Po głosowaniu w sprawie związków partnerskich Platforma Obywatelska spotkała się ze zmasowaną krytyką ze strony głównie liberalnych i lewicowych komentatorów. Zauważone w kilku kolejnych sondażach spadki poparcia dla partii Donalda Tuska zostały zaś zinterpretowane jako kara za to, że PO jest za mało postępowa. Krytycy Platformy spodziewali się reakcji premiera, łącznie z wyrzuceniem z rządu Jarosława Gowina.
Tusk jednak Gowina wciąż się nie pozbywa. „News-week" spekuluje, że premier postanowił wręcz konserwatystów wesprzeć.
To przesada, propozycja Tuska, by posłowie grupy konserwatywnej spotykali się w Kancelarii Premiera, nie oznacza patronatu nad tą grupą. Przeciwnie, świadczy o tym, że Tusk nie chce tolerować frakcji w swej partii. Tusk, wbrew znacznej części komentatorów, zdaje się dobrze rozumieć, co wynika ze zmieniających się sondaży.
Ostatnie badanie Homo Homini dla „Rz" (wykonane już po głosowaniach nad związkami) pokazało, że PiS wyprzedza Platformę. A zatem to partia bardziej prawicowa od PO zdobywa – według tego sondażu – więcej sympatii od partii Tuska. Identyczne wnioski płyną z ubiegłotygodniowego badania CBOS. Pokazuje ono spadek notowań partii Tuska aż o 5 pkt proc. Kto zyskał? PiS (2 pkt proc.) i centroprawicowy PSL (2 pkt proc.).
A zatem teza, jakoby od PO odwracał się lewicowy elektorat, nie wytrzymuje krytyki. W komunikacie CBOS czytamy wręcz: „PO w ostatnim miesiącu znacząco straciła wśród wyborców o poglądach centrowych i prawicowych (odpowiednio o 14 i 12 punktów procentowych), a nieznacznie zyskała (o 4 punkty) wśród osób identyfikujących się z lewicą". Zatem głosowanie nad związkami partnerskimi najbardziej zaszkodziło Platformie po prawej, a nie lewej stronie. W tej sytuacji wyrzucenie Gowina z PO byłoby dodatkowym ciosem, który mógłby jeszcze poważniej uderzyć w Platformę.