Analiza Rz: Tusk powinien zostać przewodniczącym Rady Europejskiej

Tusk powinien zostać przewodniczącym ?Rady Europejskiej, jeśli 30 sierpnia dostanie taką propozycję. Taka szansa dla Polski ?może się długo nie powtórzyć.

Publikacja: 21.07.2014 05:06

Premier Donald Tusk na szczycie w Brukseli

Premier Donald Tusk na szczycie w Brukseli

Foto: AFP

Nominacja Donalda Tuska na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej miałaby wymiar symboliczny – dziesięć lat po rozszerzeniu to Polak kieruje unijnymi szczytami.

Ale, co ważniejsze, przyniosłaby Polsce nieocenione korzyści polityczne i praktyczne. Zacznijmy od tego, czego ta nominacja nie zmieni. W niczym nie przeszkodzi Polsce stawiać twardo swoich interesów na forum unijnym. Tusk jako szef Rady Europejskiej będzie musiał oczywiście działać ponad podziałami, w imieniu całej UE. Ale przecież na unijne szczyty będzie przyjeżdżał nowy polski premier. I to on będzie zabiegał o interesy narodowe.

Poza tym awans Tuska nie ograniczy możliwości wpływania na prace legislacyjne i codzienne zarządzanie UE w wykonaniu Komisji Europejskiej. Inaczej niż w przypadku wysokiego przedstawiciela UE ds. polityki zagranicznej, stanowisko szefa Rady Europejskiej nie pozbawia kraju prawa do nominowania komisarza.

Korzyści, jakie Polska mogłaby z takiej nominacji osiągnąć, są zaś wymierne. Przewodniczący Rady nie zajmuje się codzienną legislacją, nie kieruje tysiącami urzędników. Jego rolą jest raczej budowanie kompromisów pomiędzy przywódcami 28 państw UE, niż wymyślanie nowych dyrektyw. Ale to przez niego przechodzą najbardziej wrażliwe sprawy do uzgodnienia w UE, które wymagają zgody na najwyższym szczeblu – premierów i prezydentów. Przez ostatnie lata Herman Van Rompuy miał poważny wpływ na kształt nowej legislacji dotyczącej zarządzania gospodarczego i budżetowego w strefie euro i całej UE. W najbliższych latach niewątpliwie najbardziej kontrowersyjnymi zagadnieniami będą klimat i energia, dziedziny kluczowe dla naszego kraju.

Przewodniczący Rady reprezentuje Unię na szczytach z krajami trzecimi. Od niego zależy, jakie tematy i jakim tonem przedstawi rosyjskiemu przywódcy. Dla Obamy to szef Rady będzie reprezentował Europę, podobnie dla Chin, Japonii i wielu innych krajów.

Wreszcie sprawa nieco mniej ewidentna, ale kluczowa z punktu widzenia długoterminowych interesów Polski w UE: kwestie personalne i wpływu Polaków na decyzje unijne. Z powodu błędów negocjacyjnych w przeszłości, do których niestety obecny rząd też przyłożył rękę, Polacy są bardzo słabo reprezentowani na wysokich stanowiskach w UE, w tym także w unijnej dyplomacji. Jakie są tego skutki, widać choćby we wspomnianych już tematach klimatu i energii czy polityki wschodniej, gdzie brak decydentów z naszego regionu wypacza unijne stanowisko. Tusk na czele Rady to awans dla Polaków zatrudnionych w unijnych instytucjach. Nominacje dla Polaków mogą być  formą zyskiwania sobie przychylności przewodniczącego Rady, a on sam będzie mógł za kulisami zabiegać o personalia.

Szansa dla Tuska jest wyjątkowa i długo się nie powtórzy. Niemcy, Brytyjczycy czy Francuzi nie muszą zabiegać o takie stanowisko, bo mają wystarczające wpływy przez armię swoich wysoko postawionych urzędników. Polska takiej możliwości nie miała i dziś musi walczyć o wyrównanie szans. Odrzucenie takiej propozycji byłoby działaniem na szkodę kraju.

Nominacja Donalda Tuska na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej miałaby wymiar symboliczny – dziesięć lat po rozszerzeniu to Polak kieruje unijnymi szczytami.

Ale, co ważniejsze, przyniosłaby Polsce nieocenione korzyści polityczne i praktyczne. Zacznijmy od tego, czego ta nominacja nie zmieni. W niczym nie przeszkodzi Polsce stawiać twardo swoich interesów na forum unijnym. Tusk jako szef Rady Europejskiej będzie musiał oczywiście działać ponad podziałami, w imieniu całej UE. Ale przecież na unijne szczyty będzie przyjeżdżał nowy polski premier. I to on będzie zabiegał o interesy narodowe.

Pozostało 81% artykułu
Publicystyka
Marek Migalski: Prawa mężczyzn zaważą na kampanii prezydenckiej?
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Szary koń poszukiwany w kampanii prezydenckiej
Publicystyka
Marek Kutarba: Jak Polska chce patrolować Bałtyk bez patrolowców?
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Rafał Trzaskowski musi przestać być warszawski, żeby wygrać wybory
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Gruzja w ślepym zaułku. Dlaczego nie mogło być inaczej?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska