Janusz Waluś, obecnie 64-letni emigrant z Radomia, przeszedł do historii RPA w Wielką Sobotę 10 kwietnia 1993 roku. Zastrzelił wtedy czarnoskórego przywódcę komunistów Chrisa Haniego. Chciał doprowadzić do rozruchów i zatrzymać demontaż apartheidu, ale ostatecznie do tego nie doszło. Polaka skazano na dożywocie.
Na wolność może wyjść już 5 maja. To wtedy sąd w Bloemfontein zbierze się, by podjąć decyzję w sprawie zwolnienia warunkowego.
Teoretycznie Waluś mógł już wyjść zza krat przed rokiem. Decyzję o zwolnieniu podjął wówczas sąd w Tshwane. Ministerstwo Sprawiedliwości RPA złożyło jednak apelację od tamtej decyzji. O tym, że kolejna rozprawa ma odbyć się na początku maja, poinformowała córka skazanego Ewa Waluś. Datę potwierdza Michał Zichlarz, autor książki „Zabić Haniego. Historia Janusza Walusia". – Początkowo rozprawa miała mieć miejsce w sierpniu, ale termin został przyspieszony – mówi.
Czy po zwolnieniu Waluś będzie mógł wrócić do ojczyzny? Na to pytanie nikt nie zna dziś odpowiedzi.
Michał Zichlarz przypomina okoliczności zwolnienia w 2015 roku Clive'a Derby-Lewisa, nieżyjącego dziś inspiratora czynu Walusia, który też został skazany na dożywocie. – Zwolnienie było obwarowane tyloma warunkami, że przypominało areszt domowy. Derby-Lewis miał zakaz publicznych wystąpień i opuszczania domu bez informowania władz – mówi Zichlarz.