Wydawnictwo zamknęło 1989 rok ze stratą 160 ml zł." I wymienił przyczyny: galopujące ceny papieru i druku, 80 proc. nakładu rozchodzi się w subskrypcji, którą „zjadła" inflacja, są kłopoty finansowe z kolporterem, monopolistą „Ruchem" ". Zaapelował o gest dla gazety – dopłatę do prenumeraty. I podał numer konta. „Jesteśmy Wam potrzebni. Nie dajcie nam zbankrutować. To się Wam opłaci."

Nie było już pieniędzy na bieżące wydatki i wynagrodzenia. Dział prawny we współpracy z ekonomicznym opracował i wydrukował broszurę o podatkach. – Wzięliśmy paczki z broszurą i sprzedawaliśmy od ręki w urzędach, ministerstwach, miejscach publicznych – wspominał Krzysztof Bień, wówczas kierownik działu ekonomicznego. – Danka Walewska i ja sprzedawaliśmy na Dworcu Centralnym. Ludzie chętnie kupowali. Jakiś wysokiej rangi wojskowy pokpiwał z nas. Pogroziłem mu palcem: „pan też będzie płacił podatki". Wieczorem wracaliśmy do redakcji i przekazywaliśmy dzienny utarg księgowej.

„Rzeczpospolita" nie zbankrutowała.

 

Wybór z książki Macieja Kledzika Rzecz o „Rzeczpospolitej" i przygotowywanego drugiego jej wydania