Pięć mitów o polskiej tarczy

Jeżeli Polska wybierze USA do budowy tarczy, będzie krytykowana. Ale tylko taki wybór oznacza maksimum ochrony i bezpieczeństwa ze strony coraz bardziej niestabilnej Rosji – pisze publicysta Reuben F. Johnson

Publikacja: 03.03.2013 18:43

Red

Jeszcze w tym roku polskie Ministerstwo Obrony opublikuje w końcu zapytanie ofertowe w sprawie Tarczy dla Polski i systemu obrony antyrakietowej. Zapytanie dla tego rządowego przetargu będzie oznaczało, że starter dał znak i wyścig ruszył. Jednak w rzeczywistości trwa on od kilku lat – a amerykańskie, europejskie i izraelskie firmy przepychają się łokciami, by zdobyć w nim sobie jak najlepszą pozycję.

Krąży wiele popularnych mitów na temat systemu Tarcza dla Polski. Po części wynika to z faktu, że międzynarodowy rynek lotniczy i obronny często nie funkcjonuje w zgodzie z logiką gospodarczą. W biznesie najczęściej wygrywa ten, kto proponuje najlepszą wartość za określone pieniądze. Jednak w kwestii bezpieczeństwa narodowego politycy i generałowie zazwyczaj podkreślają, że chcą systemu zbrojeniowego, który oferuje najlepsze wyniki i najbardziej niezawodną obsługę posprzedażową.

Jednak ten „idealny świat" mało ma wspólnego z realiami przetargów zbrojeniowych i stąd biorą się wspomniane mity.

Najlepszy wygrywa?

Biznes lotniczy nie łatwo zrozumieć. Pracuję w nim od 25 lat i wciąż niemal codziennie zaskakuje mnie, jak nieprzewidywalny potrafi być proces decyzyjny.

Pokrętna natura tej branży i międzynarodowych przetargów nie ogranicza się tylko do segmentu obronnego. Jednym z najgłośniejszych przykładów, który nieobcy jest również Polakom, to niedawne uziemienie Boeinga 787.

LOT był najwyraźniej bardzo dumny, że mógł zaoferować pasażerom nowy odrzutowiec. Na każdej karcie pokładowej w oczy biło hasło: „Pierwszy europejski przewoźnik, który lata Dreamlinerem".

Tyle, że nie lata – nie tylko w Polsce, ale nigdzie. Boeing wybrał japońską firmę GS Yuasa to produkcji baterii litowo-jonowych, mimo że firma ta nie miała żadnego doświadczenia w tej rewolucyjnej i skomplikowanej technologii. Zamiast zdecydować się na najlepszą ofertę, Boeing zlecił produkcję GS Yuasa. Robił tak zresztą od lat; w ramach politycznej umowy japoński przemysł zyskiwał miejsca pracy, a w zamian za to japońskie linie lotnicze kupowały niemal wyłącznie Boeingi.

Efektem są pożary na pokładzie spowodowane wadami w projekcie baterii i uziemienie całej floty Dreamlinerów. Rozwiązanie tego problemu może potrwać do października, albo i dłużej – powodując wielomilionowe straty zarówno dla Boeinga jak i dla przewoźników.

Patrząc z perspektywy czasu, wybór innego, niejapońskiego dostawcy być może pomógłby uniknąć katastrofy, ale przetargi w branży lotniczej rzadko kierują się logiką. Lekcja jaka płynie z tego dla Tarczy dla Polski jest taka, że polityczny wybór w stylu Dreamlinera – taki który będzie korzystny dla polskich poddostawców, ale odbędzie się kosztem jakości – może się okazać równie kosztowny i fatalny w skutkach.

USA zajmą się wszystkim?

Wiele osób z którymi rozmawiałem w Polsce nie rozumie, dlaczego Polska miałaby potrzebować własnego systemu obrony antyrakietowej. Wskazują na finansowane przez USA baterie Aegis Ashore, które mają zostać rozmieszczone w Rumunii w 2015 roku, a na bałtyckim wybrzeżu Polski w 2018. I pytają mnie: „Czy to nie wszystko, czego potrzebujemy?".

Odpowiedź brzmi „nie".

Aegis Ashore jest systemem przeznaczonym do zestrzeliwania jedynie rakiet średniego i dalekiego zasięgu, wystrzeliwanych na duże wysokości (IRBM i ICBM). To tak zwany „wyższy poziom" systemu obrony antyrakietowej. Ma on przechwytywać pociski odpalane z Iranu i skierowane w europejskie, a w dalszej kolejności amerykańskie, cele. Lądowe instalacje Aegis Ashore i amerykańskie okręty wyposażone w ten system, które będą operować w regionie, to amerykański wkład w Europejski Etapowy System Obrony Przeciwrakietowej (EPAA), który ma zapewniać Staremu Kontynentowi bezpieczeństwo na wszystkich poziomach.

Aegis nie ma jednak przechwytywać nisko latających rakiet krótkiego i średniego zasięgu (SRMB), takich jak rosyjskie KBM 9K720 Iskander (SS-26). A to one stanowią główne zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski.

Moskwa ogłosiła plany instalacji Iskanderów w licznych bazach w europejskiej części Rosji, w tym w Kaliningradzie. Ma to być sposób na neutralizację Tarczy Rakietowej NATO. (Mimo że wcześniej ówczesny prezydent Rosji, Dmitrij Miedwiediew obiecał wycofanie się Rosji w instalacji w Kaliningradzie). Pojawiły się również doniesienia, zdementowane później przez Rosjan, że pociski Iskander mają zostać rozmieszczone w Syrii, jako przeciwwaga dla amerykańskich baterii Patriot, ostatnio umieszczonych w Turcji.

Rakiety średniego i bliskiego zasięgu, wystrzeliwane na niskich wysokościach, stanowią największe zagrożenie dla Polski. Tylko system taki jak Patriot, lub porównywalny z nim, może rozwiązać ten problem i zapewnić Polsce bezpieczeństwo. Dwa systemy – Tarcza dla Polski i Aegis – powinny ze sobą współpracować, zapewniając całkowitą ochronę balistyczną. Jeden nie zastąpi drugiego.

Wymogi skrojone pod Amerykanów?

Przetargi na sprzęt zbrojeniowy są regulowane przez wytyczne UE. W pierwszej fazie Ministerstwo Obrony publikuje zapytanie informacyjne, skierowane do potencjalnych oferentów. Ci odpowiadają, opisując potencjał i typ broni, który są w stanie dostarczyć. Na podstawie tych odpowiedzi Ministerstwo Obrony redukuje liczbę firm do tych, które jego zdaniem są w stanie przedstawić szczegółowe propozycje techniczne i wysyła im zapytanie ofertowe.

Odbiorcy zapytania ofertowego piszą szczegółową propozycję dotyczącą typu broni, który oferują i opisują, w jaki sposób mogą spełnić konkretne zapotrzebowania danego kraju. Osobno przedstawiają propozycję biznesową dla lokalnych producentów, czyli offset. Klient wybiera następnie ofertę, która zawiera najlepsze połączenie wydajności systemu, kosztów i korzyści dla lokalnego przemysłu. Zwycięzca przetargu musi następnie wynegocjować kontrakt, by przypieczętować sprzedaż swojego uzbrojenia klientowi.

Niestety, od ponad trzech lat nic takiego nie zdarzyło się w przypadku polskiego przetargu na system obrony antyrakietowej.

Coś na kształt zapytania informacyjnego opublikowano w styczniu 2010 roku. Opisywano w nim, bardzo pobieżnie, czego Polska chciałaby od swojego systemu obrony antyrakietowej. Dokument, w opinii kilku amerykańskich firm, które chciały złożyć oferty, nie zawierał wystarczających szczegółów. Nie obejmował całościowej listy wymogów, które pozwoliłyby konkurującym firmom przedstawić całościowe propozycje rozwiązania.

Amerykańskie firmy są o tyle w wyjątkowej sytuacji, że ograniczają je – niemal pętają – tysiące przepisów i ustaw regulujących eksport uzbrojenia. Nie mogą składać niewiążących ofert, które zawierają jakiekolwiek szczegóły lub dane niejawne. Mogą jedynie odpowiadać na oficjalne zapytanie złożone przez potencjalnego klienta – w tym przypadku Polskę – a na chwilę obecną nie ma zapytania ofertowego ani zbyt wielu wskazówek ze strony polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej, czego będzie dotyczył ten dokument.

W przeciwieństwie do rządów europejskich i izraelskiego, amerykańska administracja nie zapełnia pełnego wsparcia swoim firmom zbrojeniowym przed złożeniem oficjalnego zapytania ofertowego. Od ponad trzech lat przedstawiciele izraelskiego Rafaela i francuskiego MBDA znajdują się w tym samym pokoju w którym ich rządy dyskutują wymogi Tarczy dla Polski z polskimi specjalistami od bezpieczeństwa narodowego. Tymczasem amerykańscy wykonawcy najczęściej nie znają ustaleń pomiędzy urzędnikami w Waszyngtonie a rządem w Warszawie.

Oznacza to, że amerykańskie firmy poruszają się niemal jak dzieci we mgle, próbując zrozumieć wszystkie szczegóły wymogów polskiej obrony antyrakietowej. Przedstawiciel pewnej amerykańskiej firmy powiedział mi w przypływie frustracji, że „sprawa jest poważna, ponieważ to co mamy w przypadku Tarczy dla Polski, to niemal całkowity brak transparentności w kraju, który jest członkiem NATO. Biorąc pod uwagę to, jak NATO powinno działać, poziom do jakiego proces przygotowywania wymagań został ukryty przed amerykańskimi firmami, jest zdumiewający".

Otwarte i uczciwe zakupy?

Zapytanie ofertowe miało zostać przedstawione w dalszej części roku. Jednak ostatnio podsekretarz stanu ds. Uzbrojenia i Modernizacji Armii, Waldemar Skrzypczak, miał niespodziewanie stwierdzić, że już na koniec marca ogłosi rekomendację MON w sprawie tego, która firma powinna budować Tarczę dla Polski (podobno ma to być system obrony antyrakietowej Proca Dawida izraelskiej firmy Rafael). Biorąc pod uwagę, że odbyłoby się to znacznie przed opublikowaniem formalnego zapytania ofertowego, to znaczący krok wstecz jeżeli chodzi o jasność procedur.

„Jaką podstawę miałaby mieć rekomendacja wydana przez Skrzypczaka w końcu marca", pytał z niedowierzaniem przedstawiciel jednej z amerykańskich firm w Warszawie, „skoro żaden amerykański wykonawca nie złożył formalnej propozycji?". Jeżeli taka rekomendacja zostanie przedstawiona w marcu, to – jak zapewniało mnie kilka amerykańskich firm – „Polacy nie dostaną w takim przypadku oferty od amerykańskiego przemysłu, bo nie ma sensu brać udziału w przetargu, w którym zwycięzca został już wskazany przez MON".

Jeżeli publikacja zapytania ofertowego i ocena odpowiedzi na nie będzie bardziej formalnością niż zaproszeniem do prawdziwego wyścigu, wówczas Polska może otrzymać ofertę jedynie od tej firmy, którą wspiera MON. Byłoby to strzelenie sobie w stopę, ponieważ tradycyjnie departamenty obrony na całym świecie wolą mieć jak najwięcej oferentów, gdyż pozwala to im wygrywać jedną firmę przeciw drugiej, by obniżyć cenę oferty lub poprawić warunki pakietu offsetowego. Wskazanie jednej firmy na wczesnym etapie może w efekcie pozbawić Polskę tego narzędzia nacisku, które w przeciwnym wypadku mogłoby pomóc jej wynegocjować lepsze warunki kontraktu.

Rekomendacja MON nie ma mocy rozstrzygającej. Jest kilka innych podmiotów, które mają wiele do powiedzenia przy wyborze systemu obrony antyrakietowej, ale wszelkie rekomendacje lub przejawy wsparcia mogą z powodzeniem przynieść efekt odwrotny od zamierzonego i znacząco ograniczyć opcje offsetowe. To zaskakujący sposób przeprowadzania konkurencyjnego przetargu w kraju, w którym po dziś dzień wciąż słyszę narzekania na niewystarczającą wartość offsetu przy zakupie F-16.

Jedyny warunek to cena?

Wstępne wydatki na zakup systemu uzbrojenia będą jedynie niewielką częścią długoterminowych kosztów budowy Tarczy dla Polski. Amerykański system Patriot może być początkowo droższy w zakupie ale koszty przyszłych modernizacji i rozszerzeń systemu są dzielone pomiędzy 14 lub więcej państw, które w najbliższych dwóch dekadach będą właścicielami i użytkownikami Patriota.

Dla porównania koszty dalszego udoskonalania systemu MBDA SAMP/T będą dzielone pomiędzy grupę państw, które można policzyć na palcach jednej ręki. Wszelkie koszty modernizacji Procy Dawida będą spoczywały niemal wyłącznie na Polsce, bo rząd Izraela ma bardzo ograniczone fundusze na zwiększenie potencjału kompleksu Rafael i wedle wszelkiego prawdopodobieństwa Polska i Izrael będą jego jedynymi użytkownikami.

Jednymi z głównych zarzutów jakie słyszę w Polsce na temat aktualnych kosztów używania samolotów F-16C/D kupionych od USA, jest konieczność modernizacji systemu radarowego APG-68(V)9 firmy Northrop Grumman. – Wiele państw używa F-16 – słyszę - ale jest wiele różnych wariantów tego samolotu i tylko dziewięć krajów używa modelu radaru APG-68(V)9. Tych dziewięć państw to stosunkowo niewielki klub, przez co modernizacja radarów jest dość kosztowna.

W takim razie mam wiadomość dla polskiej armii. Koszty nieustannej modernizacji tego radaru do F-16 to frytki w porównaniu z ceną, którą będzie musiał zapłacić użytkownik systemu obrony antyrakietowej posiadanego jedynie przez kilku innych operatorów. To oznacza wstąpienie do mniejszego, być może nawet bardziej ekskluzywnego klubu, w którym jednak składka członkowska jest dużo wyższa.

Jest takie powiedzenie, często błędnie przypisywane Napoleonowi, że „amatorzy dyskutują o taktyce. Zawodowi żołnierze zajmują się logistyką". W efekcie liderzy odpowiedzialni za narodowe bezpieczeństwo Polski powinni się poważnie zastanowić, która z zaprezentowanych im opcji obrony antyrakietowej ma największy potencjał jeżeli chodzi o długoterminowe modernizacje i udoskonalanie, a jednocześnie jest najpopularniejszy w regionie i na świecie. Gdzie znajduje się najbliższy magazyn z zapasowymi rakietami i częściami zamiennymi, co może się okazać niezwykle istotne w momencie konfliktu.

Polskie kierownictwo będzie bez wątpienia krytykowane w niektórych kręgach, jeżeli wybierze USA do budowy Tarczy dla Polski – za dokonanie kolejnego „bezpiecznego" wyboru przy zakupie kolejnego poważnego systemu uzbrojenia. W tym przypadku jednak „bezpieczna" decyzja nie oznacza tylko najłatwiejszej i obarczonej najmniejszym ryzykiem z urzędniczego punktu widzenia. Oznacza wybór zapewniający Polsce maksimum ochrony i bezpieczeństwa ze strony coraz bardziej niestabilnej Rosji, która z każdym dniem zdaje się coraz mniej dbać o to, czy jej działania pozostają w zgodzie z życzeniami NATO i Zachodu.

Bez względu na to, jaka decyzja zostanie podjęta w sprawie Tarczy dla Polski, wpłynie ona na obronność i bezpieczeństwo Polski na dziesięciolecia. Jako Amerykanin który kocha Polskę i mocno wierzy w przyszłość tego kraju, mam nadzieję, że przywódcy państwa wezmą pod uwagę wszystkie powyższe zastrzeżenia, zanim dokonają wyboru.

Autor jest dziennikarzem i publicystą, korespondentem ds. lotnictwa i obronności waszyngtońskiego tygodnika „The Weekly Standard" i Jane's Information Group w Londynie. Mieszka w Kijowie

Tłum. TK

Jeszcze w tym roku polskie Ministerstwo Obrony opublikuje w końcu zapytanie ofertowe w sprawie Tarczy dla Polski i systemu obrony antyrakietowej. Zapytanie dla tego rządowego przetargu będzie oznaczało, że starter dał znak i wyścig ruszył. Jednak w rzeczywistości trwa on od kilku lat – a amerykańskie, europejskie i izraelskie firmy przepychają się łokciami, by zdobyć w nim sobie jak najlepszą pozycję.

Krąży wiele popularnych mitów na temat systemu Tarcza dla Polski. Po części wynika to z faktu, że międzynarodowy rynek lotniczy i obronny często nie funkcjonuje w zgodzie z logiką gospodarczą. W biznesie najczęściej wygrywa ten, kto proponuje najlepszą wartość za określone pieniądze. Jednak w kwestii bezpieczeństwa narodowego politycy i generałowie zazwyczaj podkreślają, że chcą systemu zbrojeniowego, który oferuje najlepsze wyniki i najbardziej niezawodną obsługę posprzedażową.

Pozostało 93% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości