Jak twierdzi dziennik „El Pais", imię siostry Marii pojawia się w zeznaniach wielu matek, które podejrzewają, że ich dzieci nie umarły podczas porodu – jak im mówiono – ale zostały oddane nielegalnie do adopcji.
W latach 80. zeszłego wieku Maria Gómez Valbuena opiekowała się samotnymi matkami w szpitalu Santa Cristina w Madrycie. Oferowała pomoc zdesperowanym kobietom w ciąży także za pośrednictwem ogłoszeń w prasie. W taki sposób skontaktowała się z nią m.in. Maria Luisa Torres. Była w separacji z mężem i sama wychowywała dwuletnią córeczkę, gdy poznała innego mężczyznę i zaszła z nim w ciążę. Przyszły ojciec nie chciał słyszeć o dziecku, więc wpadła w rozpacz. Wtedy natknęła się na ogłoszenie siostry Marii. Zakonnica poradziła, by urodziła dziecko i powierzyła je placówce, w której będzie mogła je widywać, a kiedy pozwolą jej na to warunki, zabierze je do domu.
1500 oskarżeń o nielegalne adopcje wpłynęło w ciągu roku do organów ścigania w Hiszpanii
W marcu 1982 r. kobieta urodziła dziewczynkę. Dostała środki nasenne, a gdy się obudziła, siostra Maria najpierw powiedziała jej, że dziecko umarło, a później przyznała, że oddała je do adopcji. Straszyła położnicę, że jeśli komuś o tym powie, postara się, by – z powodu złego prowadzenia – odebrano jej drugą córeczkę.
Noworodka adoptowało małżeństwo, które nie mogło mieć dzieci. Nazwali dziewczynkę Pilar. Jak zeznał jej przybrany ojciec, siostra Maria sprawdzała, czy są dostatecznie pobożni i majętni. Wzięła od nich pewną sumę pieniędzy, podobno dla matki.