Histeria jaka powstała po opublikowaniu przez Konferencję Episkopatu dokumentu w sprawie in vitro jest bardzo ponurym, ale bardzo typowym przykładem każdej światopoglądowej "debaty", gdzie nie liczą się fakty, ale czyste, cynicznie wzbudzane emocje i słowa klucze. Odwoływanie się do emocji jest zresztą najlepszym potwierdzeniem faktu, że nie ma się innych argumentów. Widzimy to na podstawie sporu o aborcję, gdzie "argumentem" jest stwierdzenie "ręce precz od mojego ciała", "mam prawo do wyboru" czy "o aborcji najwięcej do powiedzenia mają mężczyźni". Czyli sterowanie debaty jak najdalej od fundamentalnych faktów dotyczących sprawy, jak najwięcej pustych, ale ładnie i emocjonalnie brzmiących haseł. Dokładnie taki sam wzór przyjmuje "debata" o sztucznym zapłodnieniu in vitro.
Największe oburzenie w opublikowanej niedawno broszurze Episkopatu wzbudziły cytowane wszędzie słowa:
[Zapłodnienie metodą in vitro] to "produkcja" człowieka stanowiąca w istocie formę zawładnięcia życiem ludzkim. (...) Jest procedurą znaną w hodowli roślin i zwierząt, której celem jest wytworzenie człowieka w laboratorium i przeniesienie go mechanicznie do organizmu matki".
Rzeczywiście, słowa to dość brutalne i trudne do przyjęcia. Ale jest tak tylko dlatego, że brutalna i trudna do przyjęcia jest sama procedura. Zapłodnienie in vitro to sztuczne zapłodnienie, czyli sztuczne tworzenie człowieka i hodowanie go potem w szklanym naczyniu. Taka jest istota tego procesu i dlatego biskupi określają ją mianem niegodnej. Owszem, można nie zgodzić się - to kwestia czysto uznaniowa. Tyle, że taka taktyka nie byłaby mało skuteczna. A że nie da się istoty zabiegu podważyć, trzeba wyjść poza ten niewygodny dla nas obszar i wyjść na wygodne pole znanych sloganów i zawsze skutecznych emocji. Gdyby nie to, że trudno uwierzyć w szczerość tych emocji, można by powiedzieć, że obrażają się na fakty.
Dlatego Katarzyna Wiśniewska z "Gazety Wyborczej" nazywa słowa o "produkcji człowieka" "poniżaniem ludzi", zaś aby uwiarygodnić ten czysto zarzut, do akcji włączono nową gwiazdę kampanii na rzecz sztucznego zapłodnienia, poczętą in vitro Agnieszkę Ziółkowską, która oświadczyła właśnie, że zamierza dokonać aktu apostazji. Jej "argumenty" są podobnie rzeczowe i są bardzo podobną kopią koronnych "argumentów" na rzecz legalności aborcji.