To ostatnia odsłona afery z wynoszeniem gotówki z CBA, którą rozliczała Prokuratura Regionalna w Warszawie, a teraz będzie oceniał katowicki sąd. We wtorek rusza proces Tomasza W. – szefa działu kontroli firmy STS – o to, że podejrzenia prania pieniędzy przez męża kasjerki z CBA nie zgłosił służbom finansowym.
Pieniądze partiami wykradała, aż uzbierało się 9 mln 230 tys. zł, pracująca w CBA kasjerka Katarzyna G., a jej mąż Dariusz obstawił za nie zakłady bukmacherskie. Choć był bezrobotny, bez problemu wydał na hazard w STS ukradzioną z CBA fortunę.
Tomasz W. nie czuje się winny, uważa się za kozła ofiarnego
Zbigniew Ćwiąkalski, obrońca Tomasza W.
Przypomnijmy. Dariusz G. jako „Brasco81” obstawiał mecze piłkarskie – od czerwca 2017 do grudnia 2019 r. dokonał łącznie 1591 wpłat na ponad 10 mln zł – podliczył prowadzący śledztwo prok. Przemysław Ścibisz z Prokuratury Regionalnej w Warszawie, który osobiście będzie oskarżał w procesie przed sądem w Katowicach.
Tomasz W. od 2011 r. zajmował się w STS przeciwdziałaniem praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu. „Jednocześnie nie znał źródła pochodzenia tak dużych wartości majątkowych zaangażowanych przez Dariusza G. Wiedział natomiast, że tenże klient nie prowadzi działalności gospodarczej i nie jest osobą medialnie znaną z posiadania dużego majątku” – podkreśla prokurator. I uważa, że bukmacher powinien zawiadomić GIIF o podejrzeniu prania pieniędzy przez męża kasjerki – zobowiązywały go do tego zapisy w regulaminach spółki i ustawa AML (skrót od Anti-Money Laundering – o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy, stworzona po zamachach terrorystycznych we Francji i Belgii). Zwłaszcza, że klient zlecał „więcej niż dziesięć transakcji w ciągu dnia”.
– Tomasz W. nie czuje się winny, uważa się za kozła ofiarnego. Zgłaszał służbom finansowym transakcje dokonywane przez męża kasjerki, firma nie widzi z jego strony nieprawidłowości. Proces kasjerki był tak utajniony, że nie wiadomo naprawdę, jaka kwota zginęła – mówi nam prof. Zbigniew Ćwiąkalski, obrońca Tomasza W. – Mąż kasjerki był sprawdzany przez STS. Jest mnóstwo osób, które grają dużymi kwotami, ale to jeszcze nie znaczy, że są oszustami – dodaje profesor.
Firma bukmacherska stoi za oskarżonym pracownikiem
Innego zdania jest prokuratura. – Będę wnosił o uznanie oskarżonego za winnego z tej racji, że dopuścił się zaniedbań, które są opisane szczegółowo w zarzucie i w uzasadnieniu aktu oskarżenia. Gdyby reagował w sposób zgodny z obowiązującym prawem, to organy ścigania uzyskałyby dużo wcześniej informację o procederze – mówi nam prok. Przemysław Ścibisz.
Po wybuchu afery spółkę skontrolował GIIF i wykrył liczne nieprawidłowości wskazujące na brak stosowania przepisów ustawy AML. GIIF zawiadomił prokuraturę m.in. o działaniach Tomasza W.
Roczny dostęp do treści rp.pl za pół ceny
Spółka STS uważa, że „dochowała wszelkich procedur” i informowała GIIF o tzw. transakcjach ponadprogowych. Uważa, że winna jest CBA, która nie miała odpowiedniego systemu kontroli.
Tomasz W. nadal pracuje w STS, ale nie zajmuje się już wątkami przeciwdziałania praniu pieniędzy i finansowania terroryzmu. „Jako pracownik o wysokich kwalifikacjach wspomaga spółkę w innym zakresie” – odpowiada nam STS.
Firma bukmacherska stoi za oskarżonym pracownikiem także po to, by zachować cień szansy na odzyskanie zajętych pieniędzy. Jeżeli sąd go skaże i stwierdzi, że spółka dopuściła się naruszeń procedury, to szanse na to stopnieją do zera.
Czytaj więcej
Spółka STS, w której za kradzione specsłużbie pieniądze mąż kasjerki przegrał 9,2 mln zł, złożyła pozew przeciw Skarbowi Państwa. Uważa się za poszkodowaną.
W 2021 r. warszawski sąd skazał kasjerkę na sześć lat i cztery miesiące pozbawienia wolności, jej męża na osiem lat. W wyroku (nieprawomocnym) sąd orzekł, że miliony zajęte na kontach STS mają wrócić do CBA i tak się stanie, jeśli skazanie się utrzyma.
„Aktywność Dariusza G. była wręcz gloryfikowana przez STS Holding SA” – podaje akt oskarżenia, a bierność bukmachera tłumaczy „ochroną interesów spółki”.