Stoję na stanowisku, że sierpień powinien być ogłoszony Narodowym Miesiącami Współczucia Dziennikarzom. Sezon ogórkowy. Nie ma o czym pisać. Ogromna nuda. Jest tak źle, że aż niektórzy - nie czekając na jakieś "wydarzenia" - sami chcieli wziąć sprawy w swoje ręce i odwołać sobie ministra - byle się coś działo. Jest tak źle, że przez kilka dni tematem nr 1 jest chuligańska bójka na plaży. Dziś natomiast doszło do tego, że - nie mając czym się ekscytować - ekscytujemy się nawet wyborami lidera PO. Cóż, przynajmniej było śmiesznie. Okazało się bowiem, że zdobycie 20% głosów to zwycięstwo po którym Jarosław Gowin mógł "gratulować głosów swoim wyborcom", zaś 80% - porażka. O zjawisku tym opowiada prześmiewczy tekst Tomasza Lisa na ten temat. Jednak to nie żarty Lisa są w nim najzabawniejsze. Okazuje się bowiem, że u naszego ulubionego publicysty nawet matematyka może zależeć od politycznych preferencji. Oto jak opisuje on wynik osiągnięty przez Gowina, stosując znany zresztą matematyczny wzór na nierzetelność "? x drzwi"
Gowin, którego poparł pi razy drzwi co dziesiąty członek PO stwierdził, że mandat Tuska jest słaby. Oczywiście. 80 procent głosów, wie to nawet dziecko, to klęska.
- a zatem Gowin w ujęciu Lisa ma poparcie 10% członków PO. Jest tak dlatego, że frekwencja wyniosła 50 % (tak na marginesie: jeśli połowie członków partii nie chciało się głosować, to jak mogą oni apelować potem do obywateli, by poszli na wybory). Jak wypada dla porównania na tym tle premier Tusk? Matematyka wydaje się prosta. 80 procent - na pół daje 40% poparcia (sytuacje komplikuje jednak dodatkowo). Ale jak wiadomo, prosta matematyka zamydla tylko sprawę, dlatego Lis porównuje 10% poparcia wszystkich członków PO dla Gowina do 80% oddanych głosów na Tuska . Przy czym nawet ta druga liczba jest nie do końca prawidłowa, bo nie uwzględnia ogromnej liczby 1658 (7,6% wszystkich głosów) głosów nieważnych. Okazuje się jednak, że swoje specyficzne poczucie bestronności i sprawiedliwości Lis aplikuje w całym swoim tekście. Po całej serii mniej lub bardziej trafionych żartów o Gowinie ("Tak lojalnego członka jeszcze żadna partia nie miała. Poseł Gowin mówi, że nie widzi powodu, by z PO odchodzić. Prawda, on stanie na głowie, by być z PO wyrzuconym. Myślę, że PO powinna się do tej prośby przychylić. Czas, by Jarosław Gowin już oficjalnie zapisał się do PIS") , Lis przystępuje bowiem do wyrównania rachunków:
Kpiąc z posła Gowina nie mogę oczywiście podarować sobie kpin z premiera Tuska. Jest Gowin, jego kampania szkodzenia PO i cała ta Gowinowa fanfaronada, dzieckiem premiera. Chciał mieć ultrakonserwatystę i ideologa w roli szefa ministerstwa sprawiedliwości, chciał się pozbyć dobrego ministra Kwiatkowskiego, chciał dać Gowinowi trampolinę do jego własnej politycznej kampanii, to ma co chciał.
Cóż, pośmialiśmy się, ale koniec tego: nie czas na żarty, bo sytuacja jest poważna.