania wbrew ich poglądom. Złamani działacze będą snuć po kątach scenariusze odwetowe i zarażać swoją frustracją innych posłów, którzy coraz częściej przekonują się, że znaczą tyle, ile guzik w maszynce do głosowania. Na dodatek platformerscy konserwatyści mają pełne prawo czuć się oszukani, bo roztaczano przed nimi miraże partii pluralistycznej światopoglądowo, w której każdy pogląd jest równoprawny. Tymczasem okazało się, że jeżeli chodzi o aborcję czy in vitro, to najważniejszy jest pogląd samego Tuska. Na dodatek tę drugą sprawę szef rządu postanowił załatwić poza Sejmem, żeby w ogóle nie dopuścić do dyskusji ideologicznej.

Jacek Tomczak, jeden z nieprzejednanych konserwatystów PO, przyznał w rozmowie z „Rz", że jest zły na partię, bo nie dopuściła do poważnej dyskusji na temat tzw. aborcji eugenicznej.

– Odrzucenie ustawy niczego nie załatwi, bo jestem pewien, że za jakiś czas pojawią się kolejne projekty w tej sprawie i problem wróci ze zdwojoną siłą – powiedział Tomczak.

I jest w tym trochę racji, bo wszystkie inne środowiska polityczne zyskały na awanturze aborcyjnej i niewykluczone, że zechcą wrócić do tak dobrze rokującej sprawy. Solidarna Polska jest zadowolona, bo dzięki tej inicjatywie nawiązała kontakt z ruchami pro life, które dobijały się ze swoim projektem do PiS i niczego nie wskórały. W wojnie Solidarnej Polski o przejęcie części elektoratu PiS jest to sojusznik nie do przecenienia.

Z zamieszania jest zadowolona lewica, bo zyskała namacalny dowód, że prawica zawsze będzie dążyła do zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, dlatego trzeba ją odsunąć od władzy, a najlepiej wypchnąć z Sejmu. SLD już złożył własny projekt ustawy liberalizującej aborcję, który nie ma żadnych szans, ale wywoła trochę fermentu. A podczas kolejnej kampanii parlamentarnej z całą pewnością obie partie lewicowe będą eksploatować ten temat.

Nawet PiS zyskało na wojnie aborcyjnej, bo mogło zamanifestować swoje przywiązanie do zasad głoszonych przez Kościół katolicki, co pozwoli mu nadal liczyć na poparcie ojca Tadeusza Rydzyka. Tylko PO jest bita i nie może być inaczej. Bo łatwo jest zebrać w jednej partii polityków o diametralnie różnych poglądach na sprawy ideowe, ale trudno potem nad tym zapanować.

Solidarna Polska w najśmielszych snach nie marzyła, że jej projekt zaostrzający ustawę aborcyjną dojdzie aż do trzeciego czytania.

A jednak dzięki nadspodziewanie dużej grupie konserwatystów w PO projekt przeszedł do dalszych prac, a Donald Tusk musiał w trybie ekstraordynaryjnym ratować sytuację. Marszałek Sejmu Ewa Kopacz zdecydowała, że drugie czytanie ustawy i ostateczne głosowanie w tej sprawie odbędzie się dzień po posiedzeniu komisji. Na samym posiedzeniu próbę dyskusji o istocie ustawy zduszono w zarodku. A jeszcze przed drugim czytaniem odbyło się w klubie spotkanie instruujące, czego od posłów oczekuje Donald Tusk.

Pozostało 85% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości