Polacy mają też winy wobec nas

Nie mogliśmy w liście z okazji rocznicy zbrodni wołyńskiej użyć sformułowania: „Przepraszamy i prosimy o wybaczenie”. Byłoby to jednostronne przeproszenie ze strony Ukraińców. A na takie ujęcie strona ukraińska nigdy się nie zgodzi – mówi dziennikarzom KAI zwierzchnik ukraińskich grekokatolików.

Publikacja: 12.05.2013 19:27

Światosław Szewczuk (drugi z prawej) jest arcybiskupem większym kijowsko-halickim ?Ukraińskiego Kośc

Światosław Szewczuk (drugi z prawej) jest arcybiskupem większym kijowsko-halickim ?Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego

Foto: EAST NEWS

Red

KAI: Jakie wyzwania na polu pojednania między Polską a Ukrainą stoją dziś przez nami?



Jako Ukraińcy i Polacy jesteśmy bratnimi narodami, synami jednego Kościoła katolickiego. Mieliśmy ciężką historię, której nie możemy zmienić. Ale razem możemy budować przyszłość. Musimy budować współpracę zarówno pomiędzy naszymi Kościołami, jak i narodem ukraińskim i polskim. Musimy też szukać sposobów ku uzdrowieniu pamięci narodowej. Jestem przekonany, że jako chrześcijanie, jako przedstawiciele naszych Kościołów mamy bardzo ważną rolę w kontynuowaniu ukraińsko-polskiego pojednania. Proces ten ma swoją historię, ale nie został jeszcze zakończony. Jeśli zbliża się kolejna rocznica jakiejś tragedii, w tym roku tego, co wydarzyło się na Wołyniu, to wraca ból. Powracają wspomnienia ludzi, którzy doświadczyli tych zbrodni. One wciąż są żywe. Stanowi to wyzwanie na dziś. Pojednanie zadeklarowane przez Kościoły musi dotrzeć do świadomości, sumienia i do serca każdego Ukraińca i każdego Polaka. Trzeba nad tym pracować.


Jeśli kierujemy do braci z Polski prośbę o wybaczenie, oznacza to, że czujemy się winni


Mówi też o tym ogłoszone w marcu br. przesłanie z okazji rocznicy zbrodni wołyńskiej ogłoszone przez Synod Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. W Polsce jednak w wielu środowiskach spowodowało ono pewien niedosyt, gdyż nie wyjaśnia dostatecznie wzajemnej historii, nie mówi, kto był ofiarą, a kto katem.



Przesłanie to zostało skierowane do wiernych Kościoła greckokatolickiego i mam nadzieję, że spełni ważną rolę. Zostało ono przeczytane w naszych kościołach na początku Wielkiego Postu, w niedzielę, która nosi nazwę Niedzieli Wybaczenia. Przypomina ono, że w okresie postu nie możemy prosić Boga o wybaczenie naszych grzechów, jeśli nie jesteśmy w stanie prosić bliźnich o wybaczenie grzechów czy win, jakich wobec nich dokonaliśmy. Nie można zacząć duchowej drogi Wielkiego Postu, jeśli nie chcemy być wolni od win, które dokonaliśmy wobec naszych bliźnich. Mam nadzieję, że orędzie synodu Kościoła greckokatolickiego było krokiem w tym kierunku. Chodzi o to, aby te podstawowe zasady moralne, które także stanowią podstawę polsko-ukraińskiego pojednania – dotarły do świadomości i do serc ukraińskich grekokatolików. Mam nadzieję, że w stosunkach pomiędzy naszym Kościołem a Konferencją Episkopatu Polski będziemy kontynuować ten proces.



Jednak w obliczu zbliżającej się rocznicy zbrodni wołyńskiej było zapowiadane wspólne przesłanie Kościoła greckokatolickiego i Kościoła rzymskokatolickiego. Dlaczego do tego nie doszło?



To bardzo ważne pytanie. Wspólną decyzję o potrzebie przygotowania wspólnego przesłania podjęliśmy jesienią ub.r. Decyzja taka zapadła na corocznym spotkaniu pomiędzy episkopatem Kościoła rzymskokatolickiego a naszym synodem. Niedługo potem przygotowaliśmy propozycję przesłania. Zapadła decyzja, aby dopracować ten tekst, gdyż nie wszystkim on się podobał. Zaczęła się więc praca nad uzgodnieniem ostatecznego tekstu. Z naszej strony do tej pracy wyznaczony został biskup z Łucka na Wołyniu – Jozafat Howera, a ze strony episkopatu rzymskokatolickiego administrator diecezji wołyńskiej bp Szyrokoradiuk. Oni taki tekst przygotowali na początku tego roku. Przez większość naszych biskupów został uznany on za dobry, choć wymagający dopracowania. A kiedy został poprawiony przez dwóch wołyńskich biskupów, zaistniała potrzeba ostatecznego doszlifowania go pomiędzy mną a metropolitą lwowskim abp Mieczysławem Mokrzyckim. I tu zaistniał problem. Z naszej strony została zaproponowana formuła: „Wybaczamy i prosimy o wybaczenie”. Jednak abp Mokrzycki nie zgodził się na to i zaproponował sformułowanie: „Przepraszamy i prosimy o wybaczenie”. Skutkiem tego byłoby jednostronne przeproszenie ze strony Ukraińców, pomijając fakt, że Polacy też mają pewne winy wobec nas. Na takie ujęcie strona ukraińska nigdy się nie zgodzi. Poza tym zaproponowana przez nas formuła bynajmniej nie była naszego autorstwa, tylko cytatem z listu biskupów polskich do niemieckich z 1965 r. Ponadto została powtórzona we wspólnym liście Kościoła greckokatolickiego z Ukrainy i rzymskokatolickiego z Polski z 2005 r. Proponowana przez abp. Mokrzyckiego zmiana przekraczała moje kompetencje. W lutym mieliśmy spotkanie synodu, gdzie przedstawiłem jego prośbę, ale nie uzyskała ona akceptacji. Osobiście jestem przekonany, że jako przedstawiciele Kościołów tylko w ten sposób możemy mówić o tragicznych wydarzeniach, a historycy winni dokładnie się zająć szczegółami, w tym liczeniem ofiar po każdej stronie. Nie jest to zadanie biskupów, ale historyków. Mam świadomość, że w Polsce badania historyczne na temat zbrodni wołyńskiej są bardzo zaawansowane. Natomiast po stronie ukraińskiej – niestety nie. Prezydent Juszczenko powołał co prawda nasz Instytut Pamięci Narodowej, ale w ostatnich latach instytucja ta została zamieniona – jak mówimy – na „Instytut Amnezji Narodowej”. Obiektywnych badań ze strony ukraińskiej na ten temat nie ma. Jest olbrzymia dysproporcja pomiędzy stopniem zaawansowania badań polskich i ukraińskich. W tej sytuacji nam, biskupom, trudno jest zajmować jakieś konkretne stanowisko nadające interpretację faktów historycznych, których tutejsi historycy jeszcze nie przebadali. Możemy historyków do tego zachęcać, ale wykonanie szczegółowych badań źródłowych musimy im pozostawić. Na obecnym etapie możemy dokonać oceny tych wydarzeń tylko z punktu widzenia chrześcijańskiego, a nie historycznego.



Ale w ocenie chrześcijańskiej, jeśli jakieś zło zostało dokonane, to można powiedzieć „przepraszam”?



Naturalnie. Dlatego napisaliśmy w liście Kościoła greckokatolickiego, że jeśli ktokolwiek uczynił zbrodnię, jest zbrodniarzem. Trzeba to wyraźnie powiedzieć, gdyż jest to łamanie przykazania: „Nie zabijaj”. Jedynym sposobem uzdrowienia pamięci jest przebaczenie. Dlatego w liście przytoczyliśmy słynną historyczną formułę: „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. A jeśli kierujemy do braci z Polski prośbę o wybaczenie, oznacza to, że czujemy się winni.



Zgadza się ksiądz arcybiskup, że na Wołyniu w 1943 r. nastąpiła czystka etniczna wobec Polaków?



Tak. I zostało to powiedziane w naszym liście. Rzecz nazywamy po imieniu. Bardzo mi jest przykro, że nie doszło do ogłoszenia wspólnego listu.



(...) W latach 2009–2011 był ksiądz biskupem pomocniczym greckokatolickiej eparchii Opieki Matki Bożej w Buenos Aires. Oznaczało to bliską współpracę z ówczesnym prymasem Argentyny kard. Jorge Bergoglio. Jak układała się ta współpraca? Na czym polegała? Prosimy o jakieś wspomnienia.



Kiedy rozpocząłem posługę biskupa w Argentynie, miałem zaledwie 38 lat. Prosiłem Boga, aby ktoś stał się moim przewodnikiem. Bóg dał mi kard. Jorge Bergoglio. Był on dla mnie człowiekiem posłanym od Boga, który wziął mnie za rękę i pomagał stawiać pierwsze kroki na ziemi argentyńskiej. Uczyłem się od niego, co znaczy być biskupem. Kard. Bergoglio był bardzo skromnym człowiekiem, prostym w stosunkach z innymi, ale i bardzo głębokim. Jestem przekonany, że jego autentyczność i skromność będą tym skarbem, który da Kościołowi powszechnemu. A czeka nas dużo niespodzianek z jego strony. Jakich, to zobaczymy. Przed kilkoma dniami dostałem od niego list, w którym papież pisze: „Miło wspominam nasze spotkania w Buenos Aires i gorliwość księdza biskupa wobec powierzonej mu ukraińskiej owczarni”. Papież pamięta o naszym Kościele, to dobry znak na przyszłość.



Kard. Bergoglio zawdzięcza też chyba wiele greckokatolickiemu kapłanowi, z którym był związany w młodości?



Kiedy po raz pierwszy spotkałem kard. Bergoglio w Argentynie, przywitał mnie po ukraińsku: „Sława Isusu Chrystu!”. Wyjaśnił, że kiedy był uczniem w szkole prowadzonej przez salezjanów, spotkał tam ukraińskiego salezjanina, ks. Stepana Czmila. Pomagał mu, służąc do wschodniej liturgii. Prosiłem go, aby napisał swoje świadectwo do procesu beatyfikacyjnego tego kapłana, jaki się rozpoczął niedawno. Obiecał to zrobić. Być może postawa tego ukraińskiego księdza wpłynęła na osobowość i wybór kapłaństwa przez obecnego papieża.



Rozmawiali Krzysztof Tomasik i Marcin Przeciszewski



Pełna wersja wywiadu dostępna jest w serwisie Katolickiej Agencji Informacyjnej

KAI: Jakie wyzwania na polu pojednania między Polską a Ukrainą stoją dziś przez nami?

Jako Ukraińcy i Polacy jesteśmy bratnimi narodami, synami jednego Kościoła katolickiego. Mieliśmy ciężką historię, której nie możemy zmienić. Ale razem możemy budować przyszłość. Musimy budować współpracę zarówno pomiędzy naszymi Kościołami, jak i narodem ukraińskim i polskim. Musimy też szukać sposobów ku uzdrowieniu pamięci narodowej. Jestem przekonany, że jako chrześcijanie, jako przedstawiciele naszych Kościołów mamy bardzo ważną rolę w kontynuowaniu ukraińsko-polskiego pojednania. Proces ten ma swoją historię, ale nie został jeszcze zakończony. Jeśli zbliża się kolejna rocznica jakiejś tragedii, w tym roku tego, co wydarzyło się na Wołyniu, to wraca ból. Powracają wspomnienia ludzi, którzy doświadczyli tych zbrodni. One wciąż są żywe. Stanowi to wyzwanie na dziś. Pojednanie zadeklarowane przez Kościoły musi dotrzeć do świadomości, sumienia i do serca każdego Ukraińca i każdego Polaka. Trzeba nad tym pracować.

Pozostało 87% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości