Banki znalazły się pod presją. M.in. od dłuższego czasu rozmawiacie z ministrem finansów o tym, jak poprawić obowiązujący podatek bankowy, a właśnie się okazało, że rząd i minister finansów planują podwyżkę CIT dla banków.
Rzeczywiście rząd planuje podwyżkę CIT dla banków, aczkolwiek przy jednoczesnym pewnym zmniejszeniu podatku bankowego. Przede wszystkim wiemy, jakie są potrzeby budżetu państwa. Wiemy, że są ważne cele, takie jak obronność czy zdrowie. Rozumiemy to. Natomiast nie jesteśmy w stanie zrozumieć, dlaczego tylko jedna branża jest obarczona dodatkową kontrybucją. W dodatku jest to branża, która co roku odprowadza największy podatek CIT. Co czwarta złotówka z CIT pochodzi od banków. Sześciu z dziesięciu największych płatników podatku CIT to banki. Co więcej, banki oprócz tego, że już teraz płacą największe podatki do budżetu państwa – w zeszłym roku były to 24 mld zł – w ponad 50 proc. obsługują potrzeby pożyczkowe Skarbu Państwa. Co to znaczy? Jesteśmy sektorem, który w największym stopniu skupuje obligacje Skarbu Państwa, czyli w największym stopniu pomagamy państwu w obsłudze długu publicznego. Powiem więcej, w Unii Europejskiej nie ma drugiego takiego sektora, który skupowałby obligacje w takim zakresie, jak robi to polski sektor bankowy. Doszło wręcz do sytuacji niespotykanej w Europie, w której sektor bankowy w swoich aktywach ma więcej papierów dłużnych, głównie obligacji Skarbu Państwa, niż kredytów. Czyli jesteśmy dla państwa ultrastabilnym partnerem. A w tym samym momencie dostajemy „nagrodę” w postaci dodatkowego opodatkowania. Tak więc powtórzę, że nie jesteśmy w stanie zrozumieć, dlaczego tylko ten sektor, który jest tak stabilnym partnerem dla państwa, już dotychczas płaci największe podatki do budżetu państwa, jest obciążony czymś na kształt daniny solidarnościowej. Bo jeżeli popatrzymy na takie państwa, jak Francja czy Hiszpania, to rzeczywiście wprowadzano tam dodatkowe obciążenia podatkowe na ważne cele społeczne. Ale zrobiono je, jak sama nazwa wskazuje, „solidarnościowo”, czyli obciążając również inne branże, a nie tylko sektor bankowy.
Trudno jest obronić tezę, że nie powinniście na przykład płacić tego podatku, skoro ludzie słyszą, że banki w I półroczu 2025 r. zarobiły ponad 23 mld zł i te zyski wzrosły o prawie 20 proc. Jakich więc argumentów zamierzacie używać, aby uzasadniać, że ten podatek jest niewłaściwy i za wysoki?
Zawsze doceniam, że sektor bankowy cieszy się taką dużą atencją, zwłaszcza ze strony społecznej i dziennikarzy. Ale mówiąc wprost, jeżeli popatrzymy na powszechnie używany w ekonomii wskaźnik mierzący rentowność, który nazywa się zwrotem na aktywach (return on assets), to według danych GPW jesteśmy na 16. miejscu, jeśli chodzi o rentowność sektorów gospodarki. Przed nami są znacznie bardziej rentowne sektory gospodarki. Są to m.in. transport, logistyka, sieci handlowe, motoryzacja, paliwa, telekomunikacja, informatyka, obrót wierzytelnościami, media czy branża e-commerce. Dlaczego sektory, które są bardziej rentowne, o których zyskach jednak się nie mówi, ale są one znacznie większe od sektora bankowego, nie mają także solidarnościowo kontrybuować do daniny, która ma pójść na ważne cele społeczne, jakimi jest obronność czy zdrowie. Trudno sobie wyobrazić, żeby przedstawiciele tych branż także nie uznawali tych celów za ważne.
Czy jest dialog na ten temat między sektorem a stroną rządową?
Tak, oczywiście, dialog jest. Mam nadzieję, że będzie on dalej konstruktywnie prowadzony, bo zaczęły się oficjalne konsultacje publiczne tego projektu. Na pewno będziemy konsekwentnie podnosić, że danina solidarnościowa powinna faktycznie być solidarnościowo rozłożona na różne sektory i na pewno będziemy podnosić konieczność zmiany podatku bankowego. Ministerstwo ma pełną świadomość, że jest on oparty na błędnej podstawie. Ostatnio nawet minister Neneman i kilkakrotnie minister Domański mówili, że wiedzą, iż podstawa podatku bankowego jest niewłaściwa. Brakuje nam – i o to na pewno będziemy zabiegać w trakcie rozmów z ministerstwem – przynajmniej zarysowania jakiejś ścieżki dojścia na przykład do pełnego wchłonięcia podatku bankowego w postaci dodatkowego zwiększenia podatku CIT, ale takiego, który by inkorporował w całości podatek bankowy. Oczywiście bez uszczerbku dla przychodów budżetu państwa. Jeżeli spojrzymy na strukturę tego projektu, to na końcu, w 2028 roku, widać, że zostajemy ze zwiększonym CIT, a ze zmniejszonym o 20 proc. podatkiem bankowym. Można powiedzieć, że jest to pierwszy krok w zakresie wsłuchania się w postulaty sektora bankowego. Ale zdecydowanie nie widzimy przynajmniej zarysowania jakiejś ścieżki, którą docelowo powinno być pełne wchłonięcie podatku bankowego do podatku CIT. Dlaczego? Dlatego że podatek CIT ma zupełnie neutralny wymiar dla kredytowania gospodarki. Z kolei podatek bankowy, który, jak przypomnę, jest oparty na aktywach, powoduje sytuację, której w mojej ocenie państwo nie może akceptować. Czyli taką, w której im więcej bank kredytuje, tym więcej płaci podatku. Czyli bank nie jest zachęcany przez państwo do tego, żeby więcej pieniędzy wkładać w gospodarkę. Bo jak wiadomo, banki są głównym dostarczycielem finansowania zewnętrznego, pochodzi od nich aż 87 proc. takiego finansowania. A mimo to mamy pozostać ze złą i szkodliwą podstawą podatku, nie mając nawet zarysowanej ścieżki zmian. —not. jer
Partner rozmowy: Związek Banków Polskich
Czytaj więcej
We recognise the needs of the state budget and understand the importance of goals such as defence...