Między słowami prokuratorów wojskowych

To, co chciała Polakom przekazać prokuratura wojskowa, nie zostało wprost wypowiedziane: śledczy uważają, że nie ma dowodów na zamach i nie zanosi się, by się pojawiły.

Publikacja: 07.04.2014 20:52

Andrzej Stankiewicz

Andrzej Stankiewicz

Foto: Fotorzepa

Polski tupolew uderzył w brzozę, po zderzeniu stracił część skrzydła, na wraku samolotu ani na ciałach ofiar nie ma śladu materiałów wybuchowych – takie komunikaty przekazała podczas wczorajszej konferencji prasowej prokuratura wojskowa prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. Kilka dni temu prokuratura dołożyła jeszcze jeden komunikat – że we krwi zwierzchnika polskich lotników gen. Andrzeja Błasika biegli nie wykryli alkoholu.

Widać, że po czterech latach śledztwa prokuratura zaczyna się wypowiadać w kwestiach, które budziły największe kontrowersje i rozgrzewały smoleńskie emocje.

Właśnie owa nierychliwość prokuratury jest jednym z największych problemów dochodzenia. Niektóre kontrowersyjne wątki prokuratorzy zaczęli badać z dużym opóźnieniem. Dla przykładu badania na obecność alkoholu we krwi gen. Błasika zamówiono dopiero po trzech latach od katastrofy. Tymczasem Rosjanie postawili tę kompromitującą generała tezę już na początku 2011 r. w swym raporcie, który przerzucił całą odpowiedzialność za katastrofę na Polaków. Do dziś nie ma ekspertyzy czarnych skrzynek z lądującego tuż przed tupolewem samolotu Jak-40. Technik pokładowy z jaka Remigiusz Muś od początku konsekwentnie twierdził, że przez radio słyszał, jak rosyjscy kontrolerzy sprowadzali prezydencki samolot do 50 metrów, choć na czarnych skrzynkach tupolewa jest mowa o 100 metrach. Dla tych, którzy wierzą w zamach, to dowód na sfałszowanie zapisów tupolewa przez Rosjan. Dodatkowe emocje budzi fakt, że pod koniec 2012 r. Muś popełnił samobójstwo. Gdyby ujawnić nagrania z jaka – które zawsze były w polskich rękach – dawno można było to wyjaśnić.

Drugi istotny problem polega na tym, że dwa niezależnie wyjaśniające Smoleńsk organy państwa ?– prokuratura oraz komisja Jerzego Millera – w kilku kluczowych kwestiach doszły do odmiennych wniosków. Wedle komisji Błasik był w kokpicie, co byłoby naruszeniem procedur. Wedle prokuratury dowodów na jego obecność w kabinie pilotów brak. Według komisji brzoza została ścięta przez skrzydło samolotu na wysokości ok. ?5,1 m. Wedle prokuratury wyżej – na wysokości 6,66 m. Czy to obywatel ma sam sobie zdecydować, która wersja go przekonuje? Gdy rok temu zapytaliśmy o to Macieja Laska – byłego członka komisji Millera, a dziś szefa rządowego zespołu ds. Smoleńska – przyznał, że wygląda to fatalnie.

Takie rozbieżności skutkują zdezorientowaniem Polaków, podsycanym w dodatku przez happeningi niektórych ekspertów Antoniego Macierewicza. Wedle sondażu Homo Homini dla „Rz" niemal co trzeci Polak uważa, że przyczyny tragedii smoleńskiej nie zostały wyjaśnione i nigdy już nie poznamy prawdy. W tezy Macierewicza o zamachu wierzy co siódmy Polak.

Podczas wczorajszej konferencji szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg dał do zrozumienia, że przygotowywana na zlecenie prokuratury tzw. kompleksowa opinia – nad którą pracuje kilkudziesięciu biegłych – zakwestionuje zamachowe teorie Macierewicza. Nie przypadkiem zwrócił bowiem uwagę na komplementy, których Macierewicz nie szczędzi szefującemu zespołowi biegłych płk. Antoniemu Milkiewiczowi, który w przeszłości wyjaśniał m.in.  katastrofę samolotu LOT, do której doszło 9 maja 1987 r. w Lesie Kabackim pod Warszawą. Szeląg apelował, by pamiętać o pochlebstwach Macierewicza, gdy biegli ujawnią swoją opinię – co się stanie w ciągu kilku miesięcy. To sugestia, że ta opinia będzie rozbieżna z tezami głoszonymi przez Macierewicza.

Jakiego ostatecznego rozstrzygnięcia można się spodziewać? Wczoraj prokuratorzy ukryli to między wierszami: skoro nie wykryto śladów materiałów wybuchowych, to nie ma dowodów na zamach; skoro prezydencki tupolew uderzył w brzozę i stracił część skrzydła, to znaczy, że taka była bezpośrednia przyczyna wypadku.

Wkrótce prokuratorzy wojskowi będą to musieli powiedzieć wprost, bo nie ma zbyt wiele czasu na przeciąganie śledztwa. W tym roku zaczną się przedawniać niektóre badane przez nich czyny. A na przedawnienia w śledztwie smoleńskim prokuratura nie może sobie pozwolić.

Polski tupolew uderzył w brzozę, po zderzeniu stracił część skrzydła, na wraku samolotu ani na ciałach ofiar nie ma śladu materiałów wybuchowych – takie komunikaty przekazała podczas wczorajszej konferencji prasowej prokuratura wojskowa prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. Kilka dni temu prokuratura dołożyła jeszcze jeden komunikat – że we krwi zwierzchnika polskich lotników gen. Andrzeja Błasika biegli nie wykryli alkoholu.

Widać, że po czterech latach śledztwa prokuratura zaczyna się wypowiadać w kwestiach, które budziły największe kontrowersje i rozgrzewały smoleńskie emocje.

Pozostało 86% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości