Arthur Brand powiedział, że oddał arcydzieło z 1938 roku, zatytułowane „Portret Dory Maar” - znane również jako „Buste de Femme (Dora Maar)” - firmie ubezpieczeniowej na początku tego miesiąca.

Odnalezienie rzadkiego portretu Henrietty Theodory Markovitch, fotografki znanej pod pseudonimem Doora Maar, związanej przez kilka lat z Pablo Picasso, jest zwieńczeniem czteroletniego dochodzenia w sprawie włamania na luksusowy jacht Coral Island, zakotwiczony w Antibes we Francji.

Dwie dekady po kradzieży, bez żadnych wskazówek co do miejsca przetrzymywania dzieła, policja francuska została zawstydzona przez holenderskiego detektywa. Jak relacjonuje Brand w rozmowie z agencją AFP, po czteroletnim dochodzeniu, które prowadziło przez holenderski świat przestępczy, dziesięć dni temu dwóch pośredników pojawiło się na progu jego domu z zaginionym obrazem w rękach.

- Mieli Picassa, obecnie wycenianego na 25 milionów euro, owiniętego w arkusz papieru i czarne worki na śmieci - opowiadał.

To kolejny sukces Branda, który trafił na pierwsze strony gazet w zeszłym roku, po tym, gdy odnalazł w jednym z mieszkań w Monako bizantyjską mozaikę z VI wieku. Dzieło zostało skradzione na Cyprze w 1970 roku.

Według Branda od czasu pierwotnej kradzieży obraz co najmniej 10 razy zmieniał właściciela. Przez wiele lat "często był wykorzystywany jako zabezpieczenie w transakcjach związanych z handlem narkotykami oraz handlem bronią". Z detektywem skontaktowali się przedstawiciele ostatniego posiadacza dzieła - biznesmena, który rzekomo był przekonany, że nabył obraz w pełni legalnie. Brand skontaktował się z holenderską i francuską policji - które od czasu kradzieży dawno zamknęły sprawę - i uzyskał zapewnienie o nieściganiu posiadacza Picassa.

Brand zdradził, że po rozpakowaniu obrazu, przyniesionego mu do domu, powiesił go na jedną noc u siebie na ścianie. - Dzięki temu mój apartament stał się jednym z najdroższych w Amsterdamie na jeden dzień - śmiał się.