Polski tupolew uderzył w brzozę, po zderzeniu stracił część skrzydła, na wraku samolotu ani na ciałach ofiar nie ma śladu materiałów wybuchowych – takie komunikaty przekazała podczas wczorajszej konferencji prasowej prokuratura wojskowa prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. Kilka dni temu prokuratura dołożyła jeszcze jeden komunikat – że we krwi zwierzchnika polskich lotników gen. Andrzeja Błasika biegli nie wykryli alkoholu.
Widać, że po czterech latach śledztwa prokuratura zaczyna się wypowiadać w kwestiach, które budziły największe kontrowersje i rozgrzewały smoleńskie emocje.
Właśnie owa nierychliwość prokuratury jest jednym z największych problemów dochodzenia. Niektóre kontrowersyjne wątki prokuratorzy zaczęli badać z dużym opóźnieniem. Dla przykładu badania na obecność alkoholu we krwi gen. Błasika zamówiono dopiero po trzech latach od katastrofy. Tymczasem Rosjanie postawili tę kompromitującą generała tezę już na początku 2011 r. w swym raporcie, który przerzucił całą odpowiedzialność za katastrofę na Polaków. Do dziś nie ma ekspertyzy czarnych skrzynek z lądującego tuż przed tupolewem samolotu Jak-40. Technik pokładowy z jaka Remigiusz Muś od początku konsekwentnie twierdził, że przez radio słyszał, jak rosyjscy kontrolerzy sprowadzali prezydencki samolot do 50 metrów, choć na czarnych skrzynkach tupolewa jest mowa o 100 metrach. Dla tych, którzy wierzą w zamach, to dowód na sfałszowanie zapisów tupolewa przez Rosjan. Dodatkowe emocje budzi fakt, że pod koniec 2012 r. Muś popełnił samobójstwo. Gdyby ujawnić nagrania z jaka – które zawsze były w polskich rękach – dawno można było to wyjaśnić.
Drugi istotny problem polega na tym, że dwa niezależnie wyjaśniające Smoleńsk organy państwa ?– prokuratura oraz komisja Jerzego Millera – w kilku kluczowych kwestiach doszły do odmiennych wniosków. Wedle komisji Błasik był w kokpicie, co byłoby naruszeniem procedur. Wedle prokuratury dowodów na jego obecność w kabinie pilotów brak. Według komisji brzoza została ścięta przez skrzydło samolotu na wysokości ok. ?5,1 m. Wedle prokuratury wyżej – na wysokości 6,66 m. Czy to obywatel ma sam sobie zdecydować, która wersja go przekonuje? Gdy rok temu zapytaliśmy o to Macieja Laska – byłego członka komisji Millera, a dziś szefa rządowego zespołu ds. Smoleńska – przyznał, że wygląda to fatalnie.
Takie rozbieżności skutkują zdezorientowaniem Polaków, podsycanym w dodatku przez happeningi niektórych ekspertów Antoniego Macierewicza. Wedle sondażu Homo Homini dla „Rz" niemal co trzeci Polak uważa, że przyczyny tragedii smoleńskiej nie zostały wyjaśnione i nigdy już nie poznamy prawdy. W tezy Macierewicza o zamachu wierzy co siódmy Polak.