– Odejście byłego ministra niewiele zmieni – tłumaczył jeszcze niedawno „Rz" jeden z członków frakcji. Wyjaśniał, że z byłym ministrem odeszło tylko dwóch posłów, a frakcja wciąż liczy około 40 osób. W dodatku choć Gowina przedstawiano w mediach jako lidera grupy, w gronie konserwatystów opinie na jego temat były podzielone. – Część frakcji chciała jego wypchnięcia, bo obawiała się, że gra na siebie, a nie na PO – tłumaczył.
Jednak dzisiejsze głosowanie pokazało, że frakcja konserwatystów praktycznie nie istnieje. Widać to również, porównując liczbę posłów PO, którzy dziś i przed rokiem wstrzymali się od głosu. W ubiegłym roku zrobiło to aż 28, dziś – jedynie pięciu.
Jak dowiedziała się „Rz" szef klubu PO Rafał Grupiński zachęcał dziś rano konserwatystów, by podczas głosowania wyjęli karty z czytników. Niektórzy członkowie frakcji go posłuchali, m.in. Michał Szczerba i Ireneusz Raś, którzy w Sejmie byli obecni, bo brali udział we wcześniejszych głosowaniach. Ogólnie nie zagłosowało 17 posłów. To jednak niemal tylko o pięciu więcej niż przed rokiem.
– Trudno wysuwać jeszcze jakieś generalne wnioski. Jednak można już chyba zaryzykować stwierdzenie, że po odejściu Gowina zapał opadł, a nowy lider frakcji szef resortu sprawiedliwości Marek Biernacki pełni wyłącznie funkcje techniczne – mówi w rozmowie z „Rz" jeden z konserwatystów. Dodaje, że choć postać Gowina budziła kontrowersje, jednoznaczny sposób wykładania przez niego poglądów działał na pozostałych członków frakcji to mobilizująco.
O atmosferze w gronie konserwatystów może świadczyć przebieg czwartkowego spotkania frakcji w Sejmie. Na początku kadencji takie spotkania odbywały się regularnie. Jednak wczorajsze miało miejsce po raz pierwszy od niemal pół roku. Choć Biernacki zorganizował je w pojemnej sali im. Macieja Rataja, przyszło tylko kilka osób.