Odwaga biskupa

Szybka, zdecydowana reakcja, żadnego zamiatania pod dywan i doskonała współpraca z mediami. Biskup polowy WP wyznacza standardy dla hierarchów.

Publikacja: 04.10.2013 01:16

Tomasz Krzyżak

Tomasz Krzyżak

Foto: Fotorzepa, Adam Burakowski

Problem pedofilii jest dla polskiego Kościoła sprawą trudną i, co tu kryć, także wstydliwą.

Jednak na nic oświadczenia biskupa Wojciecha Polaka, sekretarza generalnego Konferencji Episkopatu Polski, ks. Józefa Klocha, rzecznika KEP, czy jezuity ks. Adama Żaka, koordynatora ds. ochrony dzieci i młodzieży, że Kościół traktuje ją poważnie, że zależy mu na oczyszczeniu. Cały wysiłek może zniszczyć lub poważnie osłabić jeden przypadek – jak ten z warszawskiej Pragi, gdzie zwlekano z odwołaniem z urzędu proboszcza skazanego za pedofilię. Można było wręcz  odnieść wrażenie, że sprawy duchownych pedofili zmiatane są pod dywan i skrzętnie ukrywane.

Ostatecznie sprawa została rozwiązana: księdza odwołano, arcybiskup Hoser przeprosił, a stanowisko stracił kanclerz kurii. Ale niesmak pozostał.

Nadzieją napawa jednak zdecydowana postawa biskupa polowego Józefa Guzdka oraz urzędników jego kurii. Co zrobił biskup? Gdy tylko podległy mu ksiądz z Legionowa podejrzany o przestępstwa seksualne trafił do aresztu, zawiesił go w czynnościach i powiadomił o wszystkim odpowiednią watykańską kongregację. Niemal błyskawicznie – co w Kościele nie jest spotykane często – doprowadził do usunięcia księdza ze stanu duchownego, a jego ofiarom zapewnił pomoc psychologiczną.  A gdy sprawa wypłynęła w mediach, odważnie wystąpił przed kamerami i jasno oraz klarownie zrelacjonował swoje działania, które poszły nawet dalej, niż zalecają to instrukcje Watykanu.

Obie sprawy mają nieco inny ciężar gatunkowy. Ksiądz z Tarchomina nie trafił do aresztu. Ciążą na nim także delikatniejsze zarzuty.  Wydaje się zatem, że można go było łagodniej potraktować. Ale w sytuacji, gdy episkopat mówi „zero tolerancji dla pedofilii", reakcja powinna być natychmiastowa. Tak, by nie było żadnych niedomówień i domysłów.

Właśnie dlatego postępowanie biskupa polowego winno być wzorem dla innych hierarchów, jak należy traktować sprawy pedofilii. Zwłaszcza że w Kościele zaczął już działać efekt kuli śniegowej i na światło dzienne będą powoli wychodziły kolejne przypadki molestowania. I tylko prawda – nawet ta najgorsza – może uratować jego nadszarpniętą reputację.

Problem pedofilii jest dla polskiego Kościoła sprawą trudną i, co tu kryć, także wstydliwą.

Jednak na nic oświadczenia biskupa Wojciecha Polaka, sekretarza generalnego Konferencji Episkopatu Polski, ks. Józefa Klocha, rzecznika KEP, czy jezuity ks. Adama Żaka, koordynatora ds. ochrony dzieci i młodzieży, że Kościół traktuje ją poważnie, że zależy mu na oczyszczeniu. Cały wysiłek może zniszczyć lub poważnie osłabić jeden przypadek – jak ten z warszawskiej Pragi, gdzie zwlekano z odwołaniem z urzędu proboszcza skazanego za pedofilię. Można było wręcz  odnieść wrażenie, że sprawy duchownych pedofili zmiatane są pod dywan i skrzętnie ukrywane.

Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Wiadomo, kto przegra wybory prezydenckie. Nie ma się z czego cieszyć
Publicystyka
Pytania o bezpieczeństwo, na które nie odpowiedzieli Trzaskowski, Mentzen i Biejat
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Brudna kampania, czyli szemrana moralność „dla dobra Polski”
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Jaka Polska po wyborach?
Publicystyka
Europa z Trumpem przeciw Putinowi