W Polsce rocznie trafia do śmieci ok. 5 mln ton jedzenia, a głównym winowajcą są tu gospodarstwa domowe. Zbyt często kupujące na zapas także z powodu promocji. Ostatecznie wiele z tych okazji cenowych jest wyrzucanych, ponieważ minął termin przydatności do spożycia.
Teraz sytuacja się jednak zmieni, co jest efektem cen rosnących w sklepach średnio o 20 proc. w ujęciu rocznym. Z ostatniej edycji cyklicznego monitoringu cen detalicznych, zebranych z ofert przeszło 40 tys. sklepów, autorstwa UCE Research i Wyższych Szkół Bankowych, wynika, że w lipcu br. zakupy zdrożały średnio o 18,6 proc. rok do roku. Poszła w górę każda z 12 monitorowanych kategorii. Z kolei dane sprzedażowe wskazują, że rynek spożywczy wartościowo rośnie w efekcie inflacji, ale ilościowo się kurczy.
Czytaj więcej
Inflacja w Polsce weszła na płaskowyż. Od teraz będzie stopniowo malała, chociaż wiele będzie zal...
Mniej do koszyka
Tego nie mogą nie zauważyć nawet zamożniejsi, a biedniejsze gospodarstwa domowe z wyższym udziałem żywności w comiesięcznych wydatkach tym bardziej. – Pojemnik z produktami, którym niedługo kończy się termin, można uzupełniać po kilka razy, wszystko znika, od owoców po nabiał – przyznaje pracownik jednej z sieci. Oznacza to zmiany w zakupach, według badania NielsenIQ przytoczonego przez E.Leclerc konsumenci nie tylko ograniczają wydatki. 43 proc. deklaruje, że więcej gotuje w domu, a 38 proc. unika marnotrawienia jedzenia. Jeśli chodzi o oszczędzanie na artykułach spożywczych, to 44 proc. kupuje na promocjach, 32 proc. zaś wybierze najtańszą ofertę z prezentowanych.
– W krótkim okresie dostrzegany przez konsumentów wzrost cen żywności nie musi przełożyć się na ograniczenie jej marnowania. Konsumenci będą raczej poszukiwać tańszych marek i kanałów sprzedaży, jak dyskonty czy e-commerce, stosować tańsze zamienniki i częściej korzystać z promocji – mówi Marcin Awdziej z Katedry Marketingu Akademii Leona Koźmińskiego. – Ograniczenie marnowania żywności może dokonać się pośrednio, na etapie planowania zakupów, a konsumenci będą kupowali mniej i bardziej rozważnie, częściej przygotowując listy zakupów – dodaje.