Piraci: GPS zamiast haków

Proceder wart miliony dolarów. Przestępcy, którzy porwali statek z Polakami, to doskonale uzbrojeni i zorganizowani profesjonaliści.

Aktualizacja: 19.11.2008 09:37 Publikacja: 19.11.2008 04:15

Zatrzymanie jemeńskich piratów przez brytyjskich komandosów na wodach zatoki Adenu. Zdjęcie z 12 lis

Zatrzymanie jemeńskich piratów przez brytyjskich komandosów na wodach zatoki Adenu. Zdjęcie z 12 listopada

Foto: AFP

W powszechnej opinii piraci grasujący u wybrzeży Somalii to banda drobnych rzezimieszków. Szajki w obdrapanych łódkach, ze starymi kałasznikowami w rękach, które napadają na statki zbliżające się do wybrzeża. Rzeczywistość jest jednak inna. Piraci to specjaliści od porwań, którzy na swoim procederze zarabiają dziesiątki milionów dolarów rocznie.

O ich możliwościach świadczy choćby ostatnia akcja: porwanie gigantycznego tankowca „Sirius Star”, który płynął z Arabii Saudyjskiej do Stanów Zjednoczonych. Do abordażu doszło daleko od somalijskich wybrzeży, 450 mil morskich na południowy wschód od kenijskiego portu Mombasa. Statek, na którego pokładzie znajduje się dwóch Polaków – kapitan i oficer techniczny – wpłynął wczoraj do pirackiego portu Eyl u północnych wybrzeży Somalii.

Według informacji operatora statku, firmy Vela z Dubaju, nikomu z członków załogi nic się nie stało. Został już powołany specjalny zespół, który ma zapewnić marynarzom bezpieczny powrót. Oznacza to zapewne, że konsorcjum jest gotowe na wypłacenie piratom okupu. Zdaniem ekspertów wyniesie on od 2 do 4 mln dolarów.

To znacznie mniej, niż kosztowałaby operacja ratunkowa. Spełnienie żądań porywaczy gwarantuje również, że nie przepadnie cenny ładunek – około 2 milionów baryłek ropy. Właśnie w taki sposób, wykorzystując niechęć do działania ze strony społeczności międzynarodowej, somalijscy piraci zarabiają fortunę. Według ostrożnych szacunków zachodnich ekspertów tylko w tym roku zanotowali 30 milionów dolarów zysków.

Nic więc dziwnego, że piraci, którzy korzystają z panującego w Somalii chaosu – większość terytorium kraju jest poza kontrolą rządu – są wyjątkowo zamożni. Budują wspaniałe wille, jeżdżą drogimi samochodami i biorą za żony najpiękniejsze beduińskie kobiety. Dysponują również najnowocześniejszym sprzętem: bronią, szybkimi łodziami, odbiornikami GPS, laptopami i telefonami satelitarnymi. Mają konta w europejskich bankach, na które armatorzy przelewają okupy.

Jak podkreślają komentatorzy BBC, piraci rekrutują się z trzech środowisk. Pierwsza grupa to byli rybacy, którzy doskonale znają wody przybrzeżne Somalii. To oni stanowią mózg korsarskich szajek. Druga to byli członkowie rozmaitych armii i bojówek działających na terenie kraju – pełnią rolę mięśniaków. Trzecia zaś to eksperci od nowoczesnego sprzętu, którzy zajmują się obsługą wyposażenia.

W biednych nadbrzeżnych regionach Somalii działalność piratów nikomu nie przeszkadza. Wprost przeciwnie, młodzi ludzie garną się w ich szeregi, a lokalna gospodarka przeżywa największy boom od lat. Zamożni piraci szastają bowiem pieniędzmi: jedzą w drogich restauracjach, kupują luksusowe towary i w ten sposób tworzą kolejne miejsca pracy.

Na przykład w pirackim porcie Eyl, gdzie przetrzymywane są niemal wszystkie porwane statki, powstały specjalne bary, w których żywione są załogi uprowadzonych jednostek. Inne restauracje obsługują samych piratów. Kwitnie również czarny rynek: prostytucja, handel bronią i narkotykami (piraci zażywają je, aby dodać sobie animuszu podczas ataku).

Na razie społeczność międzynarodowa nie kwapi się do ukrócenia bezkarności somalijskich piratów. Choć tamtejsze wody patrolują już cztery okręty NATO, a Unia Europejska zapowiedziała, że już w grudniu rozpocznie wymierzoną w korsarzy operację morską, eksperci przewidują, że problem będzie narastał, dopóki w samej Somalii nie zostanie zaprowadzony porządek.

[i]Informacje o przestępczości gospodarczej i piractwie: [link=http://www.icc-ccs.org]www.icc-ccs.org[/link][/i]

W powszechnej opinii piraci grasujący u wybrzeży Somalii to banda drobnych rzezimieszków. Szajki w obdrapanych łódkach, ze starymi kałasznikowami w rękach, które napadają na statki zbliżające się do wybrzeża. Rzeczywistość jest jednak inna. Piraci to specjaliści od porwań, którzy na swoim procederze zarabiają dziesiątki milionów dolarów rocznie.

O ich możliwościach świadczy choćby ostatnia akcja: porwanie gigantycznego tankowca „Sirius Star”, który płynął z Arabii Saudyjskiej do Stanów Zjednoczonych. Do abordażu doszło daleko od somalijskich wybrzeży, 450 mil morskich na południowy wschód od kenijskiego portu Mombasa. Statek, na którego pokładzie znajduje się dwóch Polaków – kapitan i oficer techniczny – wpłynął wczoraj do pirackiego portu Eyl u północnych wybrzeży Somalii.

Przestępczość
Australijczycy mogą skazywać 10-latków na dożywocie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Przestępczość
„Największy akt łaski w ciągu jednego dnia”. Niespodziewany ruch Joe Bidena
Przestępczość
Amerykanie mają dość ubezpieczycieli
Przestępczość
Groźby i zarzuty wobec Donalda Trumpa. Mężczyzna aresztowany w Arizonie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Przestępczość
25 lat więzienia dla mieszkanki Florydy za zastrzelenie czarnoskórej sąsiadki