Inicjatywę oburzonych analizuje Bartosz Marczuk

Inicjatywie oburzonych powinniśmy się przyglądać. Jest oznaką niezgody na obecny sposób uprawiania polityki i oddolnym ruchem społecznym.

Publikacja: 17.03.2013 19:51

Na razie to magma z nieokreślonym programem. Bardziej pospolite ruszenie niż realna siła. Więcej tu taniego populizmu niż możliwych do spełnienia postulatów. Ale Platforma Oburzonych to jednak donośny głos w debacie publicznej. Głos wołania o więcej podmiotowości dla obywateli i braku zgody na fatalny klincz między PO a PIS.

W książce o Wiktorze Orbanie „Napastnik” Igor Janke nie ukrywa fascynacji ruchem lidera Fideszu po przegranych w 2002 r. wyborach. Na Węgrzech powstały wtedy tzw. kręgi obywatelskie, które pobudziły do działania zwykłych ludzi. Nie ma się co dziwić – za takim fenomenem tęskni w Polsce wielu. Jeżdżący po całej Polsce z wykładami prof. Leszek Balcerowicz wprost nawołuje do obywatelskiej aktywności, wzorem protestów przeciw ACTA. Powody? Nasi politycy wyalienowali się od problemów zwykłych obywateli. Służą też o wiele za często mocnym lobby, zamiast działać w interesie ogółu.

Kiedy narzekamy na fotoradary – minister Nowak wmawia nam, że jesteśmy mordercami. A my chcemy tylko przebyć odcinek 200 km z prędkością większą niż 50 km/h. Gdy mówimy, że gaz jest drogi, rząd przekonuje, że wynegocjował obniżkę. Tyle że wciąż płacimy za niego więcej niż Niemcy. Niedostępne przedszkola, niewydolne szkoły, ruina w służbie zdrowia, marne pensje, wrogie państwo, biurokratyczna mitręga. Do tego ekstraprzywileje mocnych grup, na koszt pozostałych. To nasza codzienność, którą rządzący obracają w propagandę sukcesu.

Nie lepiej jest z największą formacją opozycji. PiS tonie w populistycznym sosie, mówiąc – jak dojdziemy do władzy, wszystkim damy wszystko. Jarosław Kaczyński, który obiecuje na przykład, że cofnie reformę wieku emerytalnego, nie wspominając o superprzywilejach górników, to marny przyczynek do wiary, że opozycja ma realny plan.

W tej sytuacji potrzebujemy oddolnej inicjatywy obywateli. Ruch oburzonych, zrzeszający sporą liczbę środowisk, może być jak ożywczy powiew. Muzyk Paweł Kukiz mówi w Gdańsku, że chce, by „głośno był słyszalny postulat o konieczności przywrócenia obywatelom podmiotowości, większego ich udziału we władzy”.

Jeśli przyjrzymy się jednak PO bis bliżej, nie jest już tak różowo. Po pierwsze może zamienić się w kolejne środowisko żądające przywilejów. Piotr Duda, szef Solidarności, to ten sam człowiek, który domaga się m.in. niewygasających emerytur pomostowych, ZUS-u na wszystkie umowy czy podwyżki składek dla samozatrudnionych. Dajcie przywileje, za które zapłacą inni – taka jest wymowa tych żądań.

Drugie niebezpieczeństwo wynika z niemożności wewnętrznego porozumienia i nieprzedstawienia przez ruch spójnej wizji programowej. Nie da się na przykład pogodzić oskładkowania wszystkich umów z postulatem obrony przywilejów branżowych – co słusznie wytknął oburzonym na Twitterze europoseł PO Sławomir Nitras. Nie można też domagając się wyższych składek ZUS i pensji minimalnej troszczyć się o bezrobotnych – co z kolei w liście otwartym do Piotra Dudy wyłożył Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

Przyszłość ruchu jest więcej niż niepewna. Nie powinno się go jednak bagatelizować. Im więcej zaangażowania obywateli w życie publiczne, tym lepiej. To u nas towar niezwykle deficytowy. Lepiej jednak, by PO bis oburzało się na zawłaszczanie naszej wolności, niż domagało się kolejnych przywilejów.

Na razie to magma z nieokreślonym programem. Bardziej pospolite ruszenie niż realna siła. Więcej tu taniego populizmu niż możliwych do spełnienia postulatów. Ale Platforma Oburzonych to jednak donośny głos w debacie publicznej. Głos wołania o więcej podmiotowości dla obywateli i braku zgody na fatalny klincz między PO a PIS.

W książce o Wiktorze Orbanie „Napastnik” Igor Janke nie ukrywa fascynacji ruchem lidera Fideszu po przegranych w 2002 r. wyborach. Na Węgrzech powstały wtedy tzw. kręgi obywatelskie, które pobudziły do działania zwykłych ludzi. Nie ma się co dziwić – za takim fenomenem tęskni w Polsce wielu. Jeżdżący po całej Polsce z wykładami prof. Leszek Balcerowicz wprost nawołuje do obywatelskiej aktywności, wzorem protestów przeciw ACTA. Powody? Nasi politycy wyalienowali się od problemów zwykłych obywateli. Służą też o wiele za często mocnym lobby, zamiast działać w interesie ogółu.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości