Jeżeli widzimy tekst o niezwykle subtelnym tytule "Prostactwo i złodziejstwo", możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że może on pochodzić tylko z dwóch źródeł: znamienitego portalu wPolityce.pl - w tym wypadku dotyczyłby on bezeceństw dokonywanych przez obecny rząd - lub umysłu Tomasza Lisa - tu temat też może być tylko jeden: PiS. Dzisiaj mamy ten drugi przypadek.
Naczelny "Newsweeka" kolejny raz puścił wodze swojej wyobraźni, zawiesił wszystkie zasady dobrego pisania i składni (nie mówiąc o logice), by oddać się pasjonującej, miażdżącej krytyce swojego odwiecznego przeciwnika.
Co chyba najdziwniejsze, Lis - który dziś na portalu Natemat.pl na "tapetę" wziął ogłoszoną przez PiS kampanię na rzecz warszawskiego referendum, w której porównuje je do Powstania Warszawskiego - ma tym razem całkowitą rację.
Jednak gdy już się chce człowiek z Lisem zgodzić, zbulwersować, nawet poklepać go po plecach za działanie w słusznym celu, ten natychmiast nas rozbraja. Bo jak można nie uśmiechnąć się czytając tak napisany tekst:
Wielu ludzi oburza się z powodu kradzieży przez PiS symboliki Powstania Warszawskiego i uzurpacji jaką jest budowanie jakiejś paraleli między referendum w Warszawie a Powstaniem właśnie. Oburzenie rozumiem, ale sam się już nawet nie oburzam. Moją reakcją jest zażenowanie ocierające się o odrazę (...)