Moskwa woli Tuska - analiza Bartosza Marczuka

Słaby gabinet, jakim jest obecnie nasz rząd, ?w relacjach z Moskwą jest jej na rękę. ?Trudno jednak wierzyć, by to ona stała ?za aferą podsłuchową.

Publikacja: 25.06.2014 20:36

Bartosz Marczuk

Bartosz Marczuk

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Wszyscy wskazujący, że to Rosja zleciła nagrywanie polskich polityków, powinni się zastanowić, czy byłoby jej na rękę odsunięcie od władzy obecnego rządu. Prowadzona przez niego polityka i dotychczasowe stosunki z Moskwą dowodzą, że nie jesteśmy skuteczni i podmiotowi. Dlatego trudno uwierzyć, by to Rosja zabiegała o zmianę układu w Polsce. Dla przypomnienia kilka faktów.

Rok 2009, umowa z Gazpromem. Rząd Tuska negocjuje nową umowę gazową. Okazuje się, że jest ona dla nas skrajnie niekorzystna. Przed totalną katastrofą ratuje nas Komisja Europejska, ale i tak ostatecznie podpisujemy kontrakt, który zobowiązuje nas na długie lata do odbierania od Rosjan gazu, płacimy za niego najwięcej w Europie. W grudniu 2012 r. minister skarbu Mikołaj Budzanowski przyznaje, że wydajemy na niego 575 dol. za 1000 metrów sześciennych. Średnia w UE to wtedy ok. 400 dol. Przed dyktatem cenowym Gazpromu ratuje nas dopiero sąd arbitrażowy, ale i tak wciąż płacimy za gaz o wiele więcej niż na przykład Niemcy.

Rok 2010, Smoleńsk. Rosja ogrywa nas na wszystkich frontach. Oddajemy jej prowadzenie śledztwa, do dzisiaj nie mamy wraku tupolewa, jesteśmy skazani na łaskę Putina w wyjaśnianiu najważniejszej w historii III RP sprawie. Nie potrafimy tu niemal nic załatwić. Czy Moskwa na tym zyskuje, czy traci? Czy ma możliwość „grania" na zewnątrz kartą smoleńską, ośmieszając nas w Brukseli i dając sygnał swojej bliskiej zagranicy, że jest zdolna wobec swoich wrogów do wszystkiego?

Rok 2011, gazoport. Premier Tusk wmurowuje kamień węgielny pod budowę terminalu w Świnoujściu. „To jest prawdziwa dywersyfikacja" – mówi wtedy o inwestycji, która miała być gotowa w czerwcu tego roku i dać nam realne narzędzie do negocjacji z Rosjanami. Niestety, wciąż nie wiadomo, kiedy się tego doczekamy, a z taśm „Wprost" dowiedzieliśmy się, że może to być nawet 2017 rok.

Rok 2013, Ukraina. Nieoczekiwanie wycofuje się ona z podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE. Był to sztandarowy projekt naszej dyplomacji, który miał poprawić naszą pozycję w regionie i dać nam mandat powagi wewnątrz Wspólnoty. Okazuje się, że nie przygotowaliśmy się dobrze do tej operacji.

Rok 2014, Unia Energetyczna. Premier rusza po Europie z propozycją wspólnej strategii. Jest ona ewidentnie nie w smak Rosji. Jaki jest efekt jego rozmów? Żaden. Najważniejszy punkt planu Tuska – wspólne zakupy paliwa – jest już przez UE odrzucony.

Najważniejszą jednak korzyścią Moskwy z tego, że to premier Tusk utrzymuje się przy władzy, jest jego polityka „ciepłej wody w kranie". Jesteśmy w dość szczególnym momencie, w którym powinniśmy się niejako wymyślić „od nowa". Dotychczasowy model naszego rozwoju – oparty na taniej sile roboczej, odrabianiu zaległości konsumpcyjnych, imporcie kapitału i know-how – wyczerpał się. Do tego dochodzą niezwykle poważne wyzwania: demografia, bezpieczeństwo zewnętrzne, budowa sprawnego i silnego państwa.

Czy rząd, który udaje, że nie widzi tych wyzwań, stosuje politykę administrowania, zagłaskiwania rzeczywistości, opiera się na transferze pieniędzy z Brukseli, Polskę wzmacnia czy osłabia? A jeśli osłabia, to czy jest to na korzyść czy niekorzyść Moskwy?

Wszyscy wskazujący, że to Rosja zleciła nagrywanie polskich polityków, powinni się zastanowić, czy byłoby jej na rękę odsunięcie od władzy obecnego rządu. Prowadzona przez niego polityka i dotychczasowe stosunki z Moskwą dowodzą, że nie jesteśmy skuteczni i podmiotowi. Dlatego trudno uwierzyć, by to Rosja zabiegała o zmianę układu w Polsce. Dla przypomnienia kilka faktów.

Rok 2009, umowa z Gazpromem. Rząd Tuska negocjuje nową umowę gazową. Okazuje się, że jest ona dla nas skrajnie niekorzystna. Przed totalną katastrofą ratuje nas Komisja Europejska, ale i tak ostatecznie podpisujemy kontrakt, który zobowiązuje nas na długie lata do odbierania od Rosjan gazu, płacimy za niego najwięcej w Europie. W grudniu 2012 r. minister skarbu Mikołaj Budzanowski przyznaje, że wydajemy na niego 575 dol. za 1000 metrów sześciennych. Średnia w UE to wtedy ok. 400 dol. Przed dyktatem cenowym Gazpromu ratuje nas dopiero sąd arbitrażowy, ale i tak wciąż płacimy za gaz o wiele więcej niż na przykład Niemcy.

Publicystyka
Kazimierz Groblewski: Sztaby wyborcze przed dylematem, czy już spuszczać bomby na rywali
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Karol Nawrocki w Białym Domu. Niedźwiedzia przysługa Donalda Trumpa
analizy
Likwidacja „Niepodległej” była błędem. W Dzień Flagi improwizujemy
Publicystyka
Roman Kuźniar: 100 dni Donalda Trumpa – imperializm bez misji
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Publicystyka
Weekend straconych szans – PiS przejmuje inicjatywę w kampanii prezydenckiej?
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne