W czwartek zarząd SdPl, małej pozaparlamentarnej partii, zamierza oficjalnie zakończyć współpracę z Platformą i zaangażować się w tworzenie wspólnej listy centrolewicy do Parlamentu Europejskiego. Oczywiście z nadzieją, że jeżeli inicjatywa odniesie sukces, stanie się to impulsem do budowy nowej formacji centrolewicowej obejmującej wszystkie środowiska, które w wyniku waśni na lewicy wypadły za parlamentarną burtę.
Praktyczny wymiar decyzji SdPl jest niewielki, ale ma ona znaczenie symboliczne. Potwierdza bowiem, że odwrót środowisk liberalno-lewicowych od PO jest faktem. Rozpoczął się od słynnego głosowania za przesłaniem do dalszych prac w Sejmie ustawy zakazującej aborcji z tzw. względów eugenicznych, czyli gdy płód jest ciężko i nieodwracalnie uszkodzony, a przypieczętowało go odrzucenie w pierwszym czytaniu wszystkich projektów ustaw dotyczących związków partnerskich.
W pierwszym przypadku elektorat liberalno-lewicowy obraził się na PO, że dopuściła do dyskusji nad projektem Solidarnej Polski w sprawie ograniczenia legalnej aborcji, a w drugim – że nie dopuściła do debaty nad związkami partnerskimi. Trochę brak w tym konsekwencji, ale wyborcy mają prawo być chimeryczni. Tym bardziej że przed wyborami kuszono ich, dając do zrozumienia, iż ustawa antyaborcyjna zwana kompromisową nie zostanie naruszona, a ustawa o związkach partnerskich w jakiejś formie przyjęta.
Donald Tusk w czerwcu 2011 roku dał do zrozumienia, że może to być jeden z pierwszych projektów, które zostaną wzięte na tapetę w nowej kadencji Sejmu. Dodał też, że chyba nie będzie piekła „jeżeli damy sobie kilka miesięcy aby te kwestie spokojnie i precyzyjnie uregulować".
Pierwszą obietnicę, nie tykania aborcyjnego kompromisu, udało się ocalić po osobistej interwencji Tuska. Druga dotycząca związków partnerskich na razie pozostaje na papierze, a raczej w eterze mimo osobistego zaangażowania premiera. Gwałtowny oddźwięk społeczny po odrzuceniu związków partnerskich musiał jednak mocno zaniepokoić PO, skoro za ustawę postanowił wziąć się jej główny przeciwnik Jarosław Gowin, tyle że nazwie ją pakietem ułatwień dla „par będących w trwałym pożyciu". Nad lewicowymi wyborcami pochylił się też prezydent Bronisław Komorowski, który podczas wizyty w Cieszynie zapewniał, że lewica jest w Polsce potrzebna. Do tej pory środowiska PO twierdziły, że lewica nie jest w Polsce potrzebna, bo wszystko co ważne dla lewicowego wyborcy załatwi Platforma, prezydent bez wątpienia więc działa w interesie tej partii.