Żywność ekologiczna to wciąż wybór nielicznych konsumentów – w małych sklepach jej udział w wartości sprzedaży wynosi zaledwie 0,1 proc., a w całym handlu w koszyku spożywczym zajmuje jedynie 0,5 proc.
A jednak ta moda zaczęła się szybko zmieniać: według Centrum Monitorowania Rynku w pierwszym kwartale tego roku wartość sprzedaży produktów bio w małych sklepach zwiększyła się o 37,6 proc. Są to jednak dane sprzed wybuchu epidemii, pytanie brzmi więc, jak konsumenci droższej żywności ekologicznej zareagują na kryzys gospodarczy.
Najmodniejszy jest nabiał, wart już 176 mln zł, na same jogurty klienci wydali według Nielsena 100 mln zł, na wódkę bio – 30 mln zł. Wsparcie dla rolnictwa organicznego ogłosiła ostatnio Komisja Europejska, w strategii „Od pola do stołu". Powierzchnia upraw organicznych ma zajmować co najmniej 25 proc. powierzchni upraw. – Konwersja 25 proc. powierzchni gruntów na rolnictwo ekologiczne jest wykonalna, ale dużą rolę odegrają zachęty dla rolników. Żeby im się to opłacało – mówi Krystyna Radkowska, prezes Polskiej Izby Żywności Ekologicznej. – Potrzebne jest też dowartościowanie przetwórców żywności ekologicznej, bo oni w zasadzie nie mają swojego ministerstwa. W świetle prawa nie są rolnikami, a wsparcie z pozostałych resortów ich omija – dodaje.
SGGW wyceniła wartość rynku ekologicznego w 2018 r. na 1,3 mld zł, a Nielsen ocenił wartość sprzedaży żywności ekologicznej w 2019 r. na 620 mln zł. Coraz mniej działa tu rolników, ich liczba spadła w 2019 r. o 3 proc. – do 18,6 tys. Branża jednak twierdzi, że to kosmetyczne zmiany, a o braku kryzysu świadczy wzrost liczby przetwórców o 6,3 proc. – do 970. Po skoku o 16,3 proc. działa już 240 importerów. Liczby eksporterów resort rolnictwa nie zna.